1.On A Perfect Day [07:47]/2. Skeletons At The Feast [06:33]/3. Is This Love [02:51[/ 4. All That`s Left [04:45] /5. With Your Kiss [11:46] 6. Sometimes They Stay, Sometimes They Go [04:31] 7.The Slow Crash Landing Man [05:47]/ 8. Wherever You Stand [05:09]/ 9. Hereafter [05:01] /As Far As The Mind Can See: 10. Part 1: Dreaming In The Age Of Answers [04:49]/11. Part 2: Here`s A Man [03:28]/ 12. Part 3: They Know We Know [03:18] /13. Part 4: Stream Of Unconsciousness [05:23]/ 14. Rearranged [06:07]
Ocena:
4 Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
06.12.2006
(Gość)
Spock’s Beard — Spock’s Beard
Niech czytelnicy serwisu wybaczą mi szczerość wypowiedzi. Ostatnie muzyczne dokonania Spock`s Beard mnie nudzą. Nudzą od bezbarwnej Feel Euphoria, po wysłuchaniu której wcale euforycznie się nie poczułam. Wydawać by się mogło, że odejście z zespołu Neala Morse`a przyniesie zespołowi nowy impuls i zapoczątkuje zmianę. Niestety moje (i chyba nie tylko moje) rozczarowanie było wielkie. Poprzedni album grupy – Octane- również nie wniósł nowej jakości i jeszcze bardziej zniechęcił mnie do kibicowania poczynaniom zespołu. A kiedyś (czyli jakieś 8-10 lat temu) nazwa Spock`s Beard powodowała u mnie dreszcze emocji i ekscytacji. Niestety człowiek się starzeje, a skoro się starzeje - zaczyna wymagać.
Słuchając najnowszego albumu „spoków” straszliwie się znudziłam i zirytowałam. Najgorsze jest to, że muzyka zawarta na albumie wcale nie jest AŻ TAK ZŁA. Teoretycznie spełnia wymagania każdego przeciętnego fana rocka progresywnego. Podczas domowych odsłuchów wynotowałam kilka punktów, które uzasadniają moją niską ocenę najnowszego dzieła Spock`s Beard.
- długość płyty: album jest długi. Stanowczo za długi. Mój czas jest zbyt cenny by wykorzystywać go na słuchanie siedemdziesiecio minutowych gniotów. Gdyby skrócić ten album o 20 -25 minut z pewnością słuchałoby się go lepiej. Panowie nie potrafią (a może nie chcą) dokonać selekcji nagranego materiału. Skutkiem czego cierpi słuchacz. Litości!!!
- przewidywalność, nuda, brak pomysłów i standard: odnoszę wrażenie, że najnowszy album zespołu powstał na siłę i najzwyczajniej w świecie jest nieciekawy. Dźwięki są tak znajome, tak standardowe, jak spod muzycznej sztancy. Takie typowe granie Spock`s Beard, skomplikowane „niby nic” i niestety „nic”. Czegóż na tej płycie nie ma. Jest quasi zeppelinowy czad w Wherever You Stand (dawno panowie tak nie przywalili), jest oczywiście wielowątkowa, skomplikowana pod względem formalnym suita, (As Far As The Mind Can See), jest urokliwa balladka (All That`s Left,Hereafter ).Są skomplikowane struktury melodyczno-rytmiczne, ładne solówki. Ale…..właśnie tu leży „pies pogrzebany”. Cały wysiłek zespołu zmarnowany został przez…brak jakiejkolwiek idei utworów. Kompozycje są po prostu słabe, nieciekawe i bardzo schematyczne. Takie to wszystko posklejane, poukładane na zasadzie puzzli. Zabrakło pomysłu na całość. Nie ma w tej muzyce grama lekkości, atmosfery, zwykłych uczuć. Szkoda.
Muzycy Spock`s Beard to świetni instrumentaliści. Potrafią grać, ale to TYLKO rzemiosło na wysokim, niedostępnym dla wielu poziomie. Niewiele jest w tej muzyce autentyczności, więcej w niej pragmatyzmu i muzycznego wyrachowania. Najnowsza propozycja Spock`s Beard to siedemdziesiąt siedem minut bezbarwnej muzyki do zapomnienia. Niestety.