ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Kansas ─ The Prelude Implicit w serwisie ArtRock.pl

Kansas — The Prelude Implicit

 
wydawnictwo: InsideOut Music 2016
 
1. With This Heart [4:13]
2. Visibility Zero [4:27]
3. The Unsung Heroes [5:02]
4. Rhythm in the Spirit [5:58]
5. Refugee [4:23]
6. The Voyage Of Eight Eighteen [8:18]
7. Camouflage [6:42]
8. Summer [4:07]
9. Crowded Isolation [6:10]
10. Section 60 [3:59]
 
skład:
Phil Ehart - Drums, Percussion
Billy Greer - Bass, Vocals
David Manion - Keyboards
Ronnie Platt - Lead Vocals, Keyboards
David Ragsdale - Violin, Vocals
Rich Williams - Electric Guitar, Acoustic Guitar
Zak Rizvi - Electric Guitar
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,2
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,3
Dobra, godna uwagi produkcja.
,3
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,12
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,4
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,3
Arcydzieło.
,0

Łącznie 27, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
13.10.2016
(Recenzent)

Kansas — The Prelude Implicit

Nowy Kansas… Cóż prawda jest taka, że za zabranie się do opisania „The Prelude Implicit” nikt z redakcji się nie garnął. Nawet Wojciech. A to znak, że nie jest dobrze. Ponadto zasugerował, że każdemu który się odważy należy się flaszka za to, że nie palnie sobie wcześniej w łeb po przebrnięciu przez to coś. Challange accepted pomyślałem i – przygotowując się na najgorsze - zacząłem odsłuchiwanie płyty.

Na wstępie muszę wspomnieć, że oczekiwań nie miałem zbyt wielkich. Nie tylko ze względu na zdanie kolegi po fachu, ale również patrząc na formę kilku wielkich z którą – delikatnie powiedziawszy – nie jest najlepiej. Zresztą inna sprawa, że fakt, iż Kansas zebrał się - ni z gruchy ni z pietruchy – za nagranie nowej płyty uznałem za - co najmniej - dziwny. „Somewhere To Elsewhere” z 2000 roku byłby fajnym – nie wybitnym, ale - godnym epitafium godnego zespołu. Do tego nagranym w najlepszym składzie. Czegóż można było sobie więcej życzyć.

Jednakże ci którzy przetrwali (myślę o muzykach) wymyślili sobie inaczej. No właśnie, w tym miejscu należy sobie zadać pytanie (parafrazując klasyka), "ile jest Kansasu w tegorocznym Kansasie?" Livgren był niczym Grosicki w meczu z Duńczykami (pojawiam się i znikam). Walsha też nie ma. Ten kto widział ostatnie występy zespołu wie dlaczego ten drugi nie figuruje już na liście płac. Wokalista już najzwyczajniej w świecie nie dawał rady fizycznie (czyt. głosowo) i złożył broń. Usiadł z pozostałymi muzykami, przedyskutował sprawę i podjął nasłuszniejszą dla siebie i zespołu decyzję*. Na placu boju ze starej gwardii zostali jedynie Williams i Ehart. Czyli ledwo trzon...

Nowym frontmanem został Ronnie Platt, którego śpiew jest od poprzenika – delikatnie powiedziawszy – inny (nawet nie próbuje udawać, że jest Walshem). Gładszy, bardziej ustylizowany, by nie rzecz, że bardziej popowy... Co za tym poszło muzyka zespołu się do tego stylu również dopasowała.

Singlowy „With This Heart” najszczęśliwszym wyborem na utwór promujący nie był. Troszkę mdły, mocno przeciętny w którym wyróżniają się jedynie fajnie plumkające na folkową nutę skrzypce.

Kolejne utwory jakoś płyną jak śniadanie po balandze: jedną stroną wchodzi, drugą wychodzi nic po sobie nie pozostawiając. „Refugee”, „Visibility Zero”, (instrumentalny quasi-pompatyczny) „Section 60”, (koszmarniasty) „The Unsung Heroes”... nawet nie zwrócicie uwagi kiedy ten, a następny zaczyna.

Ciekawiej robi się jedynie przy mocniej brzmiących kawałkach w których partie gitary wysunięte zostały na czoło kompozycji takich jak „Camouflage”, „Summer”, „Crowden Isolation”, czy „Rhythm In The Spirit”. Jest konkretnie z polotem nawet pomimo faktu, że za każdym razem z wejściem wokalu Platta jakoś robi się niemrawo. Na szczęście instrumetalne partie nadbrabiają nie najlepszy wybór wokalisty (co więcej,  pierwszy z wymienionych zostaje brutalnie stłamszony koszmarnie popowym refrenem).

Najlepiej na wydawnictwie wypada „The Voyage Of Eight Eighteen”. Rewelacyjny wstęp: mocny, konkretny, nieco połamany. Za takim Kansas się tęski się podczas odsłuchu poprzednich kilkudziesięciu minut płyty. Wprawdzie wraz z wejściem śpiewu Platta zaczyna wiać nudą jednak kilka muzycznych wariacji w międzyczasie nadrabia braki, gdyż są tu bowiem świetne partie i klawiszy i gitary i skrzypiec.

„The Prelude Implict” nie jest krążkiem, ani dobrym, ani złym. Takim sobie. Dźwięki wypływające z odtwarzacza jakoś się bujają tu i ówdzie nie pozostawiając wielkich uniesień. Dramatu nie ma. Szału też nie.

Jeśli jednak ktokolwiek ma wątpliwości czy po „The Prelude Implicit” warto sięgnąć to zapewnić mogę, że przy „The Endless River” Pink Floyd, czy „Heaven & Earth” Yes, nowa płyta Kansas jawi się niemal niczym arcydzieło**...

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

* Jak widać panie Howe, można się rozstać w cywilizowany sposób

**na tle nowego tworu Marillion też nie wypada aż tak blado

 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.