ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Voivod ─ Post Society w serwisie ArtRock.pl

Voivod — Post Society

 
wydawnictwo: Century Media Records 2016
 
1. Post Society [6:17]
2. Forever Mountain [5:12]
3. Fall [6:42]
4. We Are Connected [7:26]
5. Silver Machine (Hawkwind cover) [4:48]
 
Całkowity czas: 30:25
skład:
Denis Bélanger (Snake) – vocals
Daniel Mongrain (Chewy) – guitar
Dominique Laroche (Rocky) – bass
Michel Langevin (Away) – drums
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,1

Łącznie 3, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
15.12.2016
(Gość)

Voivod — Post Society

Najbardziej wpływowy zespół wszech czasów™ wciąż tworzy i ma się naprawdę nieźle! Kiedy w 2005 roku nieodżałowany Denis D'Amour, czyli "Piggy", odszedł do wieczności wydawało się, że Voivod wystarczy pozostawionych po nim materiałów i inspiracji na jeden, maksymalnie dwa krążki. Tymczasem od śmierci tego wizjonera z Jonquiere upłynęła przeszło dekada, a jego kapela w tym czasie zarejestrowała trzy duże albumy i zaprezentowała też trochę stuffu koncertowego i kompilację. W zapowiedziach znajduje się też kolejny duży album zespołu, a za jego przedbiegi można uznać EP-kę zatytułowaną "Post Society". Piggy byłby dumny, bo Voivod żyje!!!

Zresztą rozprawianie o "Post Society" w kategoriach EP-ki ma w sobie coś groteskowego. Pięć kompozycji, w tym cover Hawkwind, rozpisanych na przeszło pół godziny muzyki wystarcza za pełen dystans dla wielu kapel, które reklamują swoje nagrania jako albumy długogrające. Ba! Zdarza się w rocku i metalu, szczególnie w jego ekstremalnych odmianach, że nawet niecałe dwa kwadranse wystarczają, aby określić album mianem longplaya. Voivod jednak dziadostwa nie uprawia. To zawsze był zespół z klasą, który nigdy nie pchał się na szkło. Zmienia się jego skład, ale nie zmieniają się zasady. Tak więc dziś ekipę Voivod tworzą esencjonalni jej członkowie, czyli Michel Langevin "Away" i Denis Bélanger "Snake", a także działający w niej od 2008 roku Daniel Mongrain "Chewy" i zupełnie nowy na pokładzie Dominique Laroche "Rocky". To wystarcza, aby zarejestrować pół godziny materiału, który stanowi jasną deklarację tego, że kanadyjski metal progresywny znajduje się w znakomitej formie. Moim zdaniem "Post Society" to świetny i ambitny materiał. Kolejna rzeka, jeśli nie morze albo ocean inspiracji, dla adeptów muzyki.

Rzeczywistość na tym krążku rozpoczyna się w brudnym utworze tytułowym, który pomimo swego fragmentami nawet punkowego anturażu szybko osadza się w tożsamości Voivod. Rewelacyjne riffy Chewy'ego, w 100% inspirowane twórczością Piggy'ego, charakterystyczny wokal Snake'a i nad-aktywna perkusja Awaya bez ogródek pokazują jaki zespół przemawia do słuchaczy. Kompozycja atakuje dynamiką i żywiołowością, ale po trzech minutach łojenia na instrumentach załamuje się w progresywnej konwencji made in Canada. Voivod poszukuje, przemierza świat pełen bólu, jakąś pozostałość po społeczeństwie, które samo podpisało na siebie wyrok. Obcy dopadli ludzi, a może to ludzie dopadli siebie?! Snake wywołuje rozkaz do przetrwania gatunku ludzkiego, opowiada o miejscu, w którym istnieje życiodajna woda, ale czy ludzie potrafią skorzystać z tego źródła?! Tego typu dylematy stanowią ozdobę "Post Society", który jak to bywa w przypadku Voivod porusza tematy egzystencjalne, krytykuje kondycję współczesnych ludzi i, opierając się na symbolice kosmicznej napaści, ostrzega przed degeneracją naszego gatunku.

