Dobra i ciekawa płyta, stylistycznie od Sasa do Lasa. „Spanish Night” z hiszpańskimi dodatkami – idealne na singiel, do puszczania w stacjach nawet dla ogólnej ludożerki. „Last Drink” – smooth-jazzowy fortepian solo (mniam!) z jakiegoś zadymionego klubu o godzinie trzeciej – czwartej rano. „My Own Way” – progresywna ballada nieco w stylu wczesnego Galahad. „Scar Folk” folkowy numer „podrasowany” trochę rockowym instrumentarium. „Why?” – miniatura na gitarę akustyczną , nieco stylizowana na muzykę dawną.
Niezły rozrzut, nieprawdaż? Teraz powinienem napisać, że to mimo wszystko do siebie pasuje. No , pasuje. Jak świni kamizela. Co z tego? Ba, właśnie, że nic. Są to rzeczy na tyle wysokim poziomie, że szybko przestałem zwracać uwagę na ten hulający eklektyzm. „Twisted” mi się podoba. Na początku musiałem trochę przywyknąć do tej różnorodności , ale teraz nie mam do tego większych zastrzeżeń. Może tylko jedno nagranie mi nie podchodzi – „Hold on” . Reszta – jak najbardziej.
Wydaje mi się, że muzycy TFT i ja mamy coś wspólnego – lubimy debiut Ritual. Tak mi się wydaje, może nie mam racji. Ale jak pamiętam te kilkanaście lat temu Ritual dość odkrywczo połączył współczesnego prog-rocka, prog-metal z fokowymi dźwiękami. Echa tamtych pomysłów słychać też i na „Twisted”. Przy czym akcenty przesunięto w stronę folku i muzyki dawnej.
QuiXote Music specjalizuje się raczej w prog-rocku, a na tej płycie jest go może z kwadrans. Reszta to rzeczy , które się o niego nawet nie ocierają. Nie, to nie jest ostrzeżenie - bo i przed czym? Dobrą muzyką? Raczej przygotowanie potencjalnego słuchacza, że dostanie do słuchania niezłą mieszaninę.