RAM Zero to bardzo młoda, bo powstała w Tychach, ledwie w styczniu 2023 roku, formacja a Moment to ich debiutancki album, który w styczniu tego roku ujrzał światło dzienne nakładem wytwórni Lynx Music. Artyści parają się rockiem instrumentalnym, któremu najbliżej do post rockowych szablonów a sam tytuł i przesłanie płyty wyjaśniają tak: nazwa albumu nawiązuje do jego charakteru – cytując wykonawców – „są momenty”. Z drugiej strony, przestrzeń którą pozostawiają poszczególne kompozycje i historie, do których nawiązują, dotyczą poszczególnych momentów z historii każdego z nas. „Moment” trwa trochę ponad pół godziny. „Moment” pozwala się wyłączyć. „Moment” nie narzuca, jedynie sugeruje. „Moment” to jedynie podkład – do jakiej historii? To już decyzja każdego słuchacza.
Gdy przeczytałem owe „są momenty” natychmiast przypomniał mi się cykl satyrycznych skeczy radiowych z programu 60 minut na godzinę, z Marianem Kociniakiem i Andrzejem Zaorskim, zaczynających się od stwierdzenia „Fajny film wczoraj widziałem” i pytania, „Momenty były?”. To odwołanie do tematyki filmowej nie jest tu zupełnie od czapy, bowiem druga tu kompozycja, zatytułowana Profesor, przywołuje kultową już wręcz kwestię wypowiadaną przez Piotra Fronczewskiego w starej wersji Znachora. Przyznam, że gdy zupełnie na świeżo słuchałem tego utworu i znienanacka wybrzmiało: „proszę państwa, Wysoki Sądzie, to jest profesor Rafał Wilczur!”, doznałem konsternacji. No bo cytat ten w ostatnich latach zyskał już wręcz memiczny charakter. Nie wiem z jakiego powodu (poważnego, czy bardziej żartobliwego?) grupa zdecydowała się na ten krok, ale… Podziwiam panów, wszak postać profesora z powieści Dołęgi-Mostowicza to postać tragiczna i wpasowanie paru cytatów do bardzo dobrej kompozycji wydaje się trafna. Zresztą chwila, gdy po wspomnianym cytacie, położonym na wyrazistej elektronice, wchodzi kapitalny gitarowy riff, to jeden z najlepszych momentów albumu. Kilkanaście lat temu podobny patent wykorzystała na naszym rynku grupa Lebowski wpisując się niejako w formułę cinematic rocka. Idąc tym tropem, RAM Zero można byłoby przypiąć łatkę grupy grającej… cinematic post rocka. To byłoby jednak spore nadużycie.
Bo choć post rock tu króluje i na przykład w Elektrze oferuje charakterystyczne gitarowe pajączki, to na przykład Arka, w niektórych gitarowych figurach, zbliża się do grania alternatywnego, może nawet indie-rockowego. Kończące całość 7 ma chyba sporo z progresywnej formy, jednak najwięcej piękna przynoszą nostalgiczne, marzycielskie i pastelowe Chmury. Podoba mi się też fajnie bujający Last Friday z soczystym i wyrazistym basem. Przyjemny debiut. Bez wielkich zaskoczeń, ale warto śledzić dalszy rozwój RAM Zero.