ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Novembre ─ The Blue w serwisie ArtRock.pl

Novembre — The Blue

 
wydawnictwo: Peaceville Records 2007
dystrybucja: Mystic
 
1. Anaemia
2. Triesteitaliana
3. Cobalt Of March
4. Bluecracy
5. Architheme
6. Nascence
7. Iridescence/ 8. Sound Odyssey/ 9. Cantus Christi/ 10. Zenith
11. Argentic/ 12. Deorbit
 
Całkowity czas: 67:31
skład:
Carmelo Orlando - Chitarra, Voce / Giuseppe Orlando - Batteria / Massimiliano Pagliuso - Chitarra/ Luca Giovagnoli - Basso
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,3
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,4
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,4
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,5

Łącznie 20, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 3 Album słaby, nie broni się jako całość.
16.12.2007
(Recenzent)

Novembre — The Blue

 Czasami, kiedy trafiają mi się do recenzowania takie płyty, błyskawicznie robię rachunek sumienia , żeby przypomnieć sobie, co ostatnio przeskrobałem, że mi taką pokutę zadano.

Łatwo się zorientować, że Novembre nie ma co liczyć na moją przychylność. A niby za co? Wymęczyła mnie ta płyta koszmarnie.

Gotycki metal to muzyka strasznie zaklapkowana i zafiksowana stylistycznie, jak mało która. Efekty impregnacji na świat zewnętrzny i chowu wsobnego bywają bardzo smutne. Często równie pociągające jak disco polo.

 Brak pomysłów, monotonia i nuda – głównie to cechuje “The Blue”. Mamy tu dwanaście utworów, z których prawie wszystkie zaczynają się od wstępu gitara-pudło plus delikatny klawisz, a potem wejście całego zespołu. Czasami wokalnie zaczyna się od ryku, czasami od normalnego śpiewania, tak na zmianę. Ale w gruncie rzeczy wszystkie utwory są takie same - podobne melodie, takie same aranżacje, takie samo tempo. Trzeci z kolei “Cobalt of March” dawał niewielkie nadzieje , że może jednak się coś zmieni, jednak okazały się one płonne – przez całą płytę jadą na jedno kopyto. Kilka pierwszych utworów jeszcze nieco uwagę przykuwa, jednak dalej jest tak samo, tak samo, a dalej niestety też tak samo... Trochę Opeth słychać, coś tam próbują podprowadzić Fields of The Nephilim, tylko, że w tej jumie są równie sprawni jak pijany włamywacz. Carmelo Orlando stara się podrabiać Akerfeldta, z czym idzie mu lepiej, co nie jest wielką sztuką, bo Akerfeldt jest marnym wokalistą.

 Ja naprawdę jestem bardzo wyrozumiałym słuchaczem i tak dużo mi nie potrzeba, żebym był zadowolony. Wystarczy, żeby mnie płyta nie znudziła, a już może liczyć na kilkach ciepłych słów. A tutaj? Chociaż trochę inwencji. Nie, nie ma. Zero. Nul. Beton. Nie ma sensu tego słuchać. Odradzam.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.