ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Nugent, Ted ─ Ted Nugent w serwisie ArtRock.pl

Nugent, Ted — Ted Nugent

 
wydawnictwo: Epic Records 1975
 
1.Straglehold [8:24]
2.Stormtroopin' [3:09]
3.Het Baby [4:01]
4.Just What The Doctor Ordered [3:45]
5.Snakeskin Cowboys [4:33]
6.Motor City Madhouse [4:33]
7.Where Have You Been All My Life [4:04]
8.You Make Me Feel Right At Home [2:56]
9.Queen Of The Forest [3:45]
 
Całkowity czas: 39:10
skład:
Ted Nugent - gitara prowadząca, chórki
Derek St.Holmes - śpiew, gitara rytmiczna
Rob Grange - gitara basowa
Cliff Davies - bębny
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 2, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
25.08.2015
(Recenzent)

Nugent, Ted — Ted Nugent

Nie oszukujmy się. Ted Nugent ma za Wielką Wodą opinię pojeba. Związana jednakże jest ona nie tyle z jego scenicznym image’m, lecz bardziej tym poza-scenicznym. Nie chodzi nawet o fakt przywiązania do Partii Republikańskiej, tudzież czynnego udzielania się na rzecz prawa do powszechnego posiadania broni lub przywileju polowań, lecz bardziej z całkowicie bezaprdonową krytyką działań tych, którzy myślą inaczej niż on sam np. demokratów. Cóż, nie każdy wykrzykuje na swoich występach, że obecnie urzędujący prezydent „is full of shit”*... 

Zwał jak zwał, Nugenta można lubić lub nie, jednakże oddać mu trzeba, iż nawet pomimo faktu, że po sukcesach w latach 70-tych, gdy jego gwiazda zdawać by się mogło, iż bladła to umiejętny PR utrzymywał Tedka na czołówkach jeśli nawet nie poważniejszych gazet, to przynajmniej tabloidów, a te zawsze potrafią się sprzedać. Tak więc – w pewnym momencie swojej kariery – nawet pomimo braku osiągnięć czysto artystycznych Nugent zawsze jakoś utrzymywał się na topie. No, jeśli nie na topie to na pewno w czubie.

Odłużmy na bok jednak czynniki pozamuzyczne i skupmy się na samej twórczości Nugenta.

Co, by nie mówić taka, dość prosta, surowa i nie specjalnie wysublimowana odmiana rocka trafiła jak ulał pod gusta (nigdy nie grzeszącej oryginalnością i wyszukaniem) amerykańskiej publiczności. Teddy wyczaił zapotrzebowania rynku i wiedział jak sprzedać swój produkt. Niczym rasowy przedsiębiorca.

Aż dziw bierze, że „Ted Nugent” początkowo nie zdobywał nabywców. Bohater niniejszej recenzji został wspomniany zresztą z epizodzie „Beyond The Lighted Stage” dokunetującego historię Rush, gdy Geddy i spółka męczyli się z promocją „Caress Of Steel” tak samo „Nugent was also not breaking” (panowie w roku 1975 razem koncertowali). Jednakże szczęście do tego pochącego z Michigan muzyka się wkrótce uśmiechnęło. Jego debiut pokrył się szybko platyną, a sympatyczni Kandyjczycy musiali pobiedzić się kolejny rok, aby z „2112” się ostatecznie wybić na szersze wody.

Prawda jest taka, że mówisz „Ted Nugent” myślisz „Stanglehold”. Co by nie mówić to o ten kawałek roznosi się hałas pisząc o rzeczonym wydawnictwie. Jest on po dziś dzień sztandarowym dla twórczości gitarzysty na którym się wybił i który jest najchętniej granym z całej jego twórczości przez różnorakie stacje radiowe. Długi, rozbudowany, niemal transowy, zachowywujący jednak swoją prostotę i surowość, będący na dobrą sprawę niezapomnianym popisem lidera.

Dalej jest prościej, ale wcale nie gorzej. Ciekawie brzmią bardzo riffowe i chwytliwe „Stormtroopin’”, czy „Snakeskin Cowboys”. Takie „Hey Baby”, „Just What The Doctor Ordered”, czy „You Make Me Feel Right At Home” (autorowi niniejszej recenzji kojarzącym się nieodparcie z „Little Arabella” The Nice) balansują pomiędzy poważnym rockowym graniem, a muzycznym pastiszem. O ile taki „Where Have You Been All My Life” to już bardziej wyważone granie, to na sam koniec „Queen Of The Forest” daje znów tego świetnego przebojowego i konkretnego kopa. Osobiście lubię fajnie rozpędzony „Motor City Madhouse”, bo jest tu i konkretna gitara i ciekawe tempo i chwytliwy refren.

„Ted Nugent” może i ambicją nie grzeszy (może poza wiekopomnym „Stranglehold”), ale zapotrzebowanie na miłe dla ucha gitarowe granie z zębem zawsze się znajdzie. Płyta ma wszystkie atuty jakie tego typu wydawnictwo powinno zawierać: chwytliwe gitarowe granie, ciekawe linie melodyczne oraz pierwszoklasowe wykonanie. Nic tylko potupać kopytem.

 

 

 

 

 

*chodzi o Baracka Husseina Obamę rzecz jasna.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.