Power-trio Boris to obecnie jedna z najbardziej „kultowych” grup japońskiego undergroundu. Założony na początku lat dziewięćdziesiątych, zespół dorobił się już kilkunastu albumów autorskich oraz kolaboracji z najznamienitszymi postaciami dalekowschodniej „awangardy” muzycznej (m.in.: Keiji Haino, Masami Akita, Micho Kurihara). Na swych kolejnych wydawnictwach młodzi Japończycy z zaskakującą elokwencją dokonują radykalnej dekonstrukcji rockowej tradycji, poruszając się przy tym po niezwykle szerokim spektrum gatunkowym: od ekstremalnego drone-doom metalu (Absolutnego, 1996), przez psychodelię (Amplifier Worship, 1998) i stoner-rock (Heavy Rocks, 2002), po muzykę filmową (Mabuta no Ura, 2005). Za każdym razem udaje im się jednak zachować swój własny styl, będący wypadkową unikalnej wizji artystycznej i żelaznej konsekwencji w jej realizacji.
Recenzowany tu album, pod tytułem Akuma no Uta („Diabelska pieśń”), należy do najbardziej przystępnych krążków Boris i jest przy tym materiałem ukazującym, jeśli nie pełnię, to przynajmniej spory kawałek ich muzycznych możliwości. Zebrane na nim utwory, choć pozornie prezentują zupełnie różne style muzyczne, mają jeden wspólny mianownik, którym jest ciężar, ciężar i jeszcze raz ciężar. Począwszy od masywnego drone’u introdukcji, który stopniowo narasta, wylewając się z głośników przez blisko dziesięć minut, aż po potężne przesterowane riffy kończącego płytę utworu tytułowego, Akuma no Uta przygniata słuchacza swym brudnym, przesterowanym i niezwykle intensywnym brzmieniem. Chwilę wytchnienia oferuje jedynie Ano Onna no Onryou – chyba najbliższe tradycyjnie pojmowanemu prog-rockowi dokonanie Boris, w którym akustyczne momenty i długie gitarowe solówki wykorzystane są do zbudowania zaskakująco nostalgicznej atmosfery. Co jednak najważniejsze: wszystkie te elementy, mimo miejscami – wydawałoby się – karkołomnych połączeń, doskonale się równoważą, tworząc przemyślaną, spójną całość, której po prostu doskonale się słucha.
Boris to bowiem perfekcjoniści. Większość ich płyty dopracowana jest do ostatniego szczegółu, zarówno od strony graficznej (tu genialna wariacja na temat Bryter Layter Nicka Drake’a), jak i muzycznej. Zespół-fenomen, który dzięki eksperymentalnemu podejściu i nietuzinkowej wizji potrafi pokazać muzykę rockową od strony, od jakiej być może dotąd jej nie znaliście.