ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Zygmunt, Michał ─ Światy w serwisie ArtRock.pl

Zygmunt, Michał — Światy

 
wydawnictwo: PORT BANKOK 2008
dystrybucja: PORT BANKOK
 
1. Intro [1:39]
2. Planeta Słów [4:46]
3. Tożsamość Ewy [3:56]
4. Pieśń Galerników [3:12]
5. Kobiety [3:11]
6. Interludium [1:01]
7. Amazing Grace [3:38]
8. Wszystkie Poranki Świata [3:36]
9. Fafarafa [3:38]
10. Interludium [1:05]
11. Nature Boy [3:20]
12. Migdał [3:41]
13. All Of Me [3:30]
 
Całkowity czas: 40:04
skład:
Michał Zygmunt - gitary
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,1
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,1

Łącznie 4, ocena: Album jakich wiele, poprawny.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
19.12.2008
(Recenzent)

Zygmunt, Michał — Światy

Koniec grudnia zazwyczaj sprowadza się do nerwowej i w gruncie rzeczy niepotrzebnej tendencji związanej z narzekaniem na permanentny brak czasu. Goniąc za czymś, czego nie sposób złapać, przygotowując się do celebrowania chwil, które za kilka dni i tak będą historią łatwo możemy zatracić sens w pojmowaniu tego wszystkiego. Zresztą ten nadchodzący czas pewnie i tak między innymi sprowadzi się do odrabiania zaległości, w przedświątecznym pędzie pozostawionych na boku, jako „mniej ważne”.

Gdy zatem dotarł do mnie pakiet płyt przeznaczonych do zawodowego odsłuchu w wiadomym celu, dokonałem selekcji właśnie w oparciu o owo wewnętrzne przekonanie o braku czasu. Na „później” zatem powędrowały różne płytki „nieznanych wykonawców”, wszystko to uzasadniane prostym stwierdzeniem, że w nadchodzące święta, między opychaniem się różnymi smakołykami nadrobię zaległości (IMO słuchanie muzyki to jednakowoż nie praca, a przyjemność, nawet wtedy, gdy jest ona mizernej jakości).

Piątkowym porankiem, spiesząc się nie wiadomo gdzie, dotarło do mnie, że powinienem dać sobie więcej spokoju w podejściu do tych wszystkich spraw, które nadchodzą. I z taką samą dozą optymizmu i wygładzenia podejść do spraw, które odkładam na później, a niekoniecznie tak miało być. Przejrzałem raz jeszcze stos płyt, wybrałem te, które swoją szatą graficzną rzuciły mi się w oczy i … tak zaczęła się przygoda ze Światami Michała Zygmunta.

Zaczyna się od Intro. Ale większość takich płyt zaczyna się od intro, więc to żadna nowość. Okładka, opis instrumentów użytych do nagrania płyty – gitary – nie pozostawiają złudzeń, z jakiego rodzaju muzyką będziemy mieli do czynienia. Przyznam szczerze – nie jestem wielkim zwolennikiem albumów monotematycznych, że się tak wyrażę. Zazwyczaj, gdy gitarzyści (nawet jakby nie byli wielcy i uznani) zabierają się za nagrywanie płyt solo na gitarę (-y), wychodzi z tego coś dla naprawdę zatwardziałych fanów. Zresztą ta zasada tyczy się większości instrumentalistów, którzy chcą zaprezentować własny potencjał na solowym albumie nagranym bez pomocy innych osób.

Wracając zatem do Światów – od samego początku mile zaskoczyło mnie wyważenie proporcji. Gitara Michała Zygmunta radzi sobie znakomicie z budowaniem nastroju. Nie jest łatwe nagrywać utwory na samą gitarę i nie popaść w swego rodzaju sztampę. Kompozycje zawarte na Światach są przemyślane, a zestawiono je ze sobą w taki sposób, że przyjemnie się tej płyty słucha. Czy zatem weźmiemy na tapetę fragmenty bardziej żywiołowe (Fafarafa), czy  też skupimy się na utworze zdecydowanie odmiennym, pełnym wyciszenia i zamyślenia (Planeta Słów), za każdym razem dotrze do nas myśl, że nie ma potrzeby nigdzie biec bez celu. Że wytchnienie, oddech, spokojne podejście do nadchodzących dni tylko wyjdzie nam na dobre. Zresztą, wymienione wyżej z nazwy kompozycje to właściwie wynik ich akuratnego odsłuchu w momencie pisania tekstu. Co to oznacza? Ano, że w to miejsce można by wstawić każdy

Osobną kwestią są covery. O ile Amazing Grace jest swego rodzaju oczywistą oczywistością dla grania takiej muzyki (i wypada bardzo dobrze), o tyle sięgnięcie po Nature Boy autorstwa Edena Ahbeza podoba mi się podwójnie. Raz – że ostatnio artyści rzadko sięgają po to nagranie, a dwa – że wersja Michała Zygmunta brzmi po prostu rewelacyjnie. Podoba mi się ten minimalizm, z jakim artysta podszedł do tego klasyka – kilkanaście przesłuchań płyty zazwyczaj kończyło się na powtarzaniu tego kawałka znowu i znowu.

Podsumowując – Światy – to idealna płyta na połowę grudnia. Niby pośpiech, pogoń za rzeczami nieważnymi wyklucza znalezienie czasu na muzykę, której się nigdzie nie śpieszy, a jednak – gdy już usiądziecie z kawałkiem piernika, dobrą kawą, lampką wina przy palącym się kominku – zanurzycie się w te Światy z prawdziwą przyjemnością. Co i ja czyniłem przez ostatnie dni.

Polecam. Bardzo dobry album.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.