Jona Andersona spotkało szczęście w nieszczęściu. W 2008 roku o mały włos nie pożegnał się z tym światem, a koledzy z Yes za jego plecami - gdy ten leżał praktycznie na łożu śmierci - wykopali go z kapeli zatrudniając w jego miejsce bardziej niż nędznego imitatora. Jon nie krył swojej złości i rozczarowania postawą byłych współpracowników. Ostatecznie odpuścił sobie i skupił się na swoim zdrowiu i (co najważniejsze) kontynuowaniu muzycznej podróży. Pomimo podeszłego wieku i już nie tej sprawności głosowej, Anderson od jakiegoś czasu wyraźnie sugerował zwyżkę formy. O ile jeszcze takie „Living Tree” nagrane z duecie z Wakemanem nie do końca przekonuje, o tyle samodzielny „Survival And Other Stories” już wypada całkiem znośnie. Potem miał miejsce pamiętny występ z dziecięcą orkiestrą z Cleveland (rzecz o Contemporary Youth Orchestra), który z nieznanych dotąd przyczyn (pomimo zapowiedzi) nie ukazał się dotąd na DVD, natomiast uwieńczeniem triumfalnego powrotu byłego wokalisty Yes był wspólny projekt ze skrzypkiem Jean-Luc’iem Pontym i ich przecudna płyta „Better Late Than Never”. Panowie właśnie zakończyli (pod koniec maja) trasę koncertową, a Jon już myślami jest przy wspólnych występach z Rickiem Wakemanem i Trevorem Rabinem, które będą miały miejsce na jesieni tego roku w Stanach Zjednoczonych.
Tutaj troszkę się zagalopowałem, gdyż w tzw. międzyczasie Jon Anderson zagrał wspólny koncert z zespołem Transatlantic podczas imprezy Progressive Nation at Sea w 2014 roku. Wówczas to zapewne Jon i gitarzysta Roine Stolt podjęli temat zainicjonowania nagrania czegoś wspólnie prędzej, czy później.
Nie będę ukrywał, że gdy projekt „Invention Of Knowledge” został ogłoszony targały mną niemałe wątpliwości związane właśnie nie tyle z osobą nowego współpracownika Andersona, co nurtu który on (swoją muzyczną karierą) reprezentuje. Otóż fanem tzw. neo-proga specjalnie nie jestem. Co więcej, uważam go za dość wtórny i pozbawiony oryginalności. Stąd nie jestem entuzjastą poczynań Stolta zarówno z Kaipą jak i z Flower Kings o Translatlantic nie wspominając (co więcej, ci ostatni grają zbyt przekombinowanie i stąd są dla mnie typowym przykładem ‘przerostu formy nad treścią’). Miałem więcej niż uzasadnione obawy, że wspólny projekt wspomnianych muzyków będzie bliższy neo-progresywnemu banałowi, niż odniesieniu do bogatego dziedzictwa złotych lat 70-tych.
Wątpliwości choć nie bezpodstawne, ostatecznie okazały się troszkę przedwczesne. Owszem, panowie się postarali, aby całość bardziej przypadła do gustu fanom Yes, aniżeli The Flower Kings jednakże troszkę przynudzania bliskiego poczynaniom szwedzkiego gitarzysty tu i ówdzie się znalazło. Na szczęście w nie w tyle dużej dawce, aby skutecznie słuchacza odstraszyć.
„Invention Of Knowledge” nie przemówiło do mnie osobiście od razu; potrzebowałem kilku podejść, aby do całości się ostatecznie przekonać. Cierpliwość została wynagrodzona, gdyż świetnych fragmentów na wydawnictwie jest całkiem sporo.
„Invetion” to delikatny wstęp, linia melodyczna (mojej skromnej osobie) kojarząca się nieco z jaśniejszymi fragmentami „Song Of Seven” Jona oraz cudny akustyczny finał – taki (również) typowo andersonowy. „We Are Truth” nie zraża na szczęście nieco ocierającym się o banał wstępem, gdyż z czasem utwór rozwija się w podniosłe (choć nieco sztuczne i fanfarowe) zakończenie z piękną gitarową partią. „Knowledge” to naturalny muzyczny pomost z otwierającym „Invention” – kilka zapożyczeń z tej samej linii melodycznej oraz okraszenie w postaci miłego akustycznego fragmentu.
„Knowing” pomimo świetnego, niezwykle mocnego śpiewu Andersona nie do końca spójnie łączy się z „Chase and Harmony”, który jest chyba najciekawszą kompozycją na płycie, mogącą się nieodparcie kojarzyć z jaśniejszymi fragmentami „Magnification” (co więcej, osobiście zowię toto „In The Prsence Of (Part II)”).
„Everybody Heals” z kolei wydaje się być najbardziej bliski twórczości The Flower Kings, choć podobieństwo gitarowego brzmienia kojarzącego się z „Church Of Your Heart” z płyty „Stardust We Are” wcale nie dla każdego musi być zarzutem. W „Golden Light” mamy znów troszkę za dużo przesadnej pompatyczności (choć wciśnięta jakowoż nieco na siłę piękna fortepianowa partia na końcu zdaję tuszować nieco braki całości), ale za to zamykający płytę „Know...” to najbardziej wyróżniający się fragment w zestawie; spokojny, by nie rzecz, że momentami wręcz senny i nie przytłaczający kakofonią neo-progresywnych schematów pojawiających się na krążku w kilku miejscach.
Jednakże ogólne wrażenie jest zdecydowanie pozytywne. Wydawać się może, iż Anderson przyhamował nieco zapędy Stolta, choć w niektórych fragmentach można było jeszcze bardziej pokusić się o zwięzłość kosztem nieco przesandnie rozbudowanych partii. Jednakże faktem jest, iż „Invention Of Knowledge” ma w sobie więcej autentyczności i ducha Yes, niż ostatnie dwa produkty byłej formacji Jona razem wzięte.
Siedem gwiazdek z małym minusem.