Na początku była przyjaźń - Rozmowa A. Droździka (Radio PiK) ze Stevenem Wilsonem
Steven Wilson o doświadczeniach w pracy z innymi muzykami, nowych płytach Blackfield i Porcupine Tree oraz planach koncertowych.
Steven Wilson... to nazwisko działa jak magnes... przyciąga słuchacza bliżej gwarantując tym samym zestaw przeżyć o równie magnetycznej sile... W połączeniu z talentem Aviva Geffena, zatrzymuje na dłużej... na tyle długo, by w pamięci utrwalić kolejne nuty i słowa, które po kilku zaledwie seansach, stają się dla odbiorcy nad wyraz osobiste... Od kilku dni pozwalałem czarować siebie dźwiękom podpisanym nazwiskami owych muzyków, przemawiającymi krótką - aczkolwiek świetnie kojarzączą się z muzycznym dziełem nazwą - BLACKFIELD... Do dnia premiery zostały prawie dwa miesiące a ja nie mogłem uwierzyć, że mogę wcześniej cieszyć się urodą owej rockowej perełki... Na cztery dni przed wigilią Bożego Narodzenia, w atmosferze ogólnej przedświątecznej gorączki, wyczekiwałem w redakcji na znajomy dźwięk telefonu, oznajmiający że po drugiej stronie czeka już na rozmowę dobry znajomy z Londynu...
- Witaj Steven! Kłaniamy się Tobie z Bydgoszczy – Miło Ciebie słyszeć w miejscu gdzie Twoja muzyka cieszy się ogromną popularnością, gdzie zawsze czeka na Ciebie wielu wiernych fanów...
- Tak pamiętam, zawsze świetnie się bawiliśmy w Bydgoszczy.
- Wspominasz czasem Twoje występy w naszej filharmonii...?
- Tak, doskonale je pamiętam, grało się cudownie.
- Pierwszy raz gościliśmy Ciebie 9 lat temu... Byłeś wtedy dość nieśmiały ale potrafiłeś swoją muzyką oczarować publiczność... Jaki jest dzisiaj Steven Wilson...?!
- Bez wątpienia pewność siebie rośnie wraz z publicznością, która przyciągamy. Im bardziej czujesz, że ludzie doceniają, kochają to co robisz, im częściej mówią ci, jak wiele znaczy dla nich Twoja muzyka, tym więcej wart się czujesz. Bez wątpienia dorosłem, na początku niechętnie odnosiłem się do roli lidera, nie planowałem jej, nie chciałem stać z przodu z gitarą i śpiewać, ale okoliczności tego ode mnie wymagały. Stopniowo do tego dorastałem, dojrzałem do bycia liderem. I, tak jak wspomniałem, fani pomogli mi zyskać więcej pewności siebie przez te wszystkie lata.
- Przede wszystkim dziękuję za wspaniałe wrażenia w związku z drugim albumem Blackfield moim zdaniem to rewelacyjna płyta, już od pierwszych minut... „Once” jest pięknym zaproszeniem do wysluchania całego albumu, choć w Waszym przypadku sama ciekawość i głód Waszej twórczości, jest doskonałą zachętą... Mimo, że nowa płyta Blackfield utrzymana jest w tonacji pierwszego albumu, można wyczuć pewne różnice... Moim zdaniem Blackfield II jest bardziej poetycki, bardziej refleksyjny, dojrzały... Warto było czekać...!
- Dla mnie to przede wszystkim doświadczenie studyjne – doświadczenie, które tym razem różniło sie od poprzednich działań w studiu. Pierwszy album powstał w czasach, kiedy nikt nie wiedział o istnieniu Blackfield, nikt nie oczekiwał płyty, nikt się jej nie spodziewał, nikt nie wiedział, jak będzie brzmiała. Praca nad ostatnim albumem zajęła nam dużo czasu – przez dwa lata zbieraliśmy rozmaite kawałki w całość, zostawiliśmy kilka utworów, dlatego, że były trochę w innym stylu. Przygoda z tym albumem jest czymś zupełnie innym – teraz mamy grupę fanów i ich oczekiwania związane z Blackfield II. Poza tym mogliśmy pracować w tym samym składzie, który jest już stały. Te dwie rzeczy, w połączeniu z faktem, że album nagrywaliśmy krótko, bo w ciągu zaledwie 3 miesięcy, sprawia, że album wydaje mi się bardziej “celowy”, muzyka płynie w konkretnym kierunku, mieliśmy większą pewność tego, co robimy. Pierwszy album był jak nauka języka – teraz płynnie się nim posługujemy, mamy poczucie kierunku, w którym zmierzamy, sensu, dlatego album wydaje mi się pewniejszy. Zwróciłeś przecież uwagę na pierwszy utwór, “Once”, który stanowi bardzo mocne, stanowcze otwarcie i zarazem konkretne nawiązanie do reszty albumu.
