Radio Sessions – tytuł właściwie mówi wszystko – nie zaskakuje. Przeciwnie, każdy, kto reprezentuje choć trochę obycia w świecie muzycznym może sobie wyobrazić, co taka płyta zawiera. Utwory zawarte na tym albumie, znane z innych płyt zespołu, powtarzają się, jak choćby otwierający ten cd-r Break Heaven (fakt, z pięknie brzmiącymi skrzypcami Bena Colemana). Break Heaven, oprócz wersji ze studia Maida Vale zagrany został również na koncercie z 3 października 1992 roku (a więc 10 miesięcy po występie w londyńskim studio) w kolejnym studiu BBC, tym razem w Oxford Road w Manchesterze. Ta druga wersja brzmi mniej surowo, jest bardziej dostojna i wyważona. I gitara Wilsona brzmi ciekawiej, i klawisze Barbieriego czulej wypełniają tło, a nad wszystkim królują jak zwykle wszechwładne skrzypce Colemana.
 
Nagrania z koncertu radiowego w Manchesterze brzmią też bardziej przebojowo w porównaniu do zapisu z Maida Vale. Days In The Trees słucha się z przyjemnością, jak jednego z przebojów, które No-Man spokojnie mogłoby wylansować, gdyby tylko cały przemysł muzyczny inaczej podchodził do nagrań mniej popularnych wykonawców. Niestety – jak pewnie wiecie – jest inaczej, toteż takimi perełkami, jak wspomniane Days … czy też wspaniała ballada Watching Over Me raczą się nieliczni fani dobrej muzyki.
 
Na płycie, oprócz wspomnianych wyżej nagrań, które z pewnością wyróżniają się in plus można spokojnie polecić utwór Taking It Like A Man. No-Man zaskakuje nas - i tu uwaga – grą chwalonego przeze mnie wyżej … Bena Colemana. Jednak wcześniej jego skrzypce przyzwyczajały nas dotąd do liryczno – romantycznej barwy, sugerującej błogi stan ducha i lekkość serca. A w Taking… następuje zupełna odmiana: partie zagrane przez skrzypka są bardziej ostre, powiedzieć że drapieżne to wcale nie eufemizm. Takich muzycznych momentów, w których zespół pokazuje „pazur” jest na Radio Sessions niewiele. W sumie też chyba nikt nie oczekuje, że grupa nagle zacznie grać równie ostro, co Porcupine Tree. To przecież inny zespół, inna muzyka i innego rodzaju odbiorca.
 
Nie będę owijał w bawełnę. Radio Sessions to nic nadzwyczajnego. Ot, po prostu płytka dla fanów wydana jako CD-R, z czarno-białym zdjęciem i jednostronnym opisem znajdujących się na płycie nagrań. Większość z tych nagrań znamy z innych płyta No-Man, zazwyczaj w ciekawszych lub bardziej dopracowanych wersjach. Czy polecam? Cóż, w moim przekonaniu tylko fanom.