Moyra: Na wasz nowy album musieliśmy czekać cztery długie lata. Co było przyczyną tak długiej przerwy?
Gunter Werno: Andy, nasz wokalista, występował w tym czasie na scenie między innymi jako aktor – był w owym czasie zajęty swym pierwszym solowym projektem Abydos. Andy to człowiek, który w stu procentach skupia się na tym, czym się w danej chwili zajmuje. Nie miał wtedy czasu na Vanden Plas, nie miał pomysłów na teksty... Jednak muzyka do Christ 0 powstawała przez wszystkie te lata, a niektóre utwory nawet wcześniej... „Fireroses Dance” napisałem już w 1998 roku.
M: Christ 0 to concept album inspirowany książką „Hrabia Monte Christo”. Dlaczego właśnie ta tematyka?
GW: Parę lat temu zaoferowano nam napisanie muzyki do sztuki teatralnej o tym tytule. To dosyć popularne dzieło i nikt nie przedstawił go jeszcze w konwencji rockowej, więc byliśmy zainteresowani. Wkrótce jednak okazało się, że nasze kompozycje zbyt daleko odbiegają od rocka sensu stricte, więc musieliśmy nieco je zmienić. Zmianie uległ także główny bohater – jak można wyczytać w booklecie, przedstawiliśmy punkt widzenia nie Alexandra Dumasa, lecz seryjnego zabójcy.
M: Można powiedzieć, że Vanden Plas rozwinął swój własny, rozpoznawalny styl. Już od dawna nie uważa się was za naśladowców Dream Theater. Czy pracowaliście nad swoim wizerunkiem, czy był to naturalny proces?
GW: Całkowicie naturalny proces. Wiem, że byliśmy porównywani do DT, jednakże nigdy nie braliśmy tego serio. Ludzie zawsze porównują coś do czegoś, ja sam tak robię. Odkrywam jakiś nowy zespół i gdy chcę go komuś polecić, mówię: „to brzmi trochę jak to, z domieszką tego i tamtego”. To miło, że prasa zaczęła nas w końcu postrzegać po prostu jako Vanden Plas.
M: Christ 0 charakteryzuje się symfonicznym brzmieniem, co może kojarzyć się także z Abydos. Czy to zamierzone podobieństwo, czy może wpływ Andy’ego?
GW: Możliwe, że to odrobinę za jego sprawą... Przez pewien czas komponowaliśmy tylko ja i Andy, gdyż reszta zespołu zajmowała się inną sztuką teatralną. Powiedziałbym jednak, że użyliśmy orkiestracji, gdyż pozytywnie wpłynęła na nas praca z teatrem i chcieliśmy jakoś ulepszyć nasze brzmienie. Granie z prawdziwą orkiestrą to niesamowite przeżycie i na pewno wywarło to na nas ogromny wpływ.
M: Wasze koncerty są wielkim przeżyciem. Sama widziałam was już trzy razy. Czy macie w planach wydanie koncertowego DVD?
GW: Chcielibyśmy zarejestrować Abydos na scenie teatralnej w Keiserslautern w Niemczech. Co do Vanden Plas, nic jeszcze nie planujemy.
M: Większość muzyków ceni najbardziej swoje ostatnie dzieło. Którą płytę Vanden Plas, oprócz Christ 0 oczywiście, uważasz za wyjątkową i dlaczego?
GW: Moja ulubiona płyta Vanden Plas to Far Off Grace. Świetnie się ją nagrywało; to była właściwa muzyka o właściwym czasie. Pamiętam, że na początku, gdy usłyszałem utwory z FOG na demo, nie byłem do końca przekonany, czy mi się podoba... Jednakże w studiu nagraliśmy je o wiele lepiej i w porównaniu do dwóch poprzednich płyt, na Far Off Grace udało nam się osiągnąć zupełnie inne, lepsze brzmienie.
M: Dla wielu ludzi Far Off Grace to płyta kultowa.
GW: Wiemy... dlatego na koncertach bardzo często gramy utwory z tej płyty.
M: Czy są jakieś zespoły, które w jakiś sposób was inspirują?
GW: Na pewno wiele było zespołów, które inspirowały nas, gdy dorastaliśmy. Ja słuchałem The Beatles, Deep Purple, Led Zeppelin. Potem przyszedł czas na bardziej progresywne rzeczy jak Queensryche.
M: Czego ostatnio słuchasz? Może odkryłeś coś ciekawego, czym chciałbyś się podzielić?
GW: Niestety nie słucham ostatnio niczego, gdyż przez ostatnie parę miesięcy miałem wiele na głowie. Reżyserowałem Abydos, w międzyczasie nagrywałem partie klawiszowe do Christ 0... Jestem po prostu zbyt zajęty, by słuchać muzyki w skupieniu. Choć muszę przyznać, że słyszałem ostatniego Evergreya. To dobra płyta.
M: Czy lubisz słuchać swoich własnych dokonań? Czy wracasz do nich, analizujesz je?
GW: Nie bardzo... Słucham ich tylko wtedy, gdy przygotowuję się do koncertów. Wystarczająco nasłucham się naszych płyt w studio podczas nagrań.
M: Co sądzisz o współczesnej scenie progmetalowej? Jest regresywna czy progresywna? Jakieś zespoły, które byś wyróżnił?
GW: Progresywna, jak zawsze. Wyróżniłbym Evergrey, którzy wykonali ogromny krok do przodu na ostatniej płycie. Miałem okazję spotkać się z nimi podczas trasy z Kamelotem, grali wtedy jako pierwszy zespół. Mieli bardzo mało czasu na występ i szczerze mówiąc, nie wypadli zbyt dobrze, ale dziś prezentują bardzo wysoki poziom, naprawdę poprawili swoje umiejętności i brzmienie.
M: Czy Andy nie chciał nigdy śpiewać w swym ojczystym języku (niemieckim)?
GW: Zdarzyło mu się parę razy. Śpiewał po niemiecku dla drużyny piłkarskiej Keiserslautern i w teatrze. Ale w Vanden Plas... Nie, niemiecki zupełnie by nie pasował.
M: A czy potrafisz sobie wyobrazić zespół progmetalowy z niemieckimi tekstami?
GW: Ciężko by było... Ogólnie metal czy rock kojarzy się raczej z językiem angielskim. Ten język jest jednak najbardziej uniwersalny, nie tak twardy jak niemiecki.
M: Lubisz niemiecką muzykę?
GW: Wiem, że się pewnie po mnie tego nie spodziewasz, ale lubię Die Fantastischen Vier. Cenię też twórczość Stefana Gwiltisa... Mamy paru dobrych jazzowych muzyków w Niemczech.
M: Czy Vanden Plas jest popularny w Niemczech?
GW: Obecnie już tak. Wcześniej byliśmy bardziej znani za granicą, zwłaszcza we Francji, gdzie wspierała nas profesjonalna firma wydawnicza. Nasze płyty pojawiały się najwcześniej właśnie we Francji, dopiero potem u nas.
M: Kiedy zobaczymy was w Polsce?
GW: Niestety nie zależy to od nas, ale być może w niedalekiej przyszłości...
Rozmowa, cierpliwość i tłumaczenie: Martyna Moyra Hałas
Serdeczne podziękowania dla Adasia Droździka z radia PiK.