- Czy praca z Avivem pozwala na sprawiedliwy podział ról, czy jednak któraś ze stron dominuje w zespole...?!
- Nie, w zespole panuje równość i z tego co widzę, ludziom trudno to zrozumieć. Zawsze oboje byliśmy panami swoich własnych światów, a w zespole musieliśmy nauczyć się dzielić pracę sprawiedliwie – pół na pół - i dobrze nam to wychodzi! I kiedy ja odpowiadam za wokalną stronę Blackfield i za produkcję, Aviv zwykle pisze większość piosenek, ma więc większy wpływ na kierunek muzyczny i kompozycję, ja natomiast mam więcej do powiedzenia w kwestii samego brzmienia nagrań. Znaleźliśmy więc sposób na podział zadań w Blackfield, oboje mamy prawo do swojego zdania w każdej kwestii – od pisania utworów po produkcję. W niektórych kwestiach się nie zgadzamy, wtedy najczęściej utwór nie zostaje nagrany – te, które się ukazały, to wynik naszego porozumienia.
- Moim zdaniem macie dość podobne wizje... ale również silne osobowości... Czy trudno jest pogodzić przyjaźń pracą?
- Dla mnie nigdy nie było to trudne. Nie jesteśmy 18-letnimi muzykami, którzy urządzają bójki w studiu, piją, zażywają narkotyki, wrzeszczą na siebie. Obaj mamy po trzydzieści lat, zajmujemy się muzyką od dawna, więc mamy dla siebie sporo szacunku. To trwały, twórczy układ, a muzyka wynika tu z przyjaźni, przyjaźń była pierwsza, a muzyka to naturalny owoc przyjaźni dwóch twórców, którzy się dobrze rozumieją.
- Twoja współpraca z Paatos, Opeth czy Office Of Strategic Influence, pozostawiła na muzykach z owych formacji bardzo duże wrażenie i wielki szacunek dla Ciebie – Czy pracując z tymi zespołami również czegoś się nauczyłeś?
- Zdecydowanie tak, nie zajmowałbym się tym, gdyby było inaczej, ponieważ moim zdaniem w pracy z innymi muzykami chodzi przede wszystkim o wymianę pomysłów, konfrontację stylów, idei. Bez wątpienia praca z Opeth była dla mnie bardzo ważnym doświadczeniem, które zbiega się z dodaniem nieco “ciężkości” brzmieniu Porcupine Tree. Wiele wyciągnąłem z tej współpracy, miała ona wpływ na moją muzykę w Porcupine Tree. Podobnie było ze wszystkimi artystami, z którymi pracowałem: uczyłem się od nich. Zawsze można nauczyć się czegoś, co dotyczy produkcji czy pisania. Tworząc, uczysz się, chłoniesz nowe style i podejścia do tworzenia muzyki – to spora część mojej radości z tej pracy. - Nie jest tajemnicą, że jesteś artystą bardzo płodnym i szalenie pracowitym – to niezwykłe, że wystarczy Tobie pomysłów na tak wiele miejsc, gdzie pozostawiasz swoje ślady – ale doba to tylko 24 godziny... jak zatem panujesz nad czasem...?! - Hmmm... chyba nie najlepiej! ;) Przeskakuję z jednej rzeczy do drugiej, przy czym jestem trochę rozpieszczony, bo po prostu kocham muzykę i robię różne projekty, więc jeśli budzę się rano i mam ochotę na muzykę, która może pasować do Porcupine Tree, a może do projektu I.E.M., mogę się za to zabrać, dlatego, że równolegle pracuję nad kilkoma projektami, które obejmują swoim zakresem praktycznie wszystkie style, jakie mnie interesują, dlatego na cokolwiek mam ochotę, mimo że ochota ta jest nieprzewidywalna, muzyka powstaje przez cały czas: pojawiają się płyty Porcupine Tree, Blackfield, Bass Communion... Nie mam więc żadnego grafiku. Chociaż powinienem się chyba trochę zorganizować, bo zaczyna się dużo dziać – w 2007 wychodzi album Blackfield, Porcupine Tree, jedziemy w trasę... Wiele się wydarzy, muszę się zdyscyplinować. Na szczęście mam managera, który mi pomaga :)
- Pewnego razu rozmawiając z Tobą telefonicznie, słyszałem w tle muzykę Keitha Jarretta... Masz jeszcze czas, by sięgać po twórczość innych wykonawców...? - Tak, na okrągło. To dla mnie bardzo ważne. Tak samo jak praca z innymi muzykami zasila procesy twórcze związane z własną muzyką, słuchanie innych artystów pomaga zachować świeżość własnych pomysłów, inowacyjność, kreatywność. Namiętnie słucham więc tyle muzyki, ile jestem w stanie słuchać, głównie undergroundowej, nie kupuję raczej nagrań popularnych, staram się znajdywać muzykę wyszukaną, pewne skrajności... - Wróćmy do nowej płyty Blackfield... Otrzymałem ją z Rock Serwisu ponad 2 miesiące przed polską premierą... Dziękuję, że mogłem poznać materiał tak wcześnie – Słuchacze muszą poczekać do początku przyszłego roku... Tydzień po premierze Blackfield II przyjedziecie do Polski – dlaczego tylko z jednym koncertem...?
