ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Apocalypse ─ The Bridge Of Light w serwisie ArtRock.pl

Apocalypse — The Bridge Of Light

 
wydawnictwo: Free Mind Records 2008
 
1. Next Revelation [4:41]
2. Dreamer [5:22]
3. Ocean Soul [7:15]
4. Last Paradise [7:26]
5. The Dance Of Dawn [7:19]
6. Meet Me [4:53]
7. Wake Up Call… [3:43]
8. …To Madeleine [5:14]
9. Escape [5:38]
10. Welcome Outside [5:01]
11. Meeting Mr. Earthcrubbs [4:21]
12. Follow The Bridge [6:45]
13. Not Like You [3:47]
 
Całkowity czas: 71:30
skład:
Gustavo Demarchi – vocal, flute / Eloy Fritsch – keyboards, backing vocals / Ruy Fritsch – electric guitar, acoustic guitar, backing vocals / Magoo Wise – bass guitar, backing vocals / Chico Fasoli – drums, electronic drums, backing vocals / Guests: Hique Gomez – electric violin, backing vocals
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,1
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,2
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,2

Łącznie 8, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
27.04.2009
(Recenzent)

Apocalypse — The Bridge Of Light

Brazylia całkiem przyzwoitym progresywnym rockiem stoi. Mało kto o tym wie, bo trochę tam… daleko i do tego egzotycznie. Tymczasem Naczelny, przekazując mi tę płytkę do recenzji, rzekł iż „kanarkowi” faktycznie zagrać proga potrafią a mnie po wysłuchaniu niniejszego krążka pozostaje się tylko do tej opinii przychylić.

Patrząc na dyskografię formacji Apocalypse i na ilość lat spędzonych na scenie, można powiedzieć, iż to weterani owiani legendą brazylijskiego rocka. Grupa powstała bowiem 26 lat temu, choć dopiero w 1991 roku nagrała debiutancki album zatytułowany „Apocalypse”. Od tego jednak czasu na rynku pojawiło się jeszcze osiem kolejnych płyt, jedna kompilacja z największymi utworami formacji a nawet płytka DVD o mało oryginalnym tytule „Live In Rio”. Pierwsze albumy zespołu wykonywane były w języku portugalskim. Dopiero w 2004 roku, wraz z odejściem wokalisty Chico Casary i zastąpieniem go Gustavo Demarchim, muzycy otworzyli się na ten najpopularniejszy ze współczesnych języków. Grupa z Demarchim na wokalu zarejestrowała na dobry początek kilka starych utworów w nowych wersjach, które znalazły się na płytce „Magic - The Radio Edits” wydanej w 2005 roku. Potem był wspomniany koncert z Rio i… wreszcie najnowsze dokonanie Apocalypse, które właśnie leży przede mną.

To niesamowite ale „The Bridge Of Light”, choć został zarejestrowany na żywo w UCS Theatre w Caxias do Sul w południowej Brazylii, zawiera całkowicie premierowy materiał! Przy okazji entuzjastycznie witany przez przybyłą publiczność. Album ma wszystkie cechy klasycznego dzieła skierowanego do maniaków progresywnych brzmień. Jest pięknie wydany, ma kolorową i wielowątkową okładkę. Do tego trwa ponad siedemdziesiąt minut i jest oczywiście… koncept albumem. Materiał zarejestrowany na nim podzielony został jednak na dwa akty. I to w drugim z nich, z podtytułem „The Bridge Of Light”, składającym się z 7 kompozycji, dostajemy historię osieroconego chłopca o imieniu Jimmy i jego przyjaciela Z14, opisaną zresztą w książeczce.

Najważniejsza jest jednak muzyka i ta doprawdy może zaimponować. Powiedzmy sobie od razu szczerze. Muzyka dla starych, mocno zaprawionych w boju wyjadaczy, kochających mistrzowsko wykonany progrock z rożniastymi naleciałościami. Pierwsze, co uderza przy słuchaniu tego krążka to niesamowita sprawność muzyczna głównych aktorów przedsięwzięcia. Wystarczy zresztą spojrzeć na fotografie we wkładce, za jakim zestawem stoi klawiszowiec, Eloy Fritsh, bądź za jakimi bębnami siedzi perkusista, Chico Fasoli, by uświadomić sobie, że zmysł orientacji muszą mieć niezły aby te wszystkie „duperele” wokół siebie ogarnąć.

Pierwszy „Next Revelation” może nieco rozczarować, nastawionych artrockowo, słuchaczy, gdyż mocno zalatuje purpurą i klasycznym hard-rockiem (zresztą wysoki głos Demarchiego do takiego grania idealnie pasuje). Następnym „Dreamer” panowie nie pozostawiają już złudzeń. To swoista wariacja na temat marillionowego „Garden Party”. Ktoś powie – „zrzynka”? Niech będzie. W brazylijskim sosie brzmi zaiste smakowicie! Tym bardziej, że kolejne kawałki nadają temu albumowi szerszego wymiaru. W trzecim „Ocean Soul” otrzymujemy bowiem takie partie fletu, że Ian Anderson bądź Thijs Van Leer mogliby tylko przyklasnąć. Dla odmiany w kolejnym „Last Paradise” rządzą elektryczne skrzypce gościnnie udzielającego się tu Hique Gomeza. Symfoniczny rozmach kompozycji bije po uszach, że aż miło a skojarzenia z naszym europejskim Ayreonem – przynajmniej w zakresie formy – nie są bezpodstawne. I tak mógłbym opowiadać o każdym z następnych kawałków ale… Nie będę was zanudzał. Powiem tylko, że dalej są równie piękne, a może nawet piękniejsze składniki, które w takiej muzie kochacie. Wirtuozerskie popisy, połamane rytmy, rewelacyjne (!!!) gitarowe solówki (patrz „Wake Up Call…”), patos i absolutnie z n a k o m i t e    m e l o d i e!! Ostatnia na krążku, cukierkowa balladka „Not Like You” niech będzie na to doskonałym przykładem (jakbym gdzieś już ją słyszał, ale dopaść pierwowzoru nie mogę!)

To naprawdę mocne, symfoniczno - rockowe granie z domieszką dobrego AOR-a, w którym można znaleźć odniesienia do Marillion, Pink Floyd, Rush, Yes, The Beatles i jeszcze paru innych zacnych kapel. Nieważne. Słucha się tego z wypiekami na twarzy. Polecam!

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.