„Dobra muzyka nie bierze się z osiągnięcia ideału lecz z umiejętnego kompromisu między ideałem i jego przeciwieństwem”. Takie zdanie możemy wyczytać na oficjalnej stronie zespołu. Wywnioskować z niego można, że zespół stawia na eksperymenty i niezbyt chce siebie szufladkować, czy osładzać słuchacza cukrowymi, pięknymi utworami. A może po prostu sprowokować?
Przemawia za takim wnioskiem chociażby pierwsza kompozycja na albumie - „Mesjasz”. Zaczyna to się świetnie. Potem wszystko się rozłazi… celowo. To tak jakbym zaczął recenzję porządnymi, sensownymi zdaniami, a zakończył bzdurami z błędami ortograficznymi.
Perkusja sobie, wokale sobie, klawisze sobie, gitara sobie. To jest muzyka, którą w „Tańcu z gwiazdami” trudniej byłoby zatańczyć od Van der Graaf Generator. Wszystko bez rytmu, jakby muzycy nagle pozamieniali się miejscami i wzięli się za instrumenty, na których nie potrafią grać. Trochę lepsza jest „Centryfuga”, a potem najdłuższa na albumie „Entropia”. Na suitę składają się:
- prawie 3 minuty brzdąkania jak przed próbą;
- kolejne prawie 3 minuty brzdkąnia jak przed próbą, teraz z bębnami;
- wokal, tylko muzyka robi taki whiskas z mózgu, że nawet śledząc tekst z książeczką nie rozumiem nic;
- no i niezła gitara rytmiczna z lekkim przesterkiem;
Ale nie jest to takie złe nawet, tylko dłuży się bardzo. Gorzej prezentuje się chociażby „Marzenie”. Słuchając tego naprawdę głowa zaczyna boleć. Przypomniał mi się podczas słuchania tego pewien artykuł, w którym czytałem, że słuchanie przez długi czas chaotycznych dźwięków (np. towarzyszących śniegowi telewizora) to jedna z największych tortur tego świata i zaczynam się z tym zgadzać. Następnie czas na „Opium”. Naprawdę podoba mi się ten hipnotyczny początek, lecz około szóstej-siódmej minuty nasze uszy bombarduje coś a’la alarm samochodowy i mam dosyć. A czym mnie raczy „Kruk”? Tak, tak! Niczym innym jak syczeniem telewizora! W tym momencie nie zostaje mi nic innego, jak zacytować Dodę – JUŻ DOSYĆ!
Jednak bardzo mi szkoda dawać tak niewiele gwiazdek, bo aranżacje i nierzadko kompozycje są bardzo dobre. Słychać wyraźnie, że grają to ludzie czujący muzykę i naprawdę pomysłowi. Znajdziemy w „Stanie nieustalonym” niejeden ciekawy moment, tylko wszystko psuje założenie przekombinowania. Założenie jak założenie – w matematyce musi być. W swoim Signal to Nosie Ratio nie przewidziało jednak, że dobre momenty mogą zostać przyćmione przez ich przeciwieństwo. A wśród przeciwieństw słowa „ideał” w słowniku synonimów i antonimów możemy znaleźć takie wyrazy jak: niedokładny, pobieżny, mylny, błędny i NIEZROZUMIAŁY.
Dla tych, co lubią chaos i eksperymenty… albo po prostu dla słuchających inaczej.