Zawsze jak dostaję takie wydawnictwo, jak któreś już z kolei demo kanadyjskiego projektu Enditol, nie mogę się nadziwić, że jeszcze nikt tego nie wydał oficjalnie. Toż to prawdziwa perełka dla zwolenników technicznej, progresywnej, przyprawionej deathowymi brzmieniami łupanki na bardzo wysokim poziomie. Niestety taka muzyka jest kompletnie niepopularna i obawiam się, że tylko nieliczna garstka słuchaczy zajarzy o co tak naprawde w niej chodzi. Zresztą, wystarczy spojrzeć na francuski Symbyosis, który drugą pełnowymiarową płytę wydaje dzięki subskrypcji fanowskiej. Inaczej moglibyśmy nigdy nie usłyszeć następcy znakomitego 'Crisis'.
Nie od parady zaznaczam tu tę grupę, Enditol bowiem fragmentarycznie jest bardzo zbliżony do Symbyosis. Prócz niewątpliwego wpływu Francuzów mamy tu też echa fascynacji pokręconymi dźwiękami a'la Dream Theater, słychać wpływy zarówno Cynic jak i Pain of Salvation. Mieszanka iście wybuchowa, ale jakże wciągająca i wymagająca jednocześnie od słuchacza maksimum skupienia. Tylko wtedy można ogarnąć całą tę muzyke i rozkoszować się jej nieprzeciętną strukturą melodyczną.
A wszystko to zostało stworzone przez jednego tylko człowieka, który ukrywa sie pod swojsko brzmiącym imieniem Sacha. Nie dość, że gość ten gra na gitarze i klawiszach (i to jak gra), to jeszcze sam komponuje i aranżuje swoją muzykę, łącznie z zaprogramowaniem ścieżki bębnów, które mimo lekko syntetycznego brzmienia czasem są ciężkie do odróżnienia od prawdziwego instrumentu. Jedyne wspomaganie to wokalizy. W projekcie głosu użyczył w kawałkach pierwszym ('All Hope Universal') i ostatnim ('Heavenvein') bliżej mi nieznany Jerrod Maxwell Lyster. Cóż można rzec? Gość umie śpiewać/growlować. Robi to naprzemiennie, co daje bardzo ciekawy efekt, przy czym bardzo często stosuje arytmiczne podziały, kojarzące się z metalowymi wykrętami ze Spiral Architect.
W kwestii samej muzyki - jak wspomniałem nie jest ona prosta. Od samego początku mamy do czynienia z pokręconymi rytmami, zawijasami i łamańcami, czyli to co lubię najbardziej. Nie ma tu jednak miejsca na silenie się na oryginalność. Od wejścia słychać, że Sacha ma niezwykły dar tworzenia pokręconych acz chwytliwych kawałków, mających w sobie niesamowitą porcję energii, spontaniczności i polotu. W kwestii polotu - jak czasem słucham kapel silących się na granie muzyki pomieszanej, to pusty śmiech mnie ogarnia. Tu jest zupełnie na odwrót - czuć naturalność, której dostępują tylko nieliczni. To tak jakby koleś wziął wiosło i po prostu zagrał co mu tam w głowie siedzi. Taki spontan cenię najbardziej i nie szczędzę wtedy słów pochwały. Weźmy otwierający demo kawałek ' All Hope Universal' - to jest po prostu majstersztyk. Świetnie zaaranżowany, wspaniale wręcz odegrany i znakomicie zaśpiewany powoduje opad szczęki. Reszta kawałków w zasadzie nie odstaje od pierwszego, trochę może brakuje wokali, szkoda że Sacha nie zdecydował się na okraszenie wokalizami całości materiału. Tym bardziej że znalazł człowieka, który ma nieprzeciętny zmysł układania linii wokalnych do tak trudnej w gruncie rzeczy muzyki.
I tak mozna by pisać i pisać, wymieniając po kolei wszystkie plusy tego wydawnictwa. A minusy? Może brak wokalu, może jednak trochę brzmienie (choć coś czuję że to wszystko na Pro Toolsach było nagrywane), może jeszcze coś, czego ja nie dostrzegam. Dla mnie Enditol to esencja technicznego i progresywnego, agresywnego grania, trudno o słowa krytyki. Niczego mi w tej muzyce w zasadzie nie brakuje i cieszę się jak dziecko ilekroć włączam sobie 'Demo 2004'. Szkoda tylko, że do pełnego krążka jeszcze droga daleka, oj szkoda.