Ocena:
7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
21.02.2007
(Recenzent)
Gilmour, David — Arnold Layne
Zdanie zawarte we wkładce do płyty wyjaśnia wiele (jak nie wszystko). „Dedykowane Sydowi Barrettowi”
Bo, by tak rzec, dziwna to płytka. Raptem trzy nagrania, z czego dwa, to wersje tego samego utworu. Wszystkie wykonania – to fragmenty koncertów.
Arnold Layne to pierwszy przebój grupy Pink Floyd. Hit z czasów, gdy w grupie nie było Davida Gilmoura, a ton jej poczynaniom nadawał Syd Barrett. To też jego kompozycja. Dziś oczywiście jawiąca się nam jako klasyka brytyjskiej psychodelii. Ale jeśli zastanowić się dłużej nad tym nagraniem – nie ma w nim nic odkrywczego. Zwykła melodia, przyozdobiona kosmicznymi wstawkami organów Farfisa w wykonaniu Ricka Wrighta, oparta na niepokojącym, acz może teraz zbyt przewidywalnym riffie gitarowym Barretta. Żadnych wodotrysków, no może poza zabawnym i dość odważnym, jak na ówczesne czasy tekstem opowiadającym historię gościa, co kolekcjonował damską bieliznę.
Na płytce nagranie śpiewa najpierw David Bowie. No cóż, w jego wykonaniu tekst Arnold Layne brzmi bardzo wiarygodnie (Arnold Layne had a strange hobby, collecting clothes moonshine washing line…) – jakoś nie muszę się specjalnie wysilać, by zobaczyć Bowiego buszującego wśród sznurów z damską bielizną. Wokalnie – jest poprawnie, zważywszy, że jednak w oryginale głos Syda miał inną barwę, można się jednak przyzwyczaić. Bowie śpiewa z właściwą sobie chrypką, w trochę wolniejszym tempie. Mimo wszystko jego wykonanie jest lepsze, niż następny na płycie kawałek z Richardem Wrightem na wokalu. Tu już zupełnie zwyczajnie się robi. I gdy już przyzwyczaimy się do tego nagrania, Gilmour serwuje nam największą niespodziankę. Bo dodatkowo na płycie znalazł się utwór „Dark Globe”. Również kompozycja Syda Barretta (oryginalnie wydana na płycie The Madcap Laughs z 1970 roku). Niespodzianka to tym bardziej, że nagrania dokonano podczas trasy koncertowej Gilmoura latem 2006 roku, prawdopodobnie na pierwszym z koncertów, na którym David Gilmour dowiedział się o śmierci Barretta. To świetne nagranie, aż dreszczy można dostać z wrażenia. Tym bardziej wstrząsająco brzmią wersy piosenki „Oh where are you now”.
No właśnie, gdzie jesteś Szalony Diamencie…
To EP’ka. Okazjonalna. Zatem oznacza to, iż nie będzie wznawiana po latach. Dla fanów pozycja obowiązkowa, dla reszty – można posłuchać. Dlatego, obiektywnie rzecz ujmując, „tylko” siódemka.