Zostań ze mną jeszcze, Aniele, poprosiłam, i Anioł powiedział, że zostanie. Dobrze mi było z Aniołem, dobrze mieć go przy sobie, gdy wieczór chłodny i nie ma dokąd pójść. Dobrze jest mieć kogoś, kim można się opiekować. Anioł to wiedział. On też zaczął się mną opiekować.
Wychowałam się na ulicy pośród młodzieżowego gangu. Mój ojciec zaczął mnie gwałcić
gdy miałam 12 lat i rozpoczęłam miesiączkowanie. Historia jak wiele innych,
zwłaszcza na peryferiach tego wielkiego miasta. Trzeba sobie wymyślić sposób
na przetrwanie. Długo nie wiedziałam jaki. Byłam taka młoda.
- Naucz się walczyć - powiedział kiedyś Anioł.
Zawsze traktowałam to jako sen. Zawsze...aż do czasu, kiedy poznałam tego
chińskiego detektywa z Wydziału Zabójstw.
Staliśmy na rogu ulicy, deszcz unosił się na wietrze, wręcz pławił się na nim.
- Wciąż nie potrafisz tego zapomnieć - rzekł Anioł - nie potrafisz zaleczyć
ran.
- Nie potrafię - przyznałam - w końcu złamałam mu rękę, ale - masz rację - nie
potrafię. To tkwi we mnie zbyt głęboko.
Anioł objął mi dłońmi policzki. Odgarnął z twarzy niesforne, jasne kosmyki
włosów.
- Chodź - szepnął - coś Ci pokażę, usłyszysz.
- Co Aniele?
- Zobaczysz, usłyszysz, spodoba Ci się.
Bez niego nigdy nie dostrzegłabym tego sklepu, mały, obskórny wciśnięty w jedną
z licznych bram. Sprzedawca chciał nam z początku wcisnąć ostatnie odkrycie
- Witamy w szklanej klatce zespołu Teatr na arenie. Anioł machnął mu przed oczyma ręką
i to wystarczyło.
- Chcemy tych Włochów z Eris Pluvia, puść na cały sklep.
- W porządku, klient nasz pan.
Długo grzebał na zapleczu, ale wreszcie wygrzebał.
- Słuchaj Samanto - uśmiechnął się Anioł.
- Słucham - oddałam uśmiech.
- I powiedz co czujesz, zrób to dla mnie.
Dla Anioła skoczyłabym w ogień.
- Co to drzewa? - spytałam po chwili - co to duchy ziemi? Co to
wędrowni rycerze?
- Nie zastanawiaj się, słuchaj. Daj się porwać.
Eris Pluvia... kolejny zespół jednej powalającej na kolana płytki. Sformowany w Genui
w 1985 r. rozpoczął swoją dyskografię od legendarnej już kasety "Pushing Together"
wydanej przez Rat - Pie Productions w limitowanej serii 150 kopii. Po nagraniu
w 1991 r. cudownego dokonania Rings Of Earthly Light dla Musea słuch po nim zaginął.
Rozmawiałem kiedyś o nich z Arturem Chachlowskim i przyznał, że kontakt
z zespołem po prostu się urwał, jakby zapadli się pod ziemię. Jaka szkoda - tym
bardziej, iż w wywiadzie dla francuskiego magazynu "Harmonie" z 1992 r. chłopcy byli
tak pełni optymizmu co do swego przyszłego albumu.
Włoska scena progresywna była chyba tą najważniejszą po angielskiej.
Mnóstwo zespołów mniej, bardziej lub w ogóle nie znanych jak New Trolls, Banco del Mutuo
Soccorso (Banco), Premiata Forneria Marconi, Museo Rosenbach, Acqua Fragile,
Celeste, Il Baletto di Bronzo, Le Orme, I Giganti, The Trip, Garybaldi, Biglietto
Per L'Inferno... Starczy tej wyliczanki. Co z tego pozostało na czasy późniejsze?
