„Godzina kosmicznego rocka” taki podtytuł ma drugi album brytyjskiej formacji UFO, który został wydany w 1971 roku. Zespół powstał w 1969 roku a nazwę grupy muzycy zapożyczyli  od legendarnego londyńskiego klubu nocnego. Debiut UFO zatytułowany „UFO 1” został wydany przez małą wytwórnię płytową Beacon i przeszedł prawie niezauważony. Małą promocję zorganizował John Peel ale takich płyt było wtedy mnóstwo, więc…

 

„Zabierz mnie ze sobą,

Wszystko co chcę zrobić

To odlecieć”

„UFO II :Flying”  został nagrany w składzie Mick Bolton, Phill Mogg, Pete Way i Andy Parker, a sukces ta płyta odniosła jedynie w Kraju Kwitnącej Wiśni i Niemczech Zachodnich.

Podróż w międzygalaktycznej przestrzeni fascynuje i pobudza wyobraźnię. Ta  obcość, a także nieograniczoność zadziwia, ale też niepokoi.I to odwiecznie stawiane sobie pytanie: Czy jesteśmy sami ?

Słuchając nagrań z tego longplaya odbywamy taką podróż, taki odcinek jakiejś nieznanej drogi zagubionej gdzieś w kosmosie. Od pierwszych taktów utworu rozpoczynającego prawie godzinny kosmiczny rock, od utworu „Silver Bird” czujemy się jakby w innym wymiarze rzeczywistości.

Gitara Boltona zadziwia dźwiękami, eksploduje, nabiera szybkości niczym rakieta, by za chwilę bez ograniczeń jak wszechświat dawać upust feerii kolaży i barw, ale to wszystko jest takie niepokojące, zimne, jak światło gwiazd mijanych w tej podróży.Z każdą minutą upływającą nam na słuchaniu, zanurzamy się coraz głębiej w czeluście kosmosu. Po drodze spotykamy księcia Kajuku i jego orszak, który łaskawie zaszczyca nas swoją obecnością a potem już swobodnie lecimy (”Flying”)  i nic nam nie zakłóca tego lotu. Głównym instrumentem na tym krążku jest gitara, ale ważny jest też i wokal Phila Mogga – metaliczny, obcy,  brzmi jakby wypływał z  zamkniętego statku kosmicznego. Również sekcja ma swój udział w tej wyprawie. Oszczędna perkusja czasami asystuje wszechobecnej gitarze, a linia basu delikatnie podkreśla lekkość wszechświata. No i mamy solidną rockową kosmiczną jazdę, ciekawie zaaranżowaną i doprowadzoną do ostatecznego końca, a stworzoną przez czterech młodych muzyków.

Pukanie do bram sukcesu?

Nic z tego. Otóż niespodziewanie z zespołem rozstaje się Mick Bolton i znika w czeluściach wszechświata a zespół UFO zmuszony jest zmienić styl muzyczny, angażując nowego gitarzystę i kierując się w stronę prostego hard rocka.

Po prostu gry Boltona nikt nie był w stanie zastąpić.