Pełno tu trzasków, generowanych z różnych instrumentów dźwięków, dyskotekowych bitów i przetwarzanych wokali. Trzeba się przez to wszystko przedrzeć, jak przez gęsty las pojawiający się czasem w snach. Piękno tej muzyki ukryte jest bowiem głęboko w środku i potrzeba nie lada wysiłku by je odkryć.
Jedno podejście do Kid A nie wystarczy. Tej muzyki nie da się tak łatwo oswoić. Niektóre utwory wręcz atakują swą surowością i nieprzystępnością. Zdarzają też fragmenty naprawdę wzruszające. Warto więc usiąść w nocy ze słuchawkami na uszach i raz jeszcze spróbować przedrzeć się przez ten album. Trud zostanie hojnie wynagrodzony.