Zdarza się, że w przypadku bierności wytwórni płytowej asm zespół musi zadbać o swoją promocję. Tak też zdarzyło się tym razem - francuska grupa Cafeine, najwyraźniej dumna ze swojego nowego albumu Nouveaux Mondes, przysłała nam jego kopię. I juz po pierwszym przesłuchaniu zgodziłem się z nimi, że płyta ta godna jest szerszego rozgłosu.
Cafeine nagrali przedtem tylko jedną płytę: La Citadelle z 1994 roku. Tak długi odstęp czasowy musi świadczyć o tym, że na swoim nowym albumie chcieli wykorzystać wszystkie swoje możliwości i dopracować go do perfekcji. Rzeczywiście, dopieszczone, bogate, symfoniczne brzmienie zachwyca od samego początku. Zespół tworzy czwórka muzyków: Christophe Houssin (klawisze), Patrick Jobard (gitary), Jean Christophe Lamoureux (bas) i Régis Bravi (perkusja). Ale to dopiero początek listy płac: do współpracy zaproszono doborowe grono wokalistów: Christiana Decampsa (Ange), Sonię Nédélec i Jean-Baptista Ferracci (Minimum Vital), Cyrila Grimauda (Hauteville), Pierre'a-Yves Theurillata (Galaad) i Julie Vander (Magma). W efekcie każdy utwór śpiewany jest przez kogoś innego - ale o dziwo nie psuje to zupełnie spójności albumu. Zapewne po części wrażenie to jest zasługą niepowtarzalnego brzmienia francuskojęzycznych tekstów, ale i sam dobór znakomitych bez wyjątku wykonawców jest godny uznania. A że do nich dochodzą jeszcze goście na instrumentach smyczkowych i drewnianych, efektem jest bardzo ciepła, symfoniczna płyta, z wyraźnymi wpływami muzyki klasycznej. Gitara pełni tutaj przede wszystkim rolę instrumentu solowego, nigdy nie proponując cięższych riffów. Jeżeli muzyka Cafeine zabrzmi potężnie, to dzięki wspólnemu akordowi wszystkich instrumentów. Czasem słychać w niej harmonie bliskie neoprogressive spod znaku Pendragon, czasem zadźwięczą inspiracje folkiem, ale wszystkie te wpływy są starannie wymieszane w jeden, "kofeinowy" koktajl. Słucha się jego wyśmienicie od początku do końca, ale dwa moje ulubione fragmenty to: Hubble i Alexandre. Hubble to naprawdę doskonały, progresywny początek, z kilkoma dynamicznymi i finezyjnymi przejściami i zmianami rytmu. Alexandre rozpoczyna sie partią wokalną wspartą pięknym fortepianowym podkładem, by w drugiej części rozwinąć się w błyskotliwy instrumentalny temat, w którym partię solową podejmują na zmianę klawisze i gitara. Choć małych muzycznych perełek jest tu więcej, to Nouveaux Mondes robi największe wrażenie, gdy słucha się jej w całości, a nie wybiera tylko najsmakowitsze kąski. Ten zaskakująco dobry album polecam wszystkim, ale w szczególności wielbicielom Minimum Vital. Cafeine gra na co najmniej tym samym poziomie, zarówno pod względem dynamiki, precyzji, jak i czarujących melodii.