- Nie mam pojęcia, musiałbyś spytać lokalnego promotora - Rock Serwis. Sądziłem, że pojawimy się w Krakowie i w Bydgoszczy, ale program jest napięty, chcemy odwiedzić jak najwięcej krajów w dość krótkim okresie czasu – może to jest powód: brak czasu. Planujemy jednak wrócić w drugiej połowie roku, zrobić drugą trasę – mam nadzieję, że wtedy odwiedzimy tez inne miasta w Polsce.
- Nie powinienem narzekać, bo przecież przyszły rok przyniesie nam również nowy krążek Porcupine Tree... Wielu fanów zespołu już się cieszy tym faktem, zwłaszcza że zanosi się na wiele niespodzianek...
- Też tak sądzie, to troche inny kierunek, album jest ambitniejszy, progresywny raczej, nie zbudowany z piosenek, utwory są długie i powiązane ze sobą i w warstwie tekstowej, i muzycznie. Ponadto mieliśmy okazję pracować z takimi gośćmi jak Robert Fripp..., Alex Lifeson z grupy Rush . Moim zdaniem to prawdopodobnie najbardziej znaczący album zespołu, ale wiesz - zawsze tak mówię ;) Chociaż tym razem naprawdę wydaje mi się, że to wyjątkowa płyta Porcupine Tree.
- Jak wspomniałeś - Na nowej płycie Porcupine Tree usłyszymy Roberta Frippa – pomagał już Tobie wcześniej przy pracy nad muzyką no-man... jednak Alex Lifeson z grupy Rush, to nowe doświadczenie i również wielkie wyzwanie...
- Okazało się, że Alex jest fanem naszego zespołu. I Alex, i Neil z Rush słuchają Porcupine Tree, więc po prostu skontaktowałem się z Alexem i zaproponowałem współpracę, wydawało mi się to oczywiste, bo przy jego muzyce, jak i przy muzyce Roberta Frippa dorastałem, oni mnie inspirowali. To fantastyczny gitarzysta. To zaszczyt – nagrywać z nimi ten album. Dla mnie to pewne zamknięte koło – dorastasz przy czyjejś muzyce, inspiruje Cię ona, a później dowiadujesz się, że ci, którzy Cię inspirowali, słuchają Twoich nagrań, która prawdopodobnie też ich inspiruje. To niesamowite uczucie, praca nad albumem z tymi muzykami daje mi poczucie zamknięcia koła/zatoczenia kręgu.
- Przyznam, że Rush to jedna z moich ulubionych grup – Alex Lifeson jest zaś gitarzystą bardzo charakterystycznym. Wygląda na to, że na jednej płycie spotkają się trzy bardzo silne gitarowe charyzmy... To musi bardzo cieszyć artystę takiego jak Ty...?!
- Przepraszam, nie zrozumiałem pytania.
- Wygląda na to, że na jednej płycie spotkają się trzy bardzo silne gitarowe charyzmy...
- Aaaa..., wliczasz mnie - to miłe!
- To musi cieszyć artystę takiego jak Ty...?
- Taaak, jak już mówiłem, to wielka frajda – pracować z ludźmi, z których muzyką dorastałem, którzy mnie inspirowali...
- A jak reagujesz na takie zespoły jak The Pineapple Thief bądź włoski NoSound czy norweski The White Birch... w ich muzyce dość dużo odniesień do Porcupine Tree... To raczej cieszy czy drażni...?
