Herr Got! Cóż za nazwa! I okładka. A gdy dodać, że za mikrofonem stoi kobitka, nietrudno się domyślić jaką muzykę ów zespół wykonuje. Tak, tak – gotyk. Przy tym w nieco 'progresywnym' sosie. Powstali sześć lat temu, wydali jedną płytę, potem drugą... Trzecią, zatytułowaną Forever Will Be Gone, właśnie trzymam w ręce. Ostatnią część trylogii – trylogii o miłości oczywiście. Muzyczne inspiracje pani wokalistki wedle strony zespołu: „love and life”. Inspiracje liryczne: „life and love”. I wszystko jasne. Tych inspiracji panowie i pani generalnie mają dość sporo, i to takich, których trudno byłoby się po nich spodziewać. Na przykład Led Zeppelin. W życiu bym nie przypuszczał. No, wpadłbym na to z racji riffu w To Choke You Now, który jest nieco podobny do słynnego Kashmir. A w zasadzie... to jest TEN SAM riff. Norwedzy bezczelnie zerżnęli jeden z najsłynniejszych motywów w muzyce rockowej i jeszcze pewnie myśleli, że nikt machlojki nie spostrzeże. No dobra, przyjmijmy, że to niewinny cytacik, który każdy ma zauważyć, bo przecież kto byłby tak naiwny, żeby, dajmy na to, wydać fragment delikatnie zmienionego Władcy Pierścieni pod własnym nazwiskiem... Prawda?
Sama muzyka jest rewelacyjna. Kapitalnie zaśpiewana (ale chwileczkę... miała swym głosem czarować kobieta!). Aktualnie płynący utwór długi, lecz ani przez chwilę się nie nudzi. Instrumentalny majstersztyk. Dziwnie znajomy. I z gotykiem jednak ma niewiele wspólnego... Cholera, po prostu nie wyłączyłem jeszcze wrzuconych dla porównania na ruszt Zeppelinów. A miało być tak pięknie...
Nie jest. Pal licho niemożebną wtórność i wspomniane zapożyczenie. W tej muzyce nie ma ducha. Napisali grajkowie parę utworów i je nagrali od niechcenia, byle się nie zmęczyć, byle wytwórnia dała spokój. Tak to niestety wygląda z perspektywy słuchacza. Nie kwestionuję technicznych umiejętności twórców – żenady nie ma, a Cat, choć głos ma mało oryginalny, swoją robotę wykonuje tak jak powinna. I ani trochę lepiej.
Nie chciałem tego napisać, bo często gdy widzę wzmiankę o Mortal Love, ta nazwa się przewija. Ale muszę niestety. Mandylion. The Gathering. Nie tylko i wyłącznie – jest też miejsce dla Within Temptation, nawet Rammsteina, gdy uruchamia się niemiecki męski wokal w While Everything Dies. Poza tym trochę delikatnej elektroniki, pianinko, syntezator, słodzenie i to cała reszta wszystkiego, czego fani takiego grania mogą oczekiwać. Szepty, wiolonczela, dwugłosy. Wszystko słyszane już siedemdziesiąt dwa razy. A przede wszystkim słyszane w ładniejszej otoczce. Jest – nie powiem – parę naprawdę zgrabnych fragmentów, choćby w tym nieszczęsnym kaszmirowym To Choke You Now. Nawet miniaturka As We Can Not be One, choć raczej mało ambitna, trochę przyjemności dostarczyć może. Właściwie, trudno powiedzieć, że to jest zła płyta. Jest po prostu w ohydny sposób przeciętna.
Nie znam wcześniejszych płyt norweskiej grupy, ale z tego co wiem nie wyróżniały się niczym szczególnym spośród natłoku formacji z kopią Anneke Van Giersbergen na wokalu. Ponoć brzmiały dokładnie tak jak Forever Will Be Gone. Ktoś pewnie nawet je kupił i nawet mu się spodobało. I trudno się dziwić, bo przecież wszystko ktoś kupuje i komuś się podoba. I na nowe dziełko Skandynawów kilka osób wyda parę groszy. W końcu taki znowu zupełny gniot to nie jest i posłuchać można bez obrzydzenia. Tylko po co?