ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Samael ─ Reign Of Light w serwisie ArtRock.pl

Samael — Reign Of Light

 
wydawnictwo: Galactical Records 2004
 
01 Moongate 3'31
02 Inch'Allah 3'29
03 High Above 3'58
04 Reign Of Light 3'51
05 On Earth 4'03
06 Telepath 3'35
07 Oriental Dawn 4'24
08 As the sun 3'40
09 Further 3'59
10 Heliopolis 3'57
11 Door Of Celestial Peace 4'05
 
skład:
Vorph. : Guitar and Vocals / Makro : Guitar / Mas : Bass / Xy : Programming, Keyboards, Percussion / Guest appearances by Sami Yli-Sirnio, Sitar and Sandra Schleret, Vocals
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,2
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,1
Album słaby, nie broni się jako całość.
,2
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,2
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,4
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,12

Łącznie 26, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Ocena: 6 Dobra, godna uwagi produkcja.
16.01.2006
(Recenzent)

Samael — Reign Of Light

PROLOG

Czego tu szukasz, mój stary przyjacielu?
Po latach spędzonych w oddaleniu przybywasz,
Niosąc ze sobą wspomnienia,
Któreś przechowywał pod obcym niebem,
Z dala od swej ziemi.

WSTĘP - TELEPATH

Przychodzisz z dwuznacznym uśmieszkiem na ustach niosąc pod pachą owo cuś. To jeszcze nie ta płyta, jeszcze nie przedmiot zacierającej ręce krytyki, lecz i tak się popastwimy. Telepath można spokojnie wrzucić do kosza na śmieci przy okazji głośno kurwując w stronę Xy i spółki. Żenada w kontekście takich dziełek poprzedzających regularne albumy jak na ten przykład Rebellion czy Exodus. Zarówno tytułowy Telepath jak i Inch'Allach to utworki cieniutkie zaś ich wariacje przypominają masło rozsmarowane na 100 kromkach, gdzie przy trzeciej masła brakło. Prawie 20 minut i prawie do dupy. Żadne prawie. I'm old Gandalf, I know. "Prawie" robi wielką różnicę.

ROZWINIĘCIE - PROLOG

Żaden żywy organizm nie może istnieć zbyt długo w warunkach absolutnej rzeczywistości, nie popadając w szaleństwo.

ROZWINIĘCIE - DOBRA RADA

Żaden zespół nie może istnieć zbyt długo nie popadając w rutynę i schematyzm, zaś wszelkie uogólnienia są niesłuszne. Wszelkie recenzje są subiektywne, nieweryfikowalne, stanowią upapiernienie / uinternienie "ja i jaki ja jestem mondry" recenzenta. Nic więcej. Szkoda czytać tych wszystkich wypocin. Nie czytajcie recenzji, słuchajcie za to muzyki. I słuchając popadajcie w szaleństwo, to akurat zdrowe. Czytanie recenzji to z kolei kompletna degeneracja.

ROZWINIĘCIE - PEWIEN STARY DOWCIP

Pewien przemysłowiec chciał zatrudnić solidnego pracownika na stanowisku, na którym czasem trza było ruszyć mózgownicą. Wszystkim zadawał to samo niebanalne pytanie: ile jest dwa razy dwa? Przychodzili matematycy i ekonomiści, przychodzili i każdy w końcu wywyodził, że powinno wyjść cztery. Aż nadszedł prawnik, zasunął żaluzje i pośród rodzącej korupcję ciemności zapytał: a ile ma być szefie? Spodobało się to szefowi, niemniej nadszedł recenzent i ozwał się w te słowa:
- Postawa prawnika wzbudziła pańskie tęsknoty i życzenia? Co by nie wymyślił dodać należy piątkę za styl wypowiedzi, który akurat mi się podoba bez względu na treść i to jest odpowiedź na pańskie pytanie.
I szef zatrudnił recenzenta.
Bo 2 x 2 może wynieść i pi, kiedy styl jest odpowiedni.
I na takim właśnie wciskaniu kitu polegają recenzje jak na przykład ta.

ROZWINIĘCIE - MOŻE WRESZCIE COŚ O PŁYCIE?

Hmmm....
Najprościej rzecz ujmując Samael kontynuuje manierę, której zapowiedzi można się już nieśmiało dosłuchać na Ceremony Of Opposites (1994), stokroć bardziej śmiało na Rebellion (1995), zaś w niedoścignioną kwintesencję przyoblekła ją Passage (1996). Czyli post-black-art-techno metal jak napisałem niegdyś.
Hmmm...
Teraz to już raczej "art"-techno-"metal". Albo prościej reg.
Zamierzona apokaliptyka brzmienia powoli stacza się w... no po prostu się stacza.
Ale co tam - samaelowskie metalisko - disco jest wciąż całkiem zgrabnie podane.
Moongate - przyjemne orientalne akcenciki, a jak poskakać można, wow!
Inch'Allach - umpa, umpa, sztampa, sztampa, ale ładne. Te generowane chórki wraz z melodią refrenu wprowadzają hm... zadumę....?
High Above - zupełnie jakby Eric Bana umierał po ciosie Brada Pitta przed murami Troji - znów udane chórki. Tylko w tym tempie to by zasnęli podczas pojedynku.
Reign Of Light - kompozycja tytułowa i wręcz wzorcowe disco z ładnymi efektami typu: "kanał lewy, kanał prawy". Szkoda tylko, iż czytając tekst można się popłakać nad upadkiem ambicji Vorpha.
On Earth - ach, to jest wręcz "metalowa" Enya ze swoim słynnym Orinoco Flow. Urocze.
"Detroit to Warszawa" - nawet nieźle wymówione, generalnie polecam jako ozdóbkę tego albumu.
Telepath - zdeformowany klon My Saviour z Passage, słabizna.
Oriental Down - jak na Samaela to zajebisty wstęp gitarowy i nic ponadto. Orientala brak, za to Down mamy w całej okazałości.
As The Sun - cienizna taka, że lepiej nic o niej nie pisać, zwlaszcza o banalnej do bólu partii gitarowej gdzieś pośrodku utworu.
Further - nic nowego, bo też nic nowego na tym albumie być nie może, niemniej nostalgiczne...słabe echa Moonskin z Passage i może Together z Eternal.
Heliopolis - orient aż tętni, a przecież to egipskie Miasto Słońca, skąd Rzymianie z lubością kradli obeliski. Najsłynniejszy z nich stoi dziś na Placu Św. Piotra, choć zamiast brązowej kuli na szczycie widnieje krzyż. A obelisk sprowadził Gajusz Juliusz Cezar Caliga znany potomnym jako wyuzdany potwór Kaligula. Zresztą, historycznie rzecz biorąc, obelisk nadal stoi w cyrku Kaliguli i Nerona. Zabawny ten Watykan.
Sam utwór to czyste umpa-umpa z ozdobnikami, zwłaszcza tymi ponownie kojarzącymi się z muzyką do Troji. Czyli ujdzie w tłoku.
Door Of Celestial Peace - tytuł wywołuje żywe skojarzenia z Celestial Dream - ostatniego utworu z albumu Staratovariusa Infinite (lepszego o niebo niż recenzowana pozycja). Fajne pląsy gitarowe gdzieś przed końcem nie mogą przesłonić miałkości tego kawałka będącego na szczęście finałem całego wydawnictwa.

NARESZCIE KONIEC ROZWINIĘCIA

Mój przyjacielu! Po co przyszedłeś naprawdę? Po co?
Żeby się ze mną napić? Żeby pogadać? Żeby mnie zranić?

Cytaty: Jorgos Seferis

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.