ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Lisa Gerrard & Jules Maxwell ─ Burn w serwisie ArtRock.pl

Lisa Gerrard & Jules Maxwell — Burn

 
wydawnictwo: Atlantic Curve 2021
dystrybucja: Mystic
 
1. Heleali (The Sea Will Rise)
2. Noyalain (Burn)
3. Deshta (Forever)
4. Aldavyeem (A Time To Dance)
5. Orion (The Weary Huntsman)
6. Keson (Until My Strength Returns)
7. Do So Yol (Gather The Wind)
 
Całkowity czas: 35:14
skład:
Lisa Gerrard - vocals
Jules Maxwell - all instrumentation, vocals (2,3)
James Chapman - all instrumentation
David Kuckhermann - additional percussion (4)
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,6
Arcydzieło.
,0

Łącznie 12, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
11.05.2021
(Recenzent)

Lisa Gerrard & Jules Maxwell — Burn

Historia wydanego zaledwie kilka dni temu albumu Burn jest dosyć długa i sięga 2012 roku. Wtedy to, podczas światowej trasy Dead Can Dance, koncertowy klawiszowiec zespołu Jules Maxwell stworzył z Lisą Gerrard utwór zatytułowany Rising Of The Moon, wykonywany zresztą jako finał każdego występu. Trzy lata później Maxwell został poproszony o napisanie piosenek dla bułgarskiego chóru The Mystery of the Bulgarian Voices i zwrócił się do Lisy Gerrard z prośbą o współtworzenie tego materiału. Niebawem duet miał gotowe cztery utwory, które ostatecznie znalazły się na wydanym w 2018 roku albumie BooCheeMish (przypomnijmy, że artystka wystąpiła z The Mystery of the Bulgarian Voices 10 czerwca 2019 roku w warszawskiej Stodole). Ten projekt zbudował jednak fundamenty dla nowego wspólnego przedsięwzięcia – recenzowanego Burn. Ostatnim jego elementem było pojawienie się producenta Jamesa Chapmana, który choć nie został wymieniony na okładce płyty, miał ogromny wpływ na brzmienie całości. Album powstawał w warunkach „pandemicznych”, tak charakterystycznych dla dzisiejszych czasów: Gerrard nagrywała w Australii, Maxwell dodawał partie klawiszowe i perkusję we Francji, a Chapman dopracowywał brzmienie w Anglii.

To album niedługi, zawiera niewiele ponad pół godziny muzyki wpisanej w siedem unikalnych i wyjątkowych kompozycji. Zasadnicze pytanie, które z pewnością nurtuje wielbicieli talentu Lisy Gerrard, jest takie: jak się ma Burn do twórczości Dead Can Dance? Odpowiem tak: oczywiście, że licznych podobieństw, klimatu, nastroju, mroczności łączących to dzieło z muzyką DCD nie da się ukryć. Jest to zatem także według mnie album, po który powinien sięgnąć miłośnik brytyjsko-australijskiej legendy.

Już zresztą wokalny popis Gerrard (znanej z trzyoktawowego głosu kontraltowego) w otwierającym album Heleali (The Sea Will Rise), w którym Australijka prezentuje wręcz operowe formy, już robi wrażenie. Do tego tradycyjnie śpiewa w wymyślonym przez siebie, rozwijanym od dzieciństwa języku. Znakomita jest kompozycja tytułowa [Noyalain (Burn)] wykorzystana do promocji albumu. Etniczna, nawiązująca do bułgarskiego folku, po wejściu intensywnego i wyrazistego rytmu zyskuje majestatyczne, wzniosłe klawiszowe tła o pięknej melodyce. To zdecydowanie jeden z najważniejszych utworów na Burn. Generalnie na płycie Gerrard i Maxwell proponują połączenie muzyki o silnie folkowym zabarwieniu z bardziej nowoczesnymi brzmieniami elektronicznymi oraz wyrazistym, choć niespiesznym rytmem. Każdy z utworów narasta, rozwija się od delikatności [jak Keson (Until My Strength Returns) zainaugurowany a capella przez Gerrard], po większe brzmieniowe bogactwo w finale kompozycji. Większość utworów jest transowa, wręcz hipnotyczna, w czym duża zasługa Gerrard. Nieco zaskakiwać może Aldavyeem (A Time To Dance), szybszy, żywy i zgodnie z tytułem, taneczny, by nie powiedzieć wręcz dyskotekowy.

Podoba mi się ta płyta, pozwala się zatrzymać i rozmarzyć. W niezwykły sposób łączy mroczność z muzycznym optymizmem, formułę world music (ze wschodnią folkowością i orientem) z bardziej współczesnymi brzmieniami elektronicznymi. I paradoksalnie, ma swoistą (nie chcę powiedzieć komercyjną) przystępność. Zaryzykuję stwierdzenie, że to jedna z najlepszych płyt Lisy Gerrard w ostatnich latach.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.