ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Pink Fairies ─ Neverneverland w serwisie ArtRock.pl

Pink Fairies — Neverneverland

 
wydawnictwo: Polydor 1971
 
1.Do It [4:15]
2.Heavenly Man [3:41]
3.Say You Love Me [3:48]
4.War Girl [4:34]
5.Never Never Land [6:55]
6.Track One, Side Two [4:41]
7.Thor [0:58]
8.Teenage Rebel [5:20]
9.Uncle Harry's Last Freak-Out [10:51]
10.The Dream Is Just Beginning [1:18]
 
Całkowity czas: 46:21
skład:
Paul Rudolph - śpiew, gitara prowadząca
Duncan Sanderson - gitara basowa
Twink, Russell Hunter - bębny
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,0

Łącznie 2, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
08.07.2017
(Recenzent)

Pink Fairies — Neverneverland

Był sobie taki zespół co Różowe Wróżki się zwał. Lubiły one powciągąć noskami to i owo (czyt. różne substancje rozweselające) oraz – przed wszystkim – głośno pogrywać tu i tam. Niestety w zaczarowanym lesie nikt nie za bardzo chciał ich słuchać, co dziwne gdyż w owych czasach również inne stworzonka tworzyły dźwięki na podobną modłę, na wysłuchanie których chętni się jakoś znajdowali. Na szczęście napatoczyły się strzygi, które w konarach najstarszego dębu w lesie miały tłocznię płyt i zaproponowali Wróżkom wydanie wpierw singla, a potem pierwszego krążka. Dzięki temu Pawełek Rudolf Czerwononosy i jego gawiedź pozostawiła po sobie ślad...

Żarty jednak na bok. Pink Fairies – nie wiedzieć czemu – świata nie zawojowali. Dziwne, bo muzykę grali świetną. Jednak od początku...

Zaczęło się od zespołu The Deviants w której prym dzierżył samozwańczy lider Mick Farran, który bratał się z byłym pałkerem The Pretty Things – Twinkiem. Skład się zmianiał na tyle często, że w pewnym momencie chyba nawet sami muzycy nie wiedzieli z kim przyjdzie im grać na próbach. Farran w końcu dostał kopa, skład się skrtystalizował, a nazwa została zmieniona na Pink Fairies. Panowie zaczęli się bujać wokół bohemy londyńskiego Landbroke Grove, gdzie skumali się z Brockiem i bracią hawkwindową (panowie często zresztą razem spontanicznie pogrywali pod nazwą Pinkwind). Tam też wypatrzyły ich garnitury z Polydoru i po umiarkowanym sukcesie singla „The Snake”/”Do It”*, zapronowali nagranie całej płyty.

„Neverneverland” cenię bardzo wysoko. Kolejne dwie pozycje też nie były złe („What a Buch Of Sweeties”, „Kings Of Oblivion”), jednak to właśnie debiut Wróżek jakoś najbardziej do mnie przemawia.

Mamy tutaj do czynienia z prostą i niespecjalnie wyszukaną odmianą psychodelii; żadnych kosmicznych odlotów rodem z Hawkwind, tylko przyziemnie i dość bezkompromisowane granie. Nie brakuje oczywiście rozimprowizowanych i rozbudowanych partii (głównie gitarowych).

Zaczyna się od „Do It” w którym akustyczny wstęp jest dość zwodniczy, gdyż całość wypełnia konkretne, ostre i drapieżne granie. Podobnego zmiłuj się nie ma również w „Say You Love Me”, czy nieco zbyt topornym „Teenage Rebel”.

Urozmaiceń jest kilka; takie „Heavenly Man” snuje się balladowato na nieco floydowe podobieństwo. Podobną przyjemną sennością ujmuje „War Girl”. Z kolei „Never Never Land” brzmi z początku nieco beatlesowo, na szczęście z każdą minutą nabierając bardziej autentycznego charakteru z finałem w postaci fajnych wariacji gitarowych Rudolpha. „Track One, Side Two” brzmi z kolei niezwykle mroczne na początku, by przejść w świetne gitarowe jazgoty w drugiej części kompozycji.

„Uncle Harry’s Last Freakout” zasługuje na osobną wzmiankę, nie tylko ze względu, iż jest najdłuższym w zestawie, lecz dlatego że jest po prostu najlepszym. Nie oszukujmy, jest to muzyczna jatka na całego, gdyż mamy tutaj i rozpędzone tempo i przede wszystkim popisy gitarowe Rudolpha, umiejętnie balansującego w swoich partiach między hard-rockowym, a bardziej klimatycznym, psychodelicznym graniem.

„Neverneverland” jest perełką i absolutnym skarbem. Muzyka niezwykle żywiołowa - niekoniecznie oryginalna, ale – powalająca swoim wykonaniem w którym drzemie i autentyczność i wirtuozeria i szczera spontaniczność. Z jednej strony doprawdy trudno wyjaśnić dlaczego jednym powodziło się bardziej niż innym w tamtych czasach, choć z drugiej może i lepiej, że w przypadku Pink Fairies tak sie stało; dzięki temu zespół do dnia dzisiejszego ma status kultowego. A to ważniejsze niż wysokie miejsce na listach Billboardu...

 

 

 

*”The Snake” został pominięty przy redagowaniu „Neverneverland” i ukazał się jako bonus do kompaktowego wznowienia płyty z 2002 roku.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.