Może dorobek Asgard, może Fancy Fluid, może Men Of Lake zwłaszcza ze swym przeuroczym
debiutem, może wreszcie Eris Pluvia? O tak, ta ostatnia pozycja na pewno godnie reprezentuje
śródziemnomorskie rejony. Co ciekawe Italia okazała się też dobrą matką dla
wielu kapel progmetalowych, ale to już uwaga na marginesie bowiem muzyka naszych
bohaterów przynależy do klimatów znacznie łagodniejszych.
Do zespołów najbardziej znanych, do których w jakiejś tam mierze można odnieść
twórczość Eris Pluvia z pewnością zalicza się Camel. O takiej muzyce mówi się,
iż operuje pastelowymi barwami, że tworzy piękne, przestrzenne pejzaże oparte
często na dźwiękach akustycznych czy pomysłowych partiach fletu. To wszystko
odnajdziecie na opisywanym krążku. Plus przepiękne melodie. O włoskim progrocku
krążą opinie jakoby kładł szczególny nacisk na liryczność, wokalną wylewną
ekspresyjność, wręcz na melodramatyczność. Słuchając Rings Of Earthly Light
nie sposób zakwestionować tej tezy. Pewnie wielu odrzuci taka maniera, ale potrafi
być ona, na swój sposób, zachwycająca. Ta muzyka jest niczym ze snu o szczęśliwej,
zielonej, skąpanej w blasku słońca krainie, nad którą powoluteńko kładzie się
złowróżbny cień. Ze snu? A może raczej słyszymy ją na granicy czuwania i zaśnięcia
sami nie wiedząc czy to już sen czy wciąż dźwięki ze słuchawek. Eris Pluvia po łacinie
oznacza coś na kształt: "Stajesz się deszczem". Deszcz przynosi człowiekowi przyjemność
i orzeźwienie, choć czasami oznacza śmierć. Być może odgłos sączących się z nieba kropel
wody był pierwszą muzyką jaką usłyszały ludzkie uszy.
Pierwotnie chciałem napisać kilka słów o poszczególnych utworach, ale taki zabieg
może się wręcz wydać świętokradztwem kiedy płyta zasługuje na traktowanie jako całość.
Dość powiedzieć, że tytułowa suita to mistrzostwo świata (cóż za banał!) w zakresie długich,
smutno-romantyczno-zadumanych form, które nie są li tylko śpiewaną poezją, bardziej
- rozpoetyzowaną, muzyczną formą poezji. Prozą pisać o poezji? Samobójstwo przecie. Dość
powiedzieć, iż fragment Sell My Feelings oddany w części przez Valerię jest niczym miłosierny
cios w słoneczny splot zachwyconego słuchacza bo więcej piękna znieść się już nie da.
"Leciała w pierścieniach ziemskiego światła
Gdzie lasu cień pochyla się nad wodą
Ciemność zasnuła mój umysł i moje marzenia"
Bo umarłem z piękna.
Ale to dopiero początek uczty.
Wiem, że i tak staniesz się deszczem, że popłyniesz do morza pozostawiając mnie samemu.
Niemniej zanim to nastąpi naucz mnie walczyć. Śmierć nie zawsze jest końcem, mów mi o tym.
Muzyka nie zawsze porusza, ale kiedy już zacznie potrafi doprowadzić do szaleństwa,
zwłaszcza jak słucha się jej już te 8 lat.
Czy utwór trwa tu 17 minut czy nieco ponad minutę - nie ma żadnej różnicy bo prawdziwe
piękno nie zna zróżnicowania - jest czymś na kształt geniuszu, ale jest i czymś więcej
niż geniusz - gdyż nie wymaga komentarza. Nie napiszę już nic więcej, nie potrafię,
tak straszliwie po ludzku: nie potrafię.
- Co to za słowa, który wtoczyłeś mi w uszy? Co one znaczą?
