ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Osibisa ─ Osibisa w serwisie ArtRock.pl

Osibisa — Osibisa

 
wydawnictwo: MCA Records 1971
 
1.The Dawn [7:24]
2.Music For Gong Gong [4:19]
3.Ayiko Bia [7:52]
4.Akwaaba [5:27]
5.Oranges [4:43]
6.Phallus C [7:15]
7.Think About The People [4:32]
 
Całkowity czas: 41:36
skład:
Teddy Osei - saksofon, instrumenty perkusyjne, flet, śpiew
Sol Amarfio - instrumenty perkusyjne, śpiew
Mac Tontoh - trąbka, instrumenty perkusyjne, śpiew
Spartacus R (a.k.a Roy Bedeau) - gitara basowa
Wendell Richardson - śpiew, gitara prowadząca
Robert Bailey - instrumenty klawiszowe, instrumenty perkusyjne, śpiew
Loughty Lasisi Amao - saksofon, instrumenty perkusyjne
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,0

Łącznie 4, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
09.09.2017
(Recenzent)

Osibisa — Osibisa

Chyba niewielu pamięta co to Osibisa. A ci, którym nazwa coś mówi, to zapewne tylko dlatego, że panowie Osei, Tontoh i Amao ze wspomnianej kapeli skutecznie rozpędzili finał jurajowego „Look At Yourself”.

A szkoda, gdyż (zwłaszcza) w swojej wczesnej działalności twórczość Osibisy jest absolutnie warta wspomnienia, gdyż chyba nikt tak skutecznie i umiejętnie nie przemycił elementów (głównie) afrykańskiego folkloru do rockowego mainstreamu.

Trudno, aby korzenie muzyków nie odgrywały znaczącej roli w twórczości zespołu, skoro czterech z nich pochodziło z Afryki,  trzech z Karaibów (Grenada, Trynindad i Tobago), a zespół został założony krótko po tym kilku z wspomnianych wyżej jegomości spotkało się na stypendium muzycznym w Londynie sponsorowanym przez rząd Ghany.

Pierwsze trzy wydawnictwa fromacji są bardzo równe („Heads” może leciutko zaniża poziom), w których stworzono mieszankę wybuchową na którą złożyły elementy głęboko osadzone w muzyce etnicznej oraz typowo rockowego kopa. Osobiście uważam, że chyba debiutancka „Osibisa” jest najlepsza w dorobku kapeli. Choć wielu powie, że „Woyaya” prezentuje się lepiej.

Pierwszym argumetem działającym na korzyść debiutu w tym porównaniu wydaje się być „Music For Gong Gong” – chyba pierwszy utwór, będący czymś na wzór przeboju zespołu. Szybki, rytmiczny z chwytliwą sekcją dętą i tempem ocierającym się o działające równolegle poczynania Santany, jest kawałkiem niezwykle głęboko zapadającym w pamięć, okraszony dodatkowo świetnym solem saksofonowym Teddy’ego Osei’a.

Jednakże nie jest to najbardziej wyróżniający się fragment wydawnictwa. Osobiście postawiłby na „Ayiko Bia”; bardzo wokalny z fajnymi wykrzykiwaniami we wstępie rodem z jakiegoś tańca plemiennego, świetną pracą sekcji rytmicznej i pulsującym rytmem. Nie można również nie zachwycić się otwierającym całość „The Dawn” – chyba najbardziej transowym w całym zestawie (od świetnego wstępu z gitarowymi wariacjami kojarzącymi się nieodpracie z „Vas Dis” Wishbone Ash, po fajne granie trąbek i - przede wszystkim - fletu) wyjaśniającym dodatkowo – w pierwszych sekundach utworu - genezę fenomenu Osibisa.    

Pozostałe kompozycje również trudno nazwać wypełniaczami; imponuje zwłaszcza „Think About The People” – dość osobliwy protest song, nieco bardzej zbliżony rockowym kliamtom z jazzującą partią fortepianu i wokalem Wendella Richardsona, momentami ciekawie stylizującym się na tembr Chrisa Farlowe’a. Również mniej afrykańskich inklinacji zdaje się mieć taki „Phallus C”; trąbki, troszkę Hammonda tu i ówdzie i solo Richardsona to elementy, które w najbardziej znaczący sposób odciskają swoje piętno na kompozycji, jednakże dzięki świetnym popisom perkusyjnym w końcówce utwór nabieraja bardziej afrykańskiego kolorytu. „Oranges” wyróżnia świetna partia trąbka nadająca kompozycji niezwykle jazzowego posmaku. „Akwaaba” może i nie powala na tle pozostałych rzeczy na płycie, ale na zarówno klimat jak i wykonanie nie ma co narzekać.

„Osibisa” jest kapitanym krążkiem, w którym Afryka, Karaiby i zachodnioeuropejski rock fantastycznie współgrają ze sobą w ramach 40 minut niezapomnianego muzycznego szaleństwa. Etniczne rytmy, rockowy żywioł, do tego świetne kompozycje z zapadającymi w pamięć motywami złożyły na jeden z najciekawszych i – z perspektywy czasu – najbardziej niedocenianych debiutów lat 70-tych. A szkoda, gdyż rzecz jest warta wysłuchania.

Potem było już niestety mniej ciekawie; zespół idąc z duchem czasu bardziej skierował się w stronę chociażby muzyki funk. Ta mieszanka w odpowiednich proporacjach jeszcze jakoś sprawdziła się na takim (bardziej niż niezłym) „Happy Children” z 1973 roku, lecz na póżniejszych rzeczach sprawa nie wyglądała już tak fajnie*.

 

 

 

 

 

 

 

 

*warto też wspomnieć o fakcie, że podobnież na szersze wody dzięki pierwszym dwóm płytom Osibisy wypłynął (nawet pomimo faktu, że  okładki płyt maział już wcześniej) Roger Dean, który zaprojektował zarówno logo zespołu, jak i specyficzne słonio-ważki, które na lata stały się znakiem firmowym zespołu.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.