Madonna nigdy nie była, nie jest i raczej nigdy nie będzie postacią z mojej ulubionej muzycznej bajki. Kiedy przypomnę sobie początki jej kariery, to te jej przeboje zupełnie mi się nie podobały. Uważałem je za zbyt banalne. Kiedyś na wysokości “Like A Prayer” mój kolega, zajadły fan klasycznego rocka, metalu, hard-rocka, prog-rocka i podobnych , powiedział – Mów sobie co chcesz, ale jest to bardzo dobrze zrobione. Zrobiłem oczy jak pięć złotych, zdziwko mnie poważne chapło, bo kto jak kto , ale on? Jednak potem uświadomiłem sobie, że ma racje. Co by o Madonnie nie powiedzieć, to profesjonalistka pełną gębą, błędów w swojej karierze nie popełniała i dlatego od prawie ćwierć wieku cały czas jest na topie. Chyba tylko Rolling Stonesi trwają tam dłużej.
Inaczej na nią spojrzałem przy okazji piosenki “Justify My Love” - bardzo dobry numer skomponowany przez Lenny Kravitza, a do tego rewelacyjny teledysk. Kilka lat później pojawił się świetny album “Ray of Light” nagrany przy pomocy Williama Orbita. Doskonały album popowy, równocześnie jak na taką produkcję, bardzo ambitny artystycznie.
Ostatnia jak dotąd płyta artystki “Confessions on A Dance Floor” jest pozycją bezpieczną. Madonna wykorzystała panującą modę na lata osiemdziesiąte, na disco. Ci co chcą bez problemu doszukają się podobieństw do elektropopowych wykonawców sprzed ćwierć wieku, jak Visage, a nawet Jarre’a, również do jeszcze starszych wykonawców dyskotekowych. I taka płytę przy pomocy kilku muzyków przyrządziła. Pomysł , żeby “Hung up” oprzeć na “Gimme Gimme Gimme” Abby sprawdził się rewelacyjnie. Singiel z tym utworem hulał na listach przebojów całego świata przysparzając autorom mnóstwo chwały i jeszcze więcej kasy. Muzycznie jest to zupełnie niezła płyta. Kilka utworów szybko i przyjemnie od razu wpada w ucho, a “Isaac” zdradza większe ambicje. “Hung up” jest świetny, bez względu na to, że oparte na cudzym pomyśle. A może właśnie dlatego. Podoba mi się również “Sorry”, “Push”, Like It or Not” i “I Love New York”. Cały album to dwanaście tanecznych numerów , do tego połączonych ze sobą, tworzących jedna całość, co doskonale sprawdza się na imprezach. Wszystkie utwory są podobne zaaranżowane, tempo poszczególnych utworów jest podobne, przez to cała płyta jest nieco monotonna. Ale tak miało być, bo to jest rzecz bardziej do skakania, niż do słuchania.