Oszałamiające sukcesy warszawskiej formacji Riverside leją miód na serca polskich fanów muzyki okołoprogmetalowej. Nasz kraj nareszcie jest dostrzegany. Polska przestaje być progmetalowymi „dzikimi polami”. Nie można jednak zapominać, iż w cieniu owych sukcesów powstają projekty godne uwagi, a tym bardziej promocji. Nie bez przyczyny wymieniłem nazwę Riverside w kontekście Out Of Body Experience ale o tym później...
Division By Zero powstał na gruzach poniekąd legendarnego Bronx. Muzycy tworzący zespół są aktywnymi artystami nie ograniczającymi się w swoich muzycznych poszukiwaniach do jednej stylistyki. Zaangażowani są (lub byli) w poczynania MAP, Kat i Darzamat zatem nie ma mowy o amatorszczyźnie i to jest wyraźnie słyszalne na niniejszej EP-ce, która jest drugą w karierze zespołu po Code Of Soul z 2004 roku.
Out Of Body Experience jest tak naprawdę jedną, blisko szesnastominutową suitą składającą się z pięciu odsłon. Gdy zaprezentowałem ów materiał znajomym z zagranicznych forów progmetalowych otrzymywałem pochlebne opinie z powtarzającym się „very Riverside’ish”. Cóż, mogę się zgodzić, iż odnajdziemy tu pewne podobieństwo do Riverside wynikające być może z podobnej maniery wokalnej Sławka i Mariusza. Nie mogę się jednak zgodzić z okrzyknięciem Division By Zero klonem Riverside lub nawet (w łagodniejszej wersji) ich naśladowcami. Division By Zero podąża kompletnie w innym kierunku skłaniając się bardziej ku muzyce metalowej w przeciwieństwie do Riverside, który moim zdaniem romansuje z progmetalem bardzo sporadycznie. Niesamowity klimat Out Of Body Experience pozwala na zaszufladkowanie DBZ jako zespołu nurtu bliskiego dark progressive. Słuchacz ma wrażenie brodzenia w tajemniczym dymie nierealnego i tajemniczego świata, który wciąga i hipnotyzuje. Fragmenty bardzo atmosferyczne idealnie współgrają z typowymi dla progmetalu, zasługującymi na bogobojny szacunek akrobacjami technicznymi. Oczywiście należy tu podkreślić, iż wokalista Sławek Wierny świetnie posługuje się growlem jak i czystym wokalem, którego (na moje szczęście) jest znacznie więcej. Gdybym miał porównywać muzykę Division By Zero do innych bandów poza Riverside wymieniłbym szwedzkich tuzów w postaci Mayadome i Elsesphere. Bardzo ciekawa mieszanka. Nieprawdaż ?
Jedynym mankamentem Out Of Body Experience jest......czas trwania płyty. Szesnaście minut mija jak z bata strzelił i pozostaje bolesny niedosyt. Czy muzycy Division By Zero zdają sobie sprawę, że nie wolno tak gwałtownie przerywać pozacielesnej lewitacji? Może to się źle skończyć dla lewitującego :-). A tak poważnie. Out Of Body Experience jest znakomitą wizytówką i wprowadzeniem do pełno wymiarowego albumu, na który czekam z wypiekami na twarzy!
Z kronikarskiego obowiązku dodaję, iż na Out Of Body Experience odnajdziemy także smakowity dodatek multimedialny typu making of.
Polecam z całego serca. To warto mieć. Gdy zapadnie zmrok nałóżcie słuchawki na uszy, wrzućcie krążek do odtwarzacza i udajcie się w podróż astralną dzieląc przy tym przez zero...:-)