Ten rodzimy zespół i jego ubiegłoroczna płyta to absolutny mus dla każdego kto mieni się fanem Riverside. Typuję, że dość szybko, na podobnej zasadzie pójdzie w świat, a muzyczna kreacja jest tego samego sortu i tego samego kalibru. Oczywiście wiadomo, że są jeszcze młodzi, ale muzyczna eksperencyja przychodzi z czasem, a tutaj potencja jest olbrzymia. Gatunek? Podobnie jak Riverside nowoczesny rock progresywny z mocnymi nalotami retro i nieco neo-proga. Wpływy? No nie da się uniknąć tak wpływów, jak i porównań. Ale tutaj będą to raczej porównania miłe i sugerujące czerpanie z takich źródeł, z których czerpać nie wstyd. Jest tu nieco nostalgicznego marillionowania i bajkowego gabrielowania z czasów klasycznego Genesis, w bardzo fajnym nieinwazyjnym wydaniu. Troszkę Yes, Rush, Crimsona z pierwszych dwóch płyt czy nawet Dream Theater z lżejszych momentów Images choćby.
Ogólnie sporo neo-progresu, ale raczej nie takiego natarczywie syntetycznego, bardziej opierającego się na niesamowitych emocjach i budowaniu klimatu. Ja subiektywnie czuję tutaj klimat niedocenionego rosyjskiego projektu The Gourishankar, choć raczej są to wątki do siebie równoległe. No i co bardzo ważne, dla mnie poziom oryginalności, czy jak ktoś woli patrzeć od drugiej strony, to poziom zewnętrznych influencji kapel, o których pisałem wyżej jest podobny do poziomu Riverside, czyli w dzisiejszej progresywnej normie. Co jeszcze? Fajna i klarowna gra gitarowa skupiona na tworzeniu artystowskiego klimatu, ciekawe klawiszowe pasaże (ktoś tu dużo słuchał Tonyego Banksa i Marka Kelly'ego, no i dobrze), przyzwoity wokal często użyty w miłych dla ucha składniach chórkowych. Rozbudowane kompozycje, spora dawka melodyki, budowane z pietyzmem harmonie. Czego progresywne ucho może chcieć jeszcze?
Jedyny w sumie zarzut to zbytnie przeładowanie swoistym artystycznym nieładem, co odbija się na małej przestrzenności całości, ale zrzucam to na karb tego, że muzycy chcieli pokazać jak najwięcej za jednym rzutem. Powiadam Wam moi drodzy, ci zawodnicy pokażą jeszcze niejedno i rośnie nam eksportowy towar na miarę Riverside z początków swojej kariery. Warto się zagłębić w ten oniryczny świat. Trzymam kciuki. Mocno.