Tymczasem sporo eksperymentalnego grania oferuje druga kompozycja w talii tej EP-ki, czyli "Forever Mountain". Nie zmieniają się wątki poruszane przez Snake'a - poszukującego nadziei na przetrwanie człowieczeństwa, choć niekiedy wątpiącego w rezultacie obserwacji szerzącej się ignorancji podobno najlepiej rozwiniętych istot we wszechświecie - zmienia się za to klimat serwowanej muzyki. Voivod eksperymentuje. Proponuje połamane riffy gitarowe i takie też partie perkusji, zmienia tempo, żongluje nim. Numer "Forever Mountain" nie ma w sobie nic oczywistego. Bywa żywiołowy, bywa na ten dziwny kanadyjski sposób liryczny. To przecież Voivod. Poproszę latarkę, aby oświetlić skalę wniesionych inspiracji! Ta kapela nie miałaby swojej tożsamości, gdyby po takiej serii eksperymentów nie wrzuciła czegoś łatwiejszego w odbiorze. Myślę o kompozycji "Fall", zagranej jakby we mgle, osadzonej na charakterystycznych zagrywkach gitarowych, czasem mocno improwizowanej, ale dobrej nawet dla osób, które dotąd Voivod znały z najbardziej komercyjnych wspomnień. Przy okazji postanowiłem, że wyśpiewane przez Snake'a słowa: "My heart is cold, I cannot feel, a stable ground under my feet, fall is here, death is near" namaluję sobie na jednej ze ścian mojego pokoju. Ku przestrodze.

O co jeszcze można podejrzewać Voivod na materiale trwającym trzydzieści minut? Ach, kompozycja klucz. Osoby zainteresowane kapelą wiedzą, że o "We Are Connected" można było usłyszeć przed premierą EP-ki "Post Society". Złamane serca, smutek, eksterminacja. Czy Snake w swoich słowach nie przepowiada czasem przyszłości świata? Pozostawmy to do intymnych rozważań wszystkim słuchaczom. Niemniej w warstwie instrumentalnej ten trwający siedem-i-pół minuty utwór to esencja metalu progresywnego w najlepszym wydaniu. Doskonale opracowane zmiany nastroju, wysoka technika, różnorakie środki wyrazu, szybkość, refleksyjność, mgła, emocje. Czy mam wymieniać więcej? Struktura "We Are Connected" osadza Voivod w ekstraklasie twórców metalu progresywnego. Dynamiczna kompozycja zmienia się w nieomal psychodeliczną rozgrywkę na temat kondycji współczesnego świata. Wokal Snake'a staje się kameleonem, a instrumentaliści docierają do znakomitego poziomu, szczególnie na poziomie gitary Chewy'ego, który zarówno w warstwie proponowanych zagrywek, jak i w kosmicznej solówce okazuje się godnym następcą Piggy'ego. Wow! Voivod żyje!!!

Dzieło wieńczy wcześniej wspominany cover Hawkwind. Być może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby coveru nie zarejestrowali Kanadyjczycy z Voivod, a cover nie byłby interpretacją oryginału z 1972 roku. Czujecie zapach whisky? O tak! Na "Silver Machine" zagrał i zaśpiewał Lemmy, za którego ocean alkoholu został wypity pomiędzy ubiegłorocznym świętami Bożego Narodzenia a Nowym Rokiem. Skąd to wiem? Bo sam piłem! Wtedy myślałem, że to najlepszy hołd dla Lemmy'ego, ale utalentowani ludzie znajdują też inne sposoby, choćby cover "Silver Machine", który w interpretacji Voivod... brzmi inaczej, niż w oryginale. To atut. Kapela przypomina o dziedzictwie nieodżałowanego muzyka, aby zarazem zinterpretować go dla swojego audytorium. Być może nadużywam tego określenia, ale "wow!" mogłoby stanowić definicję EP-ki pt. "Post Society". To materiał zasługujący na uznanie, dość tani jeśli chodzi o polskie warunki, a oferujący więcej, niż oferują banalne zespoły, za którymi stoi wytwórnia. Powiało grozą? Sprawdźcie Voivod, choćby w nowej EP-ce, a zrozumiecie skalę wpływów tej kapeli. Rewelacja!

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.