ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Lion Shepherd ─ III w serwisie ArtRock.pl

Lion Shepherd — III

 
wydawnictwo: Universal Music Polska 2019
 
1. Uninvited (7:41)
2. Good Old Days (6:01)
3. What Went Wrong (5:14)
4. Vulnerable (8:06)
5. World On Fire (4:11)
6. Fallen Tree (6:50)
7. Toxic (5:11)
8. The Kids Are Not All Right (5:03)
9. Nobody (4:40)
10. May You All Live In Fascinating Times (6:31)
 
Całkowity czas: 59:28
skład:
Kamil Haidar - vocals
Mateusz Owczarek - guitars
Maciej Gołyźniak - drums
Robert Szydło - bass

Łukasz Damrych - keyboards
Atom String Quartet - strings
Karolina Skrzyńska - vocals
Magdalena Pamuła, Aleksandra Zawłocka, Dorota Kołodziej - b.vocals
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,9
Arcydzieło.
,0

Łącznie 13, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
06.05.2019
(Gość)

Lion Shepherd — III

PRZYSTANEK W DRODZE NA MUZYCZNY OLIMP

Było sobie (i w sumie dalej jest) Dead Can Dance. Toż to muzyka innowacyjna, niespotykana, oryginalna, choć przecież wcale nie awangardowa, bo czerpiąca z najgłębszych korzeni cywilizacji. Ale to już w zasadzie dawne czasy, bo duet gra z przerwami od lat 80. Trochę się w muzyce od tego czasu pozmieniało (choć ich pomysł się nie zestarzał). Ale co dalej? Przecież nie będziemy się zachwycać w kółko tym samym. Już Wam mówię! Jest polska kapela - trio Lion Shepherd! Oto przyszłość muzyki świata - genialne połączenie rocka/metalu ze wschodnimi brzmieniami. Czyli kiedy Tool ożenił się ze wspomnianym Dead Can Dance.

Może zacznijmy od tego, jak ten mariaż wychodzi w praktyce. Debiut zespołu - „Hiraeth” - był bardziej etniczny, choć momentami atakowano nas metalowym brudem. Następny album - „Heat” - był natomiast bardziej rockowy i przystępny, trochę ukłon w stronę starszych hiciorów (gitarzysta Mateusz Owczarek wcale nie ukrywa się z zamiłowaniem do archaicznych solówek). Obie płyty były wytrwałym poszukiwaniem i walką z buntem, który drzemał wówczas w duecie, bo perkusista Maciej Gołyźniak doszedł dopiero przy ostatnim dokonaniu. Natomiast „III” to Lion Shepherd z zupełnie innej strony. Tu już nie mamy dzikich buntowników, a wytrawnych muzyków, którzy tą dzikością zręcznie operują. Nie mamy walki pomiędzy pierwotną czystością a metalowym brudem, tylko ich zjednoczenie. Mamy też, jak dotąd, najniższy ukłon w stronę muzyki progresywnej, która wcześniej nie była u nich tak wyraźna.

Gdyby to nie była recenzja poważnej płyty, napisałbym, że Lion Shepherd się w tańcu nie... Znaczy... W każdym razie nie bawią się w podchody i już pierwszy utwór - „Uninvited” - zrównuje słuchacza z ziemią. Chciałbym włączyć tę kompozycję tuzom pokroju Stevena Wilsona czy Mariusza Dudy, aby widzieć jak zazdrość wykrzywia ich twarze. A „What Went Wrong”? Singiel idealny! Wpada w ucho, a jednak z każdym kolejnym przesłuchaniem zwraca na siebie uwagę rockowym wyrafinowaniem. Czy też „May You All Live in Fascinating Times”? Co z tego, że spiorunował mnie dwa tygodnie wcześniej na koncercie, jeśli w domu i tak poczułem ciarki na plecach? Oczywiście, mógłbym takim komentarzem opatrzyć każdy utwór na tej płycie - bo nie ma tu słabego - ale pozostawię Czytelnikom przyjemność, ponieważ odkrywanie „III” jest jak eksploracja starożytnej świątyni wypełnionej zarówno pułapkami, jak i klejnotami.

Słychać, że duet zmienił się w trio. Gołyźniak jest rewelacyjnym perkusistą. Na koncercie miałem wrażenie, że on dyktuje w zasadzie styl gry, a studyjnie stanowi nieodłączną część kompozycji. Kolejny powód, dla którego „III” to najlepszy album LS. Co mi trochę przeszkadzało, to wspomniane solówki Owczarka - momentami nazbyt długie i w niektórych miejscach niepotrzebne. Po co na albumie solówka, a szczególnie na TAKIM albumie? Ale głos Kamila Haidara... Jakże wspaniałe słucha się, gdy śpiewa, a czasem wręcz woła o bólu, tęsknocie, miłości, przemijaniu czy młodości.

W podsumowaniu muszę zrobić coś, co mi się chyba jeszcze nie zdarzyło przy recenzowaniu jakiejkolwiek nowości podczas całej działalności pod nazwą Bridge to the Neverland - użyję słowa „wybitny”. Myślę, że ten album może spokojnie aspirować do miana wybitnego. To rewelacyjna płyta zapowiadająca wielką karierę zespołu. Jeśli dalej będą się tak rozwijać, wejdą na muzyczny Olimp.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.