Uwielbiam szarlotkę – zwłaszcza ciepłą, jeszcze z pieca. No i okraszoną gałką lodów waniliowych. I polaną odrobiną roztopionej gorzkiej czekolady. Pychota po prostu! Pychota.Nie jest to może za bardzo wysublimowany deser (w porównaniu do pana cotta czy tiramisu), ale za to przypominający odległe dzieciństwo, zapach sadu. I smakuje zawsze i wszędzie.
Seemed like everything is going so fine
But I was so blind
Ostatnio wpadają mi do rąk i odtwarzacza muzyczne dokonania zespołów zza naszej wschodniej granicy. Apple Pie – jest jednym z nich. Szczerze powiedziawszy – rośnie nam wielkomocarstwowa Rosja w obszarze rocka progresywnego. Tak – drodzy czytelnicy. Rosjanie mają niesamowity potencjał wykonawczy (przywołać należy takich artystów jak Siergiej Dudin, Little Tragedies, Dyonisos czy też uzbecki Fromuz). Dźwięki umieszczone na Crossroad nie są niczym nowym. Muzycy z Kurska nie eksplorują żadnych nowych muzycznych lądów, nie wyważają żadnych drzwi. Ktoś może nazwałby to wtórnością. Oczywiście album jest wtórny aż do bólu. Te dźwięki słyszeliśmy już kiedyś tam, przez kogoś zagrane (Spock’s Beard, Dream Theater, Liquid Tension Experiment). Ale jednak jest coś przyciągającego i bardzo frapującego w Crossroad. To pasja i radość grania. Muzycy (świetni) nagrali album tak pomiędzy swoimi zawodowymi obowiązkami (lekarz otolaryngolog, inżynier, muzyk w orkiestrze wojskowej). I co więcej, nagrali album ZNAKOMITY.
Po drugie: nie słychać, że to Rosjanie. Teksty angielskie, śpiewane w języku Szekspira i w dodatku bez akcentu. (znajomy native speaker zapytał czy to Amerykanie). Szacunek po prostu. Taki chociażby (zupełnie niezły) Mechanical Poet odstrasza właśnie „norweskim” angielskim.
Po czwarte: Spock’s Beard. Po pierwszym przesłuchaniu powiedziałam sobie tak: zarówno Neal Morse, jak i Spock’s Beard NAPRAWDĘ NUDZĄ I NIESTETY NIE MAJĄ MUZYCZNIE NIC DO POWIEDZENIA. Smutna to prawda. Rosjanie przejęli pałeczkę!
Tyle. Zdecydowanie polecam! Dzięki MALS!