ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Division By Zero ─ Tyranny of Therapy w serwisie ArtRock.pl

Division By Zero — Tyranny of Therapy

 
wydawnictwo: Insanity Records 2007
 
1. Evening/2. True Peak/3. Your Salvation 4. Incinerated Wishes/5. Night/6. Deadline Meeting 7. Self Control/8. Morning
 
Całkowity czas: 40:06
skład:
Sławek Wierny - wokal/Mariusz Prętkiewicz - perkusja Michał Wieczorek - bas/Leszek Trela - gitara/Robert Gajgier - klawisze
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,9
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,15
Arcydzieło.
,44

Łącznie 72, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
07.05.2007
(Gość)

Division By Zero — Tyranny of Therapy

Vexilla regis prodeunt inferni (zbliżają się sztandary króla piekieł)
(Dante Divina Comedia- księga pierwsza Piekło - krąg pierwszy Limbo )

Bardzo dobrze dzieje się w państwie duńskim!
Inaczej – bardzo dobrze dzieje się na poletku polskiego progmetalu i rocka progresywnego. Sadownicy mogą pomstować na wyjątkowo nieprzyjaznych Zimnych Ogrodników (wiem zdrożeją owoce), ale fani nietypowych dźwięków narzekać nie powinni. Jest świetnie! I ten trend wzrostowy powinien się utrzymywać. Po znakomitym albumie Newbreed, fascynującym demo Leafless Tree, doczekaliśmy się absolutnego muzycznego killera w postaci Tyranny of Therapy Division By Zero. A przecież czekamy jeszcze na Riverside. Rok 2007 jest dla takich dźwięków przełomowy. Zdrowa konkurencja podnosi poziom produkcji i jakości prezentowanego i nagrywanego materiału. O.K. – wystarczy już marketingu, refleksji na temat rynku. Czas na MUZYKĘ. Jest bowiem czego słuchać i czym się zachwycać.

De profundis clamavi ad te Domine (Psalm 130)

W 2006 mój znakomity kolega po piórze, Ddarek, poddał recenzji epkę DBZ pt: Out Of Body Experience, niezwykłej pod każdym względem: muzycznym, literackim, wykonawczym. Od czasu wydania Out Of Body Experience, minęły już prawie dwa lata. A dreszcz emocji oraz mrowienie pozostały.

Muzyka i teksty zawarte na pierwszym, pełnometrażowym albumie zespołu to rozwinięcie wątków zamieszczonych na EP. Nadal to podróż wgłęb siebie, analizowanie wszystkich „za” i „przeciw”, ekspiacja, udręka i ekstaza. Nadmieniam, że rozwinięcie znakomite. Bohater liryczny ten sam – człowiek w matni. Muzyka jeszcze bardziej znakomita i wysmakowana. Muzyczne obrazy i słowa. Koncept album idealny. No, nie ma zmiłuj. Perfekcja wykonawcza, skomplikowane struktury rytmiczne, gitarowo-perkusyjne „tańce-łamańce” zasługują na szacunek. Świetne partie klawiszy – czasami tak subtelne, niby w tle, ale zapadające w pamięć (tzw. „gul w gardle” miałam słysząc niesamowite dźwięki fortepianu w Deadline Meeting). To granie perfekcyjne, ale nie bezduszne. Znakomity warsztat muzyków jest tylko narzędziem wspomagającym wypełnione emocjami dźwięki. Emocji od „a” do „z”. Od wieczora (Evening) do poranka (Morning). Zespół gra dźwięki, które zgodnie z „kategorią zaszeregowania” określane są jako „progmetal”. Ale panowie wypracowali swój własny sposób na granie i styl. Nie są moim zdaniem epigonem po epigonach bogów progresywnego metalu (wszyscy wiemy o kogo chodzi). Z ich nagrań emanuje niesamowita atmosfera, którą potęgują jeszcze króciutkie, niepokojące jaźń interludia (posłuchajcie materiału na słuchawkach). Pisząca recenzję wielokrotnie przy tych dźwiękach lewitowała „somewhere else”. Muzycznie można Divison By Zero umieścić gdzieś niedaleko Opeth, ale byłoby dużym nieporozumieniem i krzywdą dla chłopaków zarzucać im wtórność. Owszem połączenie growlu i czystego wokalu może takie kojarzenia konotować. Podobnie rzecz ma się z wokalem Sławka Wiernego. Barwą i skalą przypomina Mariusza Dudę, ale głosu używa w zupełnie inny sposób. Zresztą utwory Division By Zero są zdecydowanie inne niż Riverside. Rdzeń, fascynacje muzyczne mogą być wspólne, ale muzyczne drogi obu zespołów są różne.

Słów kilka o produkcji i brzmieniu. Materiał został nagrany w Studiu ZED pod czujnym okiem Tomasza Zalewskiego. Płyta brzmi unikalnie i bardzo „światowo”. Dla piszącej te słowa Tyranny Of Therapy to wzór nowoczesnej produkcji płytowej i wskazówka dla innych, jak należy brzmieć.

Domine exaudi vocem meam (Psalm 130)

Album ma tylko jedną wadę. Jest zdecydowanie ZA KRÓTKI. Stąd też obniżona o jedno „oczko” ocena (byłaby dycha). Bo za wrażenia artystyczne należy się 11/10. Czterdzieści minut fascynującego melanżu słów i obrazów mija w mgnieniu oka. Pozostaje zatem kolejny odsłuch. A za nim następny. Ta muzyka wsysa i przenika do najmniejszej komórki ciała.

Polecam! Wszystkim! Bez wyjątku! Koniecznie! Poznać trzeba! Zapraszam do podróży. Jest ciężko! Mocarnie! Nastrojowo! Duszno! Intrygująco! Pięknie! Nierealnie! Subtelnie! W epoce programowania swego czasu w outlooku - poświęćcie czterdzieści minut na ten album. Nie będziecie żałować ani sekundy.

Hello, Is there Anybody in There? (Pink Floyd The Wall)


 

PS. DDarku – wybacz! Wiem, że działka progmetal jest mi obca, ale nie mogłam się powstrzymać.
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.