ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Matos, André ─ Time To Be Free w serwisie ArtRock.pl

Matos, André — Time To Be Free

 
wydawnictwo: SPV Records 2008
dystrybucja: Mystic
 
1. Menuett [00:48]
2. Letting Go [06:04]
3. Rio [06:00]
4. Remember Why [05:55]
5. How Long (Unleashed Away) [04:50]
6. Looking Back [04:56]
7. Face The End [05:12]
8. Time To Be Free [08:33]
9. Rescue [05:58]
10. A New Moonlight [08:57]
11. Endeavour [07:02]
 
Całkowity czas: 64:15
skład:
André Matos - Vocals & Piano; André Hernandez - Guitar; Hugo Mariutti - Guitar; Luis Mariutti - Bass; Fabio Riberio - Keyboards; Eloy Casagrande - Drums;
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,0

Łącznie 6, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
05.03.2008
(Recenzent)

Matos, André — Time To Be Free

Tak oto solowe dziecko utalentowanego wokalisty, pianisty i kompozytora trafiło w końcu do nas. Z tym solowym dzieckiem to troszkę na wyrost, jakby nie patrzeć doskonale znany z zespołów Angra oraz Shaaman, a także pierwszego swojego zespołu Viper, muzyk wcale wcześniej się nie nudził. Pomimo faktu osiągnięcia przez zespół Viper statusu objawienia na brazylijskiej scenie, Matos w 1991 roku podziękował, i udał się na studia aby dokształcić się w kierunkach muzyki klasycznej w kierunku kompozycji i dyrygentury. Udział w zespole Angra i jego heavy metalowym podobnym do Edguy czy Helloween brzmieniu dał o sobie znać w późniejszych produkcjach, a zwłaszcza opisywanej tu „Time to be free”. W połączeniu z głosem mocno porównywanym do Bruce'a Dickinsona, Andre Matos został wylansowany do roli następcy lidera żelaznej dziewicy, tuż za Jamesem LaBrie oraz Blazem Bayley'em ( który nota bene zastępował Dickinsowa w Iron Maiden w latach 90tych). Choć wielkim specjalistą progmetalowym nie jestem, to nie można przecenić sympatii, jaką brazyliską Angra obdarzyli japońscy fani. Efektem tego było specjalne wydanie „Time to be free” tylko na rynek japoński, dodatkowo wzbogacone o dwunasty track „Separate Ways”

Po Angrze oraz epizodzie z kolejnym zespołem Shaaman (2001 – 2006), którego Matos był współzałożycielem, Andre dojrzał do decyzji o solowej produkcji. Do swojego nowego projektu zaprosił muzyków z Angry oraz Shaaman. Album wydany został w Ameryce oraz w Japonii w połowie 2007, ale na europejską premierę kazano nam czekać do lutego 2008.

Nie da się mówić o tej produkcji bez zapamiętania trzech kluczowych informacji: heavy metal, muzyka klasyczna, Dickinson. Taki właśnie jest solowy Andre Matos. Brzmi ciekawie, są tu wpływy zarówno wspomnianych wcześniej zespołów, zwłaszcza niemieckich hejwimetalowców, ale Matos uraczył nas czymś jeszcze. Nie jest to może oryginalne, zwłaszcza w muzyce metalowej i ogólnie zwanej progresywną, ale nie brakuje tu mocnych wpływów klasyki. Album ocieka wręcz klasyką. . „A New Moonlight” to bazująca na Sonacie Księżycowej L. Van Beethovena interpretacja z podłożoną własną liryką i ciekawą aranżacją. Z tym że zamiast mocnego fortepianu wchodzi mocny wokal z lekka podkreślony elektroniką z lekkim akompaniamentem, na finałowym porządnym rytmicznym uderzeniu kończąc. Na mnie zrobiło wrażenie. Wpierw brzmiało to kiczowato, ale z czasem nabierało brzmienia. Nie spodziewałem się zbyt wiele po tym albumie. Ot kolejny hejwi rodem z drugiego końca świata. No ale nie tylko ważne co się gra, ale jak się gra. Jak to mawiał mistrz Rubinstein „Nie ma gorszej czy lepszej muzyki. Musi być tylko dobrze zagrana”. Taka też jest solowa płyta Matosa. Zaczyna się spokojną symfoniczną etiudą, dalej już mamy dobrego niemieckiego hejwimetala. Matos tworząc swoje dzieło wykorzystał nie tylko inspiracje, ale i umiejętności nabyte w trakcie studiów muzycznych. Połączenie w takim stylu ma nawet swoje określenie – symfonicznego metalu, i było eksploatowane wręcz do granic możliwości. Ale brazylijczyk dorzucił troszkę swojego głosu, zamiast mocnego growlu mamy ciekawą interpretację w mocno żelaznodziewicznym stylu. Poza tym melodyka, sięgająca do najlepszych wzorców mistrzów ostrzejszego grania. Album muzycznie zróżnicowany, nie ma monotonni, jest dużo pompatyki, dużo muzycznych uniesień i przesileń w partiach solowych. Choć wydawcy nie dają do promosów książeczek – są to najczęściej płyty opakowane w tekturkę z napisem „promotion only”, brakuje troszkę informacji o powstawaniu albumu, liryki. Na szczęście mamy źródło informacji XXI wieku czyli „naszą wspólną świadomość” pod postacią WWW. O czym śpiewa Matos?

O życiu, relacjach międzyludzkich, uczuciach, czasami o niczym. Sięga do opisów stanów osobowości, przeżyć, miejsc jak choćby liryczny opis Rio De Janeiro w utworze „Rio”

 

(...)The mountains and the shore
Inside this picture,
A city made by God
Irrational progress
But now it's more and more (..)„


czy stanów osobowości w utworze "Endeavour", porównując swoją drogę do statku J. Cooke'a o tej samej nazwie ( nazwa często stosowana dla pojazdów podróżujących w nieznane na cześć statku J,Cooke'a HMS Bark Endeavour nadana modułowi dowodzenia misji Apollo 15 oraz  promu kosmicznemu)


Endeavour always
Leads so far
Beyond the scene
Endeavour always sows love...
The struggle ends up here! „


Trzeba przyznać że Andre Matos ma smykałkę i do tworzenia melodii, tekstów jak i interpretacji. Spróbowałem przesłuchać album w różnych warunkach – jak test to test na wszystkich możliwych sposobach. I tak trafił do „Taczki”, gdzie w formie stratnego MP4 przenikał do świadomości we wrocławskiej komunikacji miejskiej, krążek w końcu powędrował do odtwarzacza by sprawdzić się jako umilacz czasu na bezkresie naszych autostrad ;) i innych dróg. Dobre do auta. Świetnie się słucha ale może braknąć punktów na mandaty ;) prosi się aby docisnąć do podłogi. Dobre także na słuchanie wieczorową porą. Szkoda że tak mało oryginalny, ale godny polecenia album. Brać!

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.