Celestial Fire to trzeci solowy album, po The Eye Of The Eagle (1998) i Veil Of Gossamer (2004), gitarzysty i klawiszowca a zarazem współzałożyciela brytyjskiej legendy celtyckiego progresywnego rocka, grupy Iona (artysta ma też w dyskografii wspólne albumy z Troyem Donackleyem i Davidem Fitzgeraldem). Muzykowi udało się zaprosić na ten krążek kilka naprawdę zacnych nazwisk z artrockowej branży, wśród których znaleźli się między innymi Damian Wilson z Threshold, wspomniany Troy Donockley z Nightwish, czy Collin Leijenaar i Randy George z zespołu Neala Morse’a. Nie oni jednak najbardziej rzutują na styl muzyki zawartej na Celestial Fire. Bo oprócz Ionowego mistrza ceremonii mamy obecnych członków Iony, Joanne Hogg i Franka van Essena oraz byłego instrumentalistę zespołu, Davida Fitzgeralda. Nie muszę chyba dodawać, że wymieniony wcześniej Troy Donackley też przez lata związany był z tą brytyjską ikoną chrześcijańskiego rocka.
Jaka w związku z tym wyszła muzyka Bainbridge’owi? Oczywiście silnie naznaczona stylem macierzystej grupy - celtyckim folkiem w progresywnym entourage’u. O owym specyficznym brzmieniu decydują przede wszystkim wykorzystywane w dużych ilościach dudy, ale też i charakterystyczna gitara Bainbridge’a, przestrzenne klawiszowe tła, czy żeńskie partie wokalne, solowe i wielogłosowe. I w tym aspekcie Bainbridge’owi nie udało się zbyt daleko uciec od Iony. Z drugiej jednak strony sporo w tej muzyce odmienności. Bo w porównaniu z Ioną to granie zdecydowanie bardziej rockowe, mniej jednorodne i bogate instrumentalnie. Pełne solowych, wirtuozerskich popisów gitarowych i klawiszowych, często wprost odnoszących się do lat siedemdziesiątych. Do tego granie jeszcze mocniej symfoniczne, a niekiedy naznaczone lekko jazzrockowym i fusion-rockowym posmakiem. To wszystko znajdziemy przede wszystkim w najdłuższych w zestawie kompozycjach: Celestial Fire, For Such a Time as This, Love Remains i In The Moment. Miłośnicy Ionowej nastrojowości i subtelności powinni sięgnąć po krótsze formy, takie jak Heavenfield, The First Autumn, Innocence Found, czy On The Edge of Glory.
Czyli jaka ostatecznie jest ta płyta? Cóż, to kawałek naprawdę solidnego, progresywnego grania, jednak nie mogę uciec - pisząc o niej - od kilku jej słabostek. Przede wszystkim to materiał zbyt długi. Przy tak intensywnej, bogato zinstrumentalizowanej i zaaranżowanej muzyce na dłuższą metę daje się to we znaki. Mam wrażenie, że w tych dłuższych, bardziej epickich kompozycjach, Bainbridge nieco „przefajnował”, chcąc upchnąć w nich zbyt dużo pomysłów, zamiast skoncentrować się na rozwinięciu mniejszej ilości tematów. Przez to, owym kilkunastominutowym długasom, brakuje momentami oddechu. Do tego – i tu pewnie niektórych zaskoczę, bo jestem wielkim miłośnikiem talentu Damiana Wilsona – niezbyt pasuje mi do tej muzyki wokal frontmana Threshold, świetnie wszak sprawdzający się przy agresywnym, metalowym graniu, tu gryzący się z tą – unoszącą się gdzieś mimo wszystko – celtycko-folkową duchowością. Cóż, kwestia gustu…
Reasumując. Interesująca to rzecz, choć ja już zatęskniłem za klasyczną Ioną. Bo Celestial Fire dał mi, mimo wszystko, jej namiastkę.