Myślę, że przyszłość naszej muzyki jest niezagrożona...
Króciutka rozmowa z Erikiem Drostem, gitarzystą Legendary Pink Dots.
Anorak: Cześć. To będzie krótki wywiad dla czytelników portalu ArtRock.pl, zapewne Lisa wspomniała o tym, przed waszym wyjazdem.
Erik: Tak, pamiętam.
Anorak: Jak długo jesteś członkiem Legendary Pink Dots?
Erik: Od czterech lat
Anorak: Jesteś nie tylko gitarzystą, używasz także innych instrumentów.
Erik: Tak – jeśli chodzi o gitary to poza elektryczną, bardzo lubię akustyczną i basową. Ale na koncertach gram również na mandolinie i podobnych „małych gitarkach”
Anorak: Gdzie po raz pierwszy spotkałeś Legendary Pink Dots?
Erik: Byłem inżynierem dźwięku. Dwukrotnie pracowałem przy nagłaśnianiu ich koncertów. Podczas koncertu w miejscowości gdzie mieszkałem, spotkaliśmy się po koncercie i wówczas padła propozycja współpracy. Pomyślałem, że warto spróbować. I jesienią już byłem w zespole.
Anorak: Co myślisz o przyszłości muzyki jaką gracie. Dziwnej, improwizowanej, nieznanej, mało popularnej (poza tym miejscem oczywiście)?
Erik: Myślę, że nie trzeba się obawiać o jej przyszłość, szczególnie w Polsce. Mieszka tu dużo ludzi, którzy uwielbiają taką właśnie muzykę. Potwierdzają to ilości osób na każdej naszej trasie. Słuchaczy, którzy z równą uwagą słuchają zarówno naszych utworów jak i części improwizowanych od wielu, wielu lat. Słuchaczy z całego przedziału wiekowego – od małych dzieciaków po ludzi, którzy mogliby być moimi rodzicami. Myślę, że przyszłość tej muzyki jest niezagrożona.
Anorak: Kiedy chodziłem w tłumie kilkukrotnie spotkałem się z opinią, że jesteś lepszy niż Steven Wilson. Co o tym sądzisz?
Erik: Tak naprawdę to nic. Nie znam tego muzyka, nie znam zespołów w jakich gra. Jeśli ludzie tak mówią to chyba dobrze, ale nie mogę tego subiektywnie ocenić.
Anorak: W takim razie jacy artyści są dla ciebie najważniejsi?
Erik: Wielu artystów wpływa na mnie, na moją twórczość. Przede wszystkim mój zespół, Big Black ze stanów, Sculpture Public też ze Stanów i Neil Young.
Anorak: Legendary Pink Dots grają od bardzo dawna. W przyszłym roku będzie miała miejsce dwudziesta piąta rocznica powstania grupy. Co sądzisz o zespole grającym jedną czwartą stulecia?
Erik: Myślę, że muzyka ta wpłynęła na życie nasze i naszych fanów. W ciągu tylu lat jej charakter zmieniał się wielokrotnie, a mimo to ciągle pozostała rozpoznawalna. Myślę, że w dalszym ciągu będzie dostarczać nam i wam wielu wrażeń, emocji i uczuć.
Anorak: Na waszej stronie można znaleźć całkiem pokaźną kolekcję utworów w formacie mp3, możliwych do ściągnięcia na dyski i wypalenia na płycie. Co sądzisz o przyszłości muzyki cyfrowej (muzyki dostępnej w sieci do pobrania w dowolnym momencie)?
Erik: Uważam (jak zresztą wielu moich przyjaciół), że jest to doskonały środek na to by potencjalny słuchacz mógł zapoznać się z twórczością, z pewnymi fragmentami płyt. Z drugiej jednak strony, gdy mamy do czynienia z całymi płytami wymienianymi w sieci między użytkownikami, zupełnie za darmo nie jest to do końca dobre. Jednakże czasami internet jest jedynym środkiem by jakąś określoną muzykę poznać.
Anorak: Właśnie. Wasze albumy sprzed „The Maria Dimension” są bardzo trudno osiągalne w Polsce, Tak było zawsze i jest teraz.
Erik: I właśnie dlatego ja osobiście nie mam żadnych obiekcji co do ściągania muzyki z sieci. Zwłaszcza w kwestiach nieznanych (trudno osiągalnych) albumów.
Anorak: Widzę, że pizza przyjechała, więc dziękuję za wywiad, życzę smacznego i do zobaczenia podczas następnej trasy.
Erik: Ja też dziękuję, pozdrawiam wszystkich naszych fanów i do zobaczenia.
Special acknowledgements for Lisa Amend from Brainwashed.