ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Helloween ─ The Keeper Of The Seven Keys Part I w serwisie ArtRock.pl

Helloween — The Keeper Of The Seven Keys Part I

 
wydawnictwo: Noise Records 1987
 
1. Initiation [1:21]
2. I'm Alive [3:23]
3. A Little Time [3:59]
4. Twilight of the Gods [4:29]
5. A Tale That Wasn't Right [5:15]
6. Future World [4:02]
7. Helloween [13:18]
8. Follow the Sign [1:46]
 
Całkowity czas: 37:08
skład:
Kai Hansen - vocal, guitar / Markus Grosskopf – bass guitar / Michael "Weiki" Weikath – guitar / Ingo Schwichtenberg – drums / Michael “Michi” Kiske – vocal
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,4
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,6
Arcydzieło.
,33

Łącznie 44, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8++ Arcydzieło.
22.01.2009
(Recenzent)

Helloween — The Keeper Of The Seven Keys Part I

Usiadłem dziś wieczorem przed monitorem z wielkim postanowieniem opisania płyty, na którą mój wzrok padł takim samym przypadkiem, jak onegdaj na Watermark Enyi. Potrzymałem ją chwilę w ręce, pogładziłem zadrapania na kopercie i nastawiłem gramofon, zastanawiając się, jak będzie po latach.
 
Parafrazując pewną formułkę, „ostatni raz słuchałem tej płyty w roku 1989 bodajże”. Świat się wtedy zmieniał, ale co z tego, skoro dalej był tak cholernie paskudny, aż nie chce się dziś wierzyć, że tak mogło być. Nic więc dziwnego, że z lekką dozą nieśmiałości zanurzyłem się w dźwięki (jak mawiają uczeni w piśmie dziennikarze) niemieckich power-metalowców, opisujące strażnika siedmiu kluczy i takie tam historie. Z nieśmiałością, bo niestety często dochodzi do sytuacji, w których nasze wyobrażenia o pewnych sprawach po latach nagle okazują się być stertą marnych Czy jest się zatem czym przejmować / fascynować (niepotrzebne skreślić)? Moim zdaniem nie.
 
Generalnie płyta ta zasługuje na 10 gwiazdek. Bo rzeczywiście niesie w sobie wysoki ładunek ekspresji, piękne melodie, szybkie solówki i zapada w pamięć. Generalnie, to kompozycje są zwarte, wiele się w nich dzieje, wokalista śpiewać potrafi, a instrumentaliści wspomagają go dzielnie. Sekcja rytmiczna zasuwa aż miło, klawiszowiec robi tło, a gitarzysta ozdabia całość tu i tam melodyjną solówką. Generalnie więc jest bardzo dobrze, słucha się tego z przyjemnością. Dużo tego „generalnie”…
 
No więc skoro zbyt wiele ogólnych sformułowań, to jedno zdanie komentarza poświęcić trzeba poszczególnym nagraniom. Zwłaszcza najdłuższemu na płycie utworowi Helloween, który na lata wyznaczył standardy brzmieniowe i jakościowe dla nurtu melodyjnego metalu. Dzieje się w nim tak wiele, że aż momentami dreszcze przebiegają po karku (a przecież o takie emocje w muzyce nam chodzi, prawda?), solówki gitarowe wgniatają w fotel i aż chce się krzyczeć za wokalistą poszczególne frazy tekstu. Nic się nie zestarzała ta płyta. Właściwie cokolwiek bym nie napisał, zabrzmi to zbyt sztampowo i sztucznie. Zatem: lubicie symfoniczne brzmienie instrumentów klawiszowych połączone z melodyjnymi do bólu solówkami gitarowymi? Lubicie patos chóralnych partii wokalnych? Lubicie wielowątkowe, długie, zmieniające tempo kompozycje? No to marsz do sklepu – The Keeper Of The Seven Keys Part I to klasyka gatunku, a dla was “pozycja obowiązkowa”.
 
Nastawcie płytę w odtwarzaczu. Zamknijcie zamki w drzwiach, odetnijcie telefon i upewnijcie się, że sąsiadów (jak ich macie za ścianą) nie ma w domu. Proponuję nacisnąć play i sprawdzić, ile są w stanie wytrzymać wasze kolumny. A gdy ostatnie dźwięki Helloween wybrzmią, do pokoju niech wejdzie sprzątaczka i zmiecie wasze potłuczone szczątki pod dywan, przy akompaniamencie Follow The Sign. Arcydzieło, bez dwóch zdań.
 
Polecam.
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.