Składanki mają to do siebie, że często trafiają w ręce ludzi, którzy nie do końca są przekonani o potrzebie zakupu kolejnego longplaya zespołu. Oczywiście mam na myśli tu tzw. składaki typu The Best of. Czy Resonance, zarówno część pierwsza, jak i druga, to takie klasyczne składanki? Nie, raczej nie. Dlaczego?
Bo gdybyśmy próbowali zestawić na jednej płycie balladę Are You There? z rozpoczynającym Resonance 2 utworem Lovelorn Rapsody to powiem szczerze, wyszedłby nam cokolwiek dziwny koktajl. Wiem, nikt tego nie próbuje zestawiać, tym bardziej, że łomocik, któren został nam zaserwowany przez Anathemę na początku tej płyty może wywołać lekkie zdumienie u osób, nie znających dawnego wcielenia zespołu. Tego wcielenia mkhroczneho J, z prężeniem klaty, strojeniem groźnych min i wstrząsaniem rozwichrzoną grzywą. Wiem, i z perspektywy czasu stwierdzam, że słusznie tamten etap można uważać już za zamknięty. Ani muzycznie nie jest tu ciekawie, a tym bardziej „wokalnie” (samo użycie tu słowa wokal jest semantycznym nadużyciem).
Sweet Dreams jest już dużo ciekawsze. Gdyby jeszcze wyłączyć wokaliście mikrofon, to już zupełnie byłoby „w pytke” (jak mawiają polskie wersje Beavisa i Butt-heada). Muzycznie utwór jest dopracowany, rzężenie gitar i świszcząca w tle solówka a’la Iron Maiden to nie wszystko, co Anathema nam tu chciałaby pokazać. I dalej się to rozwija. Jak choćby w hammettowskie solówki w Sleepless ’96.
Naprawdę ciekawie robi się, gdy do głosu dochodzi Anathema, którą znamy i kochamy z ostatnich płyt. Killer w postaci A Dying Wish to absolutna energia. To jak jazda sportowym wozem po autostradzie. I nic dziwnego, że ten nastrój nie mija. Bo dalej są nagrania z płyty Alternative 4, poprzedzone nagraniem Hope (znakomita deklamacja Roya Harpera i jeszcze fajniejsze solo gitarowe).
Skoro Resonanse to nie składanki, to co to jest zapytacie. No niby to jest składanka, ale przecież jakże różna od tego, co serwują nam na co dzień media okołomuzyczne.
Ostatecznie – ocena tylko 5, bo to album jakich wiele. Nic nowego dla fana tu się nie znajduje, a nie należy specjalnie liczyć, że dzięki takiej płycie wzrośnie liczba słuchających podobnej muzyki. Można posłuchać, ale bez przesady…