Hymn krakowskich średniowiecznych żaków w art-rockowej aranżacji? Okazuje się, że można i tak.

Istniejący od kilku lat poznański Amaryllis postawił przed sobą niełatwe zadanie połączenia ze sobą dwóch bardzo odległych dźwiękowych światów: muzyki dawnej i rocka progresywnego. Na pomysł stworzenia takiej muzycznej mikstury wpadł założyciel formacji, Marek Domagała. Inspiracją stała się średniowieczna pieśń Maria Martem.

Obecnie grupę tworzy siedem osób. Są w tym gronie samoucy, ale są też absolwenci muzycznych szkół. Dwie różne rzeczywistości spotykają się więc również na tej płaszczyźnie. Jakie są efekty?

Singiel Prologos, z racji swej objętości, daje tylko częściową odpowiedź na to pytanie. Szerszą perspektywę z pewnością dają występy Poznaniaków na żywo (polecam). Skoncentrujmy się jednak na dźwiękach zawartych na singlu.

Otwiera go Breve Regnum. To właśnie, wspomniany hymn średniowiecznych żaków. Najpierw Subtelne dźwięki lutni, po nich następują partie elektrycznej gitary. Towarzyszy im delikatny wokal Ewy Domagały. W Breve Regnum usłyszeć można coś, co w muzyce Amaryllis intryguje mnie najbardziej: dyskusje „lutni” z gitarami. Ciekawe jak żacy sędziwego powiedzieli by na taką interpretację ich hymnu…

Lux umbra dei odsłania trochę bardziej kameralne, spokojniejsze oblicze grupy. W Prologos natomiast, do głosu dochodzą znów gitary. Średniowieczna aura usuwa się trochę na bok (lecz jest wyczuwalna). Amaryllis prowadzi nas gdzieś w pobliże muzycznych rejonów kojarzonych z Dream Theater. Zdyscyplinowane, melodyjne gitarowe granie i kolejna porcja rozmów lutni z gitarami.

Chciałoby się posłuchać więcej, ale na to trzeba jeszcze trochę poczekać. Zresztą, natura singli jest taka, że pełnią rolę przystawki a nie głównego dania. 18 minut muzyki zawartej na Prologos daje nadzieję, że danie przygotowywane przez Amaryllis będzie smakowite.

Z gwiazdkowymi ocenami poczekamy na zasadniczy album.