- Nie słyszałem dwóch z zespołów przez Ciebie wymienionych. Znam NoSound... To mi pochlebia, ale wiesz, ludzie mylą się myśląc, że fajnie jest słyszeć zespół, ktory brzmi jak Twój. Dostaję płyty i listy: “To Ci się spodoba, macie na nas ogromny wpływ, ludzie nas z Wami porównują” - ale muzyka, która przypomina mi moją, jest dla mnie najmniej ciekawą, bo taką muzyką już się zajmuję - czemu miałoby mnie zachwycać coś, co jest nią inspirowane? O ile nie jest to coś zupełnie nowego, co zostało zrobione z naszej muzyki... Generalnie wolę słuchać muzyki, która zupełnie różni się od mojej – dlatego właśnie dobrze mi się pracowało z Opeth czy Anją Garbarek, Paatos...bo ich muzyka jest inna, oni maja inne podejście, inny styl. Grupy, które inspirują się naszą muzyką pochlebiają mi, to za pewne dobra muzyka, ale – wiesz... osobiście zbyt wiele mi to przypomina, bym chciał uważnie tego słuchać....
- Porozmawiajmy o koncertach... Kiedy można spodziewać się Ciebie w Bydgoszczy...? Wiemy, że Blackfield nie zobaczymy tutaj w najbliższym czasie ale może wpiszesz nas na trasę promującą nowy album Porcupine Tree...?
- Tak, pojawimy się z Porcupine Tree w Bydgoszczy, prawdopodobnie w kwietniu, czy raczej w maju, bo przez cały chyba kwiecień jesteśmy w Wielkiej Brytanii. Zawsze dobrze się bawimy w Bydgoszczy, więc wrócimy na pewno – wiosną!
- Powiedz Steven, czy polska muzyka rockowa jest Tobie bliższa niż kiedyś...?
- Polska muzyka – bliższa mi... w jakim sensie?
- Czy znasz polską muzykę rockową?
- Aaaa... rozumiem. Tak, jestem wielkim fanem SBB. A ostatnio Piotr z Rok Serwisu wysłał mi... jak to się wymawia – Niemen? Świetny zestaw płyt z lat 70-tych. Słucham także takich zespołów jak Indukti. - A Riverside? - Cóż... słyszałem ich nagrania, ale pamiętasz, co mówiłem o kapelach, które przypominają mi moją? ;) Moim zdaniem to naprawdę świetny zespół, ale osobiście nie mogę ich słuchać, bo za blisko im do tego, co my gramy..., w jakimś sensie. Mają co prawda własny styl, swoje brzmienie... ale ten rodzaj muzyki wciąż nie jest dla mnie - jako odbiorcy - ciekawy. Ale są świetni, dobrze byłoby pojechać z nimi w trasę – tworzylibyśmy razem dobrą kombinację.
- Co z Twoimi świętami... Jak je spędzisz...? Miałeś czas na zakupy? Jakieś super prezenty dla najbliższych...?
- Wiesz, będę pracował w święta, zamierzam skończyć album Porcupine Tree. Ale to mi odpowiada. Nie jestem już dzieckiem i nie mam dzieci, a wydaje mi się, że święta to coś, co przeżywa się z dziećmi – kiedy jesteś dzieckiem albo kiedy masz swoje dzieci. Dla mnie i moich znajomych to po prostu kolejne święta, zamierzam poświęcić je na kontynuację pracy. Ale prezenty oczywiście pokupowałem – przez internet - możliwości robienia zakupów on-line są teraz niesamowite i ludzie z tego korzystają. Sam jestem dość leniwy i kupuję prezenty przez sieć :)
- Zanim się pożegnamy, poproszę o kilka ciepłych słów dla słuchaczy Polskiego Radia PiK... - Doceniam Wasze wsparcie przez te wszystkie lata. Zawsze świetnie się bawiliśmy odwiedzając Polskę z Porcupine Tree. Bywamy u Was od dawna, już od 10 lat, i od zawsze otrzymujemy od Polsich fanów mnóstwo ciepła i wyrazów zachęty. Mam nadzieję, że z Blackfield też odwiedzimy Polskę i Bydgoszcz.
- Steven... Bardzo dziękuję za Twój czas i rozmowę... za każdym razem jest to dla mnie ogromne przeżycie... Dziękuję za muzykę Blackfield, proszę – podziękuj z mojej strony również Avivowi, kiedy tylko nadarzy się okazja....
- OK, przekażę. - Miłego wieczoru,Wesołych świąt.... i do zobaczenia w Polsce...
- Dzięki, wzajemnie! Do zobaczenia! Miło się z Tobą romawiało, Bywaj! - Miłego wieczoru! - Wzajemnie, Hej!
Za przedpremierowy dostęp do muzyki oraz umożliwienie rozmowy z jej współautorem, specjalne podziękowania dla Piotra Kosińskiego z krakowskiego Rock Serwisu. Za pomoc "językową" wyrazy wdzięczności dla Ewy Stołowskiej. Za uwagę dla owych słów i nut - najserdeczniejesze podziękowania dla słuchaczy Polskiego Radia PiK, w eterze i na stronach rozgłośni...