Nie dość, że Radiohead i załoga zastosowali innowacyjny kanał dystrybucji nowego krążka „In Rainbows”, który dostępny jest od końca września 2007 za pośrednictwem strony internetowej www.inrainbows.com, to pozwolili kupującemu wyznaczyć cenę, za która dany album chcą nabyć. Wyniki przeszły najśmielsze oczekiwania 1.500.000,00 sprzedanych egzemplarzy! Warto zwrócić w tym miejscu uwagę na fakt znaczenia platynowej płyty w Polsce - bez komentarza i do przemyślenia.
Powracając do samej płyty. Radiohead poddali ją minimalnej obróbce cyfrowej, dźwięk, który otrzymaliśmy jest szorstki i autentyczny, wrażenie muzycznego pozornego chaosu i nieładu nie jest obce tej realizacji. Ale po kolei.
„Don't get any big ideas
They're not going to happen
You paint yourself white
And fill in the noise
But they'll be something missing…”
Kolejne optymistyczne utwory, przepowiedziałem to w poprzedniej recenzji mówiąc, iż z niecierpliwością oczekuje takich właśnie płyt. Ziściło się. Krucha miniaturka dźwiękowa, w której wszystkie nuty jednoczą się w jedną przepiekaną całość z wysuniętą do przodu partią głosową Thoma. Chórki w drugim tle, oj Jeczyduszku, tylko ty potrafisz zamienić szept w niewyobrażalny Krzyk Ciszy! Oby więcej takiej radości. "Weird Fishes/Arpeggi"to już utwór numer cztery. Standardowe radioheadowe brzmienie, pięciominutowe nagranie przeplatające gitarę i wokalizę ukazującą możliwości Yorka. Ciekawe, pozytywnie zakręcone stanowiące idealny pomost pomiędzy „Nude” a "All I Need", piątą kompozycją z „In Rainbows”. Utworu tak spokojnego i stonowanego, że wręcz porażającego. Udany przepis na utwór wg. Yorka i spółki. Tego pozornego chaosu można słuchać w nieskończoność. "Faust Arp" to tylko przerywnik, wtrącenie do całości spajające płytę w monolit, zapewniam twardszy od skały. Nie uginający się pod ostrzałem recenzentów. „Reckoner” to już zupełnie inny wymiar muzycznej uczty. Pięć minut, które nie pozwolą wam się oderwać od tej płyty, coś niesamowitego! Przypominam mamy XXI wiek, erę elektrobritnejizmu, pauperyzacji kultury przez duże K. Są jednak obrońcy starego systemu wartości nie tylko muzycznych, warto im dać szanse. "House of Cards" – nie zadręczajmy się codziennością nie ma sensu, rzeczy materialne są drugoplanowe. Nie sposób się nie zgodzić, ale my i tak mimo wszystko, mimo to, podążamy naszymi ścieżkami, zaplanowanymi i realizowanymi z pietyzmem obsesyjnego mordercy. "Jigsaw Falling into Place" to hołd liryce, wykazanie wyższości słów nad muzycznymi instrumentami. I to właśnie słyszymy, wyższość w każdym calu. „Videotape” prosty utwór w sensie muzycznym, warstwa słowna dość przewrotna i oby nie traktowała o Radioheadach.