“Czy dostrzegasz, że to wszystko ma pewien sens ?”
No, tak po prawdzie – to nie dostrzegam. Owszem – sens ten był, ale kiedyś. A teraz ? Nie wiem, czyżby pozostało tylko ... „money, it’s a gas”. Ale – OK – bez złośliwości. W końcu mam ocenić nową płytę...
Tylko, że jak widać po tytułach – nie jest nowa płyta. Zawiera bowiem nagrania ze wszystkich solowych płyt artysty, począwszy od The Pros & Cons of Hitchhiking (utwór nr 6) przez Radio K.A.O.S. (utwory 3, 7, 11) po Amused To Death (utwory 2, 4 i 5). Załapały się nawet takie płyty, jak When The Wind Blows (utwór 10) czy koncertowe In The Flash (tu wiadomo: chodzi o Each Small Candle). I co nam pozostaje ? Wykonanie Dylanowskiego Knockin’ On Heaven’s Door, brzmiące trochę jak Waters, a trochę jak produkcje śpiewających panienek w rodzaju ... Mariah Carrey ! Nowe demo ... Flickering Flame – brzmi rzeczywiście jak demo, więc pewnie tylko pozazdrościć należy zacięcia kompozytorskiego I systematyczności w pracy Watersa. Sarkazm ? No cóż, po dziesięciu latach milczenia (nie traktujmy poważnie nagrań koncertowych) jedno demo to chyba lekka przesada. Ale ... “I’ve always been mad ...” więc musicie mi wybaczyć.
A muzycznie jak jest ? Jak na płytach studyjnych – ciekawie, choć bez przesady. Dobór utworów jest „średni”, ale skoro dowiadujemy się, że to „volume one” no to wszystko jest jasne. Ciąg dalszy przed nami ...
Dobrze. A teraz bez zadawanie pytań ... tylko fakty. Pięknie się tego słucha. Tego gaworzenia kelnerki w przydrożnym barze i gitary Claptona w 5.06 a.m. Albo wyrzutu dżina, że wyczerpałem już swoje życzenia i „dawaj tę lampę frajerze” w Three Wishes. A solo gitarowe Becka mogłoby trwać i trwać. Each Small Candle w tej koncertowej wersji, choć znane już od 2 lat – mimo wszystko wstrząsa dalej. Jest tu Perfect Sense zaczynający się jakby inaczej, niż na płycie Amused ...
Przyznam szczerze, że jednak nadal nie widzę „perfect sense” tego wydawnictwa. Fani – kupią tę płytę, no bo oni kupują wszystko, co Fajans wyda. A pozostali ? Ten zbiór w żaden sposób nie przybliża Watersa. Nagrania nie są „wpadające w ucho”, przeciwnie – większość, to wyrwane z całości cegiełki, z których trudno zbudować cokolwiek (nie tylko mur:-)). Więc jaki sens takiej składanki ? Że niby trzy tzw. nowe utwory ? Nie są one niestety na tyle ciekawe, że warto dla nich wydawać te 50 złotych.
Czepiam się ? Cóż, ... przypływ się cofa Roger ...