- To jest Samanto pisanie o muzyce. Nazywają to pisaniem recenzji. Podziwiałaś
kiedyś wysmukłą katedrę? Spróbuj o niej zatańczyć.
- Aniele o czym Ty mówisz? Nie da się o tym zatańczyć.
- Ach, czyżby? Teoretycznie da się o wszystkim - "I nagle eksplodowała, rozkwitając ze skurczu,
w którym tkwiła nie tak, jak rozwija się sprężyna, ale jak kwiat wytryskujący
z nasiona. Siła tego rozkurczu cisnęła nią przez pustkę, jakby galaktyczne
wichury porwały ją, niczym huragan mewę. Jej punkt ciężkości zdawał się gnać
poprzez czas i przestrzeń ciskając jej ciało w nowy taniec. A ten nowy taniec
mówił: Oto co znaczy być człowiekiem: widzieć zasadniczą, egzystencjalną
bezowocność wszelkiej swej działalności, wszelkich dążeń - i działać, dążyć
do czegoś. Oto co znaczy być człowiekiem: nie poddawać się. Mówiła to wszystko
wzlatującymi seriami cyklicznych ruchów, które nosiły w sobie majestatyczność
wspaniałej symfonii, tak różniących się między sobą, i tak do siebie podobnych
jak płatki śniegu. I ten nowy taniec śmiał się tak samo do jutra jak do
wczoraj, a najbardziej do dnia dzisiejszego. Ponieważ to właśnie znaczy być
człowiekiem: śmiać się z tego co ktoś inny nazwałby tragedią".
- Teraz już rozumiesz? - spytał Anioł
- Niby tak - wyjąkałam - ale skąd Ty możesz wiedzieć o tym? Nie jesteś
człowiekiem.
- Jestem Twoim dobrym duchem Samanto, znam Cię tak jak znam Twoje plemię.
Nie masz przede mną sekretów. Weź ten nóż, złóż mnie w ofierze swoim Bogom,
to da Ci oczyszczenie, oboje powrócimy na nasze miejsce, pchnij mnie,
powiedziałem Ci doprawdy dużo i pora odejść.
- Jesteś moim przewodnikiem i przyjacielem Aniele. Uczyniłeś mnie Twoją.
Wcześniej byłam tylko wulkanem emocji: nienawiści i żądzy odwetu uzbrojonym
w techniki walki Chińczyka z Wydziału Zabójstw. Uczyniłeś mnie Twoją na całe
życie. Narodziłam się z liści, które zawsze wraz z papierowymi torebkami
tańczą wokół Ciebie, zupełnie jakbyś tchnął w nie życie. Odkąd złamałam ojcu
rękę, gdy znów się do mnie dobierał narodziłam się dla Ciebie. Nie cytuj głupich
słów tej płytki o krwawym rytuale. Jesteś ponad nią, jesteś ponad tym wszystkim.
Spojrzał na mnie z tak nieskończenie smutno-gorzką czułością.
- Zapomniałaś, że to tylko recenzja. Oboje żyjemy w świecie imaginacji, w świecie
wyobrażonym przez człowieka, który tylko marzy, iż potrafi zatańczyć
o architekturze. Takich naiwnych jest wielu. Bądź szczęśliwa Samanto.
Bulgotanie w jego gardle ustało. Siedziałam przez chwilę przy nim w ciemnościach, mokra od padającego deszczu. Nie miało to dla mnie żadnego sensu, ale domyślałam się, że Anioł mógł być światłem. Srebrnymi fajerwerkami, które pojawiają się raz na tysiąc lat. I myślałam o opisywaniu muzyki, o tym jak daremny jest to wysiłek.
w recenzji wykorzystano fragmenty opowiadania Pat Cadigan - Angel (Alfa 1988, tłumaczenie Jacka Minickiego) tudzież Joan & Spider Robinson - Stardance (Fantastyka - tłumaczenie Jacka Minickiego)