ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Airbourne ─ Runnin' Wild w serwisie ArtRock.pl

Airbourne — Runnin' Wild

 
wydawnictwo: Roadrunner Records 2008
 
"Stand Up For Rock 'N' Roll" - 4:01/ "Runnin' Wild" - 3:38/ "Too Much, Too Young, Too Fast" - 3:42/ "Diamond In The Rough" - 2:54/ "Fat City" - 3:26/ "Blackjack" - 2:42/ "What's Eatin' You" - 3:36/ "Girls In Black" - 3:16/ "Cheap Wine & Cheaper Women" - 3:10/ "Heartbreaker" - 3:56/ "Hellfire" - 2:19
 
Całkowity czas: 38:30
skład:
Joel O'Keeffe - lead vocals, lead guitar/ David Roads - rhythm guitar, backing vocals/ Justin Street - bass, backing vocals/ Ryan O'Keeffe – drums
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,2
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,3
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,5
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,4

Łącznie 17, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
28.06.2008
(Recenzent)

Airbourne — Runnin' Wild

 

 Na naszym forum pojawiła się opinia, że 90 procent współczesnego metalu czerpie z prog-rocka. Chwalić Pana, że nie cały! Co by było gdyby za metal robiły wyłącznie różne Minski, Theriony, Neurosisy, Mastodony, Opethy i temu podobne Meshuggi! Zostałoby tylko ściąć pióra, wywabić dziary, opchnąć ramoneskę za browar albo gorzałę, schlać się w trupa i ogłosić koniec świata. Na szczęście pozostaje te 10 procent, ku uciesze wcale licznej grupy prostaczków, którzy za Chiny Ludowe nie dają sobie wytłumaczyć, że Therion , albo Mastodon to wielka sztuka jest.

 Ostatnio dobra Opatrzność zadbała i o nas zsyłając ku pokrzepieniu serc (raczej w charakterze kolejnej plagi egipskiej – według niektórych) ten australijski kwartet. Można by wnioskować z tego co powyżej napisałem, że mamy do czynienia z nowym, rockowym objawieniem. Ależ skąd. Od rockowych objawień są ci od tych 90 procent. Tu mamy do czynienia ze zmetalizowanym, żywiołowo zagranym rock’n’rollem. Chóralnie entuzjastyczne recenzje, porównujące muzykę Airbourne do AC/DC i Rose Tattoo są nieco na wyrost, bo to jednak nie ta liga. Jasne, że jak ktoś tak gra, a do tego jest z Australii, to porównania do tych metalowych legend nasuwają się same. I ma to swoje uzasadnienie – oczywiście. Airbourne łoją z równym zapamiętaniem, jak ich szacowni krajanie. Nie raz, nie dwa riffy jakieś takie dziwnie znajome, brzmienie też. Jednak też flirtują z amerykańskim glam metalem spod znaku na przykład Motley Crue czy Cinderelli, albo w ogóle najlepiej powiedzieć – Kiss. Tak jest - to imprezowy rock’n’roll, w metalowym wdzianku, a jakże, soczyście zagrany, efektowny, głośny, wesoły i bezpretensjonalny. Przy pomocy niewielkiej ilości piwa rozrusza każde towarzystwo. Czysty fun!Chociaż raczej nie dołączę do grupy tych najbardziej entuzjastycznych chwalców, to jednak przyznaję się, że muzyka z krążka “Runnin' Wild” błyskawicznie przypadła mi do gustu – od przydługiego, nieco mylącego wstępu do “Stand up for Rock’N’Roll”, aż do ostatniej nuty “Hellfire”. Jedyny zarzut – za krótkie! Niecałe 40 minut! Wyróżniające się utwory? Wszystkie. Naprawdę. “Too Much Too Young Too Fast” do promocji pewnie wylosowano, bo “Diamonds in The Rough” albo “Cheap Wine & Cheaper Women” maja równie zabójczo melodyjne refreny i równie zadziorne riffy. A reszta również nie od macochy. Jeszcze jedna, dwie takie płyty, a będą grali po stadionach. Już zdaje się grają, ale na razie przed wielkimi gwiazdami. Jak tak dalej pójdzie i nic po drodze nie spieprzą, to te stadiony będą ich własne. Nowa, wielka nadzieja rocka? Eee tam... Kandydat na wielką gwiazdę? Jak najbardziej.

 Płyta oryginalnie ukazała się w Australii w lecie zeszłego roku, nakładem EMI. W styczniu tego roku była premiera amerykańska (Roadrunner) i jeden utwór został zmieniony. “Let’s Ride” zastąpiono “Hellfire”.

 Tak na marginesie – gdybym ja był prawdziwym meszuge, to bym się bardzo zdenerwował, że jakieś szarpidruty, garkotłuki próbują podczepić się pod wielowiekową tradycję żydowskiego obłędu.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.