ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Thunder ─ Robert Johnson`s Tombstone w serwisie ArtRock.pl

Thunder — Robert Johnson`s Tombstone

 
wydawnictwo: Frontiers Records 2006
 
1. Robert Johnson`s Tombstone/ 2. Dirty Dream/ 3. A Million Faces/ 4. Don't Wanna Talk About Love/ 5. The Devil Made Me Do It/ 6. Last Man Standing/ 7. My Darkest Hour/ 8. Andy Warhol Said/ 9. What A Beautiful Day/ 10. It's All About You/ 11. Stubborn Kinda Love
 
Całkowity czas: 52:46
skład:
Danny Bowes, Luke Morley, Ben Matthews, Chris Childs, Gary 'Harry' James
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,1

Łącznie 2, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
15.01.2007
(Recenzent)

Thunder — Robert Johnson`s Tombstone

Robert Jonhson sprzedał duszę diabłu. Na rozstaju dróg sprzedał. Sprzedał duszę diabłu za talent. Taka jest prawda. Każdy ci to powie. No bo jakże mogło być inaczej. Był sobie muzyk, gitarzysta bluesowy, ani lepszy, ani gorszy od innych. Przeciętny. Grał sobie latami, tu i ówdzie. Aż tu w ciągu krótkiego czasu nagrał kilkanaście takich numerów, z których wiele stało się standardami. A potem umarł. Diabeł musiał w tym swoje palce maczać. I na pewno znajdą się tacy, którzy na własne oczy widzieli diabła czekającego na duszę Roberta Johnsona nad jego trumną.

„Katuje” nas Lothien nowymi wyrobami Europe, a czego ja nie mogę zająć się Thunderem? To tama sama półka co Europe, a nawet nieco wyższa niż recenzowane przeze mnie wcześniej Survivor , House of Lords lub Avalon. Przy okazji jednej z tych recenzji dostałem maila od jednego z czytelników, który napisał, że taka muzyka dalej ma wzięcie, dalej jest słuchana i fajnie , że ktoś o niej się na naszych łamach pisze. Poza tym bardzo mi zachwalał ostatnią (wtedy) płytę Thunder „The Magnificent Seven”. To oni jeszcze żyją? – padło w tym momencie sakramentalne pytanie. Ano żyją. Poza radiem, telewizją i wielkimi wytwórniami pchają ten swój muzyczny wózek, wydając swoje płyty w niewielkich firmach, ale żyją i mają się całkiem nieźle. Zdaje się, że w Japonii dobrze im się wiedzie.

Do niedawna z Thundera miałem tylko zestaw obowiązkowy , czyli oplatynowany debiut z 1990 roku – „Back Street Symphony”. Dobra płyta, zespół też, ale nie do końca trafił w swój czas. Zdążyli jeszcze odnieść sukces, ale zaraz potem przyszedł grunge i muzyka proponowana przez nich (amerykańskie heavy aluminium/ pudel metal) drastycznie straciła na popularności (a w ogóle to brytyjska kapela grająca po „amerykańsku”) . Ale popularność popularnością, jednak poziom trzeba trzymać. Nagrobek Roberta Johnsona to płyta bardzo dobra, chyba najlepsza z kilku ostatnio wydanych. Nieznacznie gorsza od debiutu. Początek płyty zgodnie z tytułem płyty bluesowy, akustyczny. Taka będzie cała? Może być . Thunder akustyczne rzeczy popełniał wcześniej z dobrym skutkiem zresztą. Ale po kilkudziesięciu sekundach wchodzi zespół w całej swojej zelektryfikowanej i pełnodecybelowej okazałości. Luke Morley, gitarzysta i lider kapeli powiedział, ze ten utwór, tytułowy z najnowszej płyty to jeden z najlepszych kawałków jakie kiedykolwiek napisali. Trudno się z nim nie zgodzić, bo na zachętę , na sam początek płyty dostaliśmy wspaniałego rockera, godnego stania się hard-rockowym klasykiem. Materiał z tej płyty do najrówniejszych nie należy, bo jak zwykle, kilka utworów ze środka płyty nieco odstaje poziomem od pozostałych. Ale to sprawdzony zabieg. Coś fajnego na początek i na koniec, a w środku jakiegoś zakalca można upchnąć. Najważniejsze, żeby zachęcić, a potem żeby dobre wrażenie pozostało. Jak zwykle ostatnio to bywa - jak hałasują to mi się podoba, a jak grają ballady – to już zwykle nie bardzo. Nie wiem, czy mi się gust zmienił, czy te współczesne ballady jakieś takie na „odwal się” robione – byleby coś było? Niemniej nowa płyta Thunder godna polecenia jest. Jak się komuś nowe Europe spodobało, to o tego Thundera też powinien zahaczyć. A poza tym grają koncert w Warszawie 16 marca. Może by się wybrać?

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.