ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Nexus ─ Metanoia w serwisie ArtRock.pl

Nexus — Metanoia

 
wydawnictwo: Record Runner 2001
 
1. Eterna Reccurencia Uno 1:21
2. Grito Primal 1:41
3. Metambo 5:43
4. Plantea Herido 3:02
5. Despertar Dento de un Sueo 9:23
6. Hacia la Luz 5:04
7. Metanoia 7:47
8. La Tentacion del Mundo 7:27
9. En las Manos de Dios 14:45
10. El Mensaje 0:31
11. El Nexo Universal 5:13
12. Ten Cerca del Fuego 7:17
13. Eterna Reccurencia Duo 3:07
 
Całkowity czas: 72:21
skład:
Carlos Lucena –g. / Mariela Gonzales –voc. / Lalo Huber –key. / Luis Nakamura –dr. / Daniel Ianniruberto –bass
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,2
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,3
Arcydzieło.
,2

Łącznie 8, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
05.02.2002
(Recenzent)

Nexus — Metanoia

Ten argentyński zespół już od czasu swojego debiutu zdaje się robić prawdziwą furorę na całym niemal świecie, najwyższy czas więc, aby coś więcej o nich napisać. Nie dane mi było co prawda dotrzeć do pierwszego albumu grupy „Detras del Umbra”, ale z rozmaitych opinii i przeczytanych recenzji wnioskuję, że recenzowana tu płyta stanowi jego naturalną kontynuację. Muszę się przyznać, że strasznie niecierpliwie czekałem na ten krążek, nieczęsto bowiem mam okazję dotrzeć do muzyki zespołu z tak odległego i jakby nie było dość odmiennego kulturowo zakątka świata, niezmiernie więc byłem ciekaw zawartości „Metanoia”…

Jak się jednak okazało jedynym „egzotycznym” elementem na tej płycie są śpiewane po hiszpańsku teksty, bowiem muzycznie mamy tu do czynienia z niemal klasycznie pojmowanym rockiem symfonicznym, inspirowanym dokonaniami przede wszystkim Yes i tria ELP. Piszę „niemal” bowiem na całe szczęście Nexus nie jest jedynie w prostej linii naśladowcą wielkich mistrzów, ale należy do wąskiego grona tych wykonawców, którzy potrafią twórczo wykorzystywać wpływy swoich protoplastów i tworzyć na ich podstawie nową, doskonałą muzykę. Momentalnie nasuwa mi się skojarzenie z innym niedawnym odkryciem –Hamadryad, choć muzycznie oba zespoły dosyć się jednak różnią. W przypadku Nexus znakiem rozpoznawczym są rozbudowane i bardzo „emersonowskie” partie klawiszowe, które zdecydowanie dominują na płycie i przesądzają o jej charakterystycznym brzmieniu. Gitary są odpowiedzialne głównie za rytmikę kompozycji i jak na taki rodzaj muzyki wyjątkowo ciężkie i nisko nastrojone, co w połączeniu z typowo współczesnym i nienagannym brzmieniem daje naprawdę potężny efekt. Gdy natomiast wysuwają się na pierwszy plan, robią to naprawdę w wielkim stylu i ich pojedynki z klawiszami oraz doskonałe solówki są jednymi z jaśniejszych punktów tego krążka. Zresztą na „Metanoia” słychać właśnie przede wszystkim bardzo duże zaangażowanie twórców w wykonywaną muzykę i zaryzykowałbym stwierdzenie, że to dzięki temu album zdecydowanie wybija się ponad przeciętność. Doskonałe aranżacje i pełne prawdziwej pasji wykonanie robią niesamowite wrażenie na słuchaczu. Nie jest to jednak łatwa w odbiorze płyta: rozbudowany, „zapętlony” i cudownie rozwijający się koncept posiada co prawda momenty, które już przy pierwszym przesłuchaniu zapierają z wrażenia dech w piersiach, jednakże dla pełnego doświadczenia jego siły i piękna wymagane jest co najmniej kilka przesłuchań. To niesamowite zresztą jak zmieniają się odczucia wraz z sukcesywnym zgłębianiem tej płyty: samo zaakceptowanie tego krążka zajęło mi ze trzy przesłuchania, polubienie jeszcze następnych kilka… Największą batalię stoczyłem z wokalami, bo choć Mariela Gonzales posiada silny i poprawnie brzmiący głos, to jej dosyć niska tonacja i charakterystyczny sposób śpiewania nie do końca mi odpowiadały. Wkrótce jednak przekonałem się i do niej, a dziś uważam jej wokale za kolejny mocny atut płyty i to wcale nie za sprawą obejrzanych w internecie zdjęć zespołu.

Bez wątpienia Argentyńczycy stworzyli bardzo silny krążek, czego dowodem niech będzie sam fakt, że zdołali mnie do niego przekonać, a zwykle jestem dość sceptycznie nastawiony do tego rodzaju art-rocka. Album praktycznie nie posiada jakiś znaczących uchybień, przez cały czas trwania zachowując wysoki poziom. Świetne, dominujące partie klawiszy, połączone z niezłymi gitarami oraz doskonale rozwijającymi się kompozycjami z umiejętnie rozplanowanym napięciem pozwalają mi stwierdzić, że jest to perełka niemalże na miarę wspomnianego już wyżej Hamadryad… Nic dziwnego, że cały świat zwariował na ich punkcie!!

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.