ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Astra ─ The Black Chord w serwisie ArtRock.pl

Astra — The Black Chord

 
wydawnictwo: Metal Blade Rec. 2012
 
1. Cocoon [8:45]
2. The Black Chord [14:59]
3. Quake Meat [6:41]
4. Drift [4:39]
5. Bull Torpis [2:56]
6. Barefoot In The Head [9:13]
 
Całkowity czas: 47:13
skład:
Richard Vaughan - śpiew, gitary, instrumenty klawiszowe
Conor Riley - śpiew, instrumenty klawiszowe
Brian Ellis - gitary
Stuart Scalter - gitara basowa
David Hurley - bębny
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,3
Arcydzieło.
,1

Łącznie 5, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
19.08.2017
(Recenzent)

Astra — The Black Chord

Nowych zespołów nie słucham prawie w ogóle. Zaznajamianie się z twórczością wykonawców, którzy tylko lepiej, lub gorzej pastiszują Starych Mistrzów, lub własną wtórność nie jest czymś co mnie pociąga. W końcu przesłuchanie jakiejkolwiek płyty tzw. neo-proga wiąże się z niepokojącą myślą, iż jest to strata kilkadziesięciu minut mojego życia, których nigdy nie odzyskam.

Raz na jakiś czas pojawi się jednak coś takiego jak kwintet z San Diego o nazwie Astra, który z nienacka skutecznie rozwala mój (muzyczny) system. Grając niezwykle oryginalnie, konkretnie, z polotem i – co najważniejsze – tylko wzorując się na innych, a nie ich kopiując o wiele łatwiej wypracowują własną toższamość muzyczną.

Grupa ma na koncie zaledwie dwa albumy; debiutancki „The Weirding” - niezwykle długaśny (bowiem zawartość płyty kompaktowej została wypchana po same brzegi, a 78 minut to troszkę do przebrnięcia) oraz drugi – zdecydowanie bardziej rozważnie opracowany od strony zredagowania repartuaru - „The Black Chord”, który  kilka lat temu umieściłem w pierwszej piątce najciekawszych krążków w corocznym redakcyjnym podsumowaniu. Jednakże jakoś nigdy nie udało się zasiąść i coś o którymkolwiek z nich napisać. Czas nadrobić zaległości.

Twórczość Astry na „The Weirding” to psychodelia pełną gębą, taka floydowska z okresu w którym prym dzierżył Syd Barrett. Jednakże na szczęście nie ta jej odmiana kojarząca się z kawałkami typu „Bike”, czy „Arnold Layne”, lecz bardziej z improwizacjami, którymi zespół uraczał gawiedź podczas występów chociażby w londyńskim klubie UFO na Tottenham Court Road. Chłopaki z San Diego postawili jednak na bardziej zwartą formę, aniżeli totalny spontan - jeszcze nie tak rzucającą się w oczy w przypadku debiutu - jednak odciskająca nieco wyraźniejsze piętno na „The Black Chord”.

Otwierający „Cocoon” nosi jednak lekkie znamiona twórczości Hawkwind; troszkę UFS-ów tu i ówdzie, jednak wraz z wejściem gitary i sennej partii sekcji rytmicznej robi się bardziej floydowo. Tempo jest podkręcane z fajnymi wyrazistymi frazami melotronu, by po chwili przejść w ocierającą się o hard-rock jazdę.

Tytułowy „The Black Chord” to lekko chwytliwa partia melotronu we wstępie z nieco blues’ującym tempem w tle. Potem mamy piosenkowy fragment, w którym wyróżnia się garażowa partia gitary i demoniczny wokal Vaughana, lecz to jednak tylko przystawka do bardziej instrumentalnego grania z ciekawymi popisami na czele. Całość trwa blisko kwadrans, jednakże ten cały muzyczny galimatias nie nuży przez choćby minutę.

W kolejnej części albumu mamy kilka kontrastów; nieco konkretniej brzmiący „Quake Meat” z vocoderem i świetnymi gitarowymi solówkami zestawiono z balladującym „Drift”, w którym tempo jest dość sennie podkręcane. Rozpędzony „Bull Torpis” różni się zdecydowanie od bardziej ułożonego „Barefoot In The Head”, choć w przypadku tego drugiego nie można nie wspomnieć o fajnej – odegranej bardziej agresywniej w porównaniu do całości krążka – drugiej części kompozycji.

"The Black Chord" różni się od debiutu; tego luzu kompozycyjnego (i szaleństwa) z „The Weirding” troszkę wydawać się może, iż tutaj brakuje. Drugi krążek to formuła bardziej ułożona i uplastyczniona. Dla jednych zarzut, dla innych zaleta... Fakt pozostaje faktem, że Astra bije masę innych kapel na głowę.

Dlatego ich dalsze poczynania warto śledzić.

 

 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.