ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Rice, Damien ─ My Favourite Faded Fantasy w serwisie ArtRock.pl

Rice, Damien — My Favourite Faded Fantasy

 
wydawnictwo: Warner Music 2014
 
1. "My Favourite Faded Fantasy" [6:12]
2. "It Takes a Lot to Know a Man" [9:33]
3. "The Greatest Bastard" [5:04]
4. "I Don't Want to Change You" [5:26]
5. Colour Me In" [5:18]
6. "The Box" [4:27]
7. "Trusty and True" [8:09]
8. "Long Long Way" [6:21]
 
Całkowity czas: 49:50
skład:
Damien Rice – vocals, acoustic guitar (1-8), electric guitar (1), piano (1,2,4-7), clarinet (1,8), tambourine (1), sounds & percussion (2), pump organ (5,6), bass (7,8), harmonium (8) / Joel Shearer - crotales (1,8), tambourine (1), shaker (1), electric guitar swells (1), bass (2,6,7), sounds & percussion (2), electric guitar (2,4,8), cuatro (7), muted guitar (7), dulcimer (7), cymbals (7), Wurlitzer (8), bells (8), vibraphone (8), piano (8), celeste (8), glockenspiel (8), chimes (8), acoustic guitar (8), harmonium (8) / Zac Rae - Wurlitzer (1,4), pad (1), tack piano (1), vibraphone (2), Hammond organ (3,4), piano (4) / David Rawlings - archtop guitar (1,7), backing vocals (7) / Cora Venus Lunny - violin (1-4,7), backing vocals (1,2,7), viola (2,3) / Borgar Magnason - double bass (1,3,5,7) / Sólrún Sumarliðadóttir - cello (1) / Julia Mogensen - cello (1,2,5,6,8) / Shahzad Ismaily - bass (1,2,4), drums (6,8), shaker (6), floor tom (7), Hammond organ (8), cymbals (8), crotales (8), Moog (8), cowbell (8) / Magnús Trygvason Eliassen - drums (1) / Earl Harvin - percussion (1), drums (4), tambourine (4) / Helgi Jónsson - trombone (1,2,3,6,8), backing vocals (2) / James Gadson - drums (2) / Alex Somers - sampler (2-4,8), bass drum (3), sub bass (3), harp (4) / Deron Johnson - piano (2,3), Hammond organ (1) / Tina Dico - backing vocals (2) / Frank Aarnink - tympani (3), gong (3), cymbals (3) / Una Sveinbjarnardottir - violin (5,6,8), viola (8) / Markéta Irglová - piano (6), vocals (8) / Gyda Valtisdottir - cello (6,8), backing vocals (8) / Victor Indrizzo - drums (7) / Marlana Sheetz - backing vocals (1,8) / Andrew Heringer - backing vocals (7) / Robbie Arnett - backing vocals (7,8) / Rónán Ó Snodaigh - bodhran (7), backing vocals (7) / Colm Ó Snodaigh - tin whistle (7) / Emil Friðfinnsson - French horn (8)
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,1
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,6
Arcydzieło.
,3

Łącznie 10, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
23.12.2014
(Recenzent)

Rice, Damien — My Favourite Faded Fantasy

Niezwykle dużo czasu zajmuje nam poznać człowieka i zrozumieć go,

Tak wojownika, jak mędrca i gniewnego, małego chłopca…

To, czym stała się nasza doczesność pokrywa szum informacyjny. Wieści ze świata, jak rozbijające się o szybę auta krople deszczu przesłaniają najbliższe otoczenie i to, co majaczy li tylko konturem na horyzoncie. Skupiamy się więc w naszej wyobrażonej, mitycznej sferze, do której nie dozwalamy dotrzeć żadnym niepotrzebnym obrazom i dźwiękom. Żadnych zbędnych uczuć czy oczekiwań. Tam tkwimy sobie bezpieczni. Skazani, ale spokojni. Bezszelestnie pozostawieni samym sobie. Jak poczwarki motyli w kokonach naszych własnych wyobrażeń o mitycznej rzeczywistości, do której ciągnie nas przeznaczenie. I tak zamknięci, zapominamy o tym, co ważne. Mając tuż obok dostęp do wszystkiego: do pracy, do banku, zakupów, informacji i nauki zamykamy się wewnątrz tego złudnego bezpieczeństwa.

Gdy mijają kolejne lata naszego odosobnienia, a znajomi jeden po drugim próbują (w swoim mniemaniu) ratować nas z tego piekła, które sami sobie stworzyliśmy na własny użytek… w końcu podnosimy głowę. Pokazujemy, że to wcale nie tak; że cały czas tu byliśmy. I puszczamy do nich oko, co by nie byli tacy naburmuszeni. Tym swoim przejęciem i rozgoryczeniem. Jasno i przykładnie pokazujemy, że owo wyczekiwanie, swoiste „trwanie w cichej desperacji” wybraliśmy świadomie i zupełnie bez konsekwencji. Mogliśmy bowiem sobie pozwolić na milczenie w czasach, w których nie wolno tego czynić ponad wszelką wątpliwość. I cóż oni? Ze współczuciem kiwają głowami, uśmiechając się pod nosem, gdy nie patrzymy. Przecież wiedzą lepiej. Zawsze wiedzieli…

Nasze podejście do świata jest jednak właściwe, bo jest „nasze”. Widzimy rzeczywistość jak chcemy, udaje się ją na tyle jasno opisać, że niepotrzebnie martwimy się o sprawy poza naszym zasięgiem. Jak wcześniej tkwiąc w ochronnym kokonie liczyliśmy na niefrasobliwość otoczenia, tak i teraz doceniamy, że nie każdy czekał na nasze przebudzenie. Że to, cośmy tam sobie wykoncypowali w myślach dotrze tylko do tych kilku ludzi. Może jednego. Ale właśnie dlatego nam na tym tak bardzo zależy…

Oto muzyka dla nielicznych. Łabędzi śpiew dwudziestowiecznych nieprawdopodobieństw, wśród których przebudził się cofnięty w czasie chłoptaś z XXI stulecia. Niesie on bagaż społecznościowego piętna niczym wielbłąd… ale niesie go z dostojeństwem i siłą, jakiej próżno szukać u współczesnych bohaterów sceny. Jego muzyka, zamknięta pomiędzy wieloletnimi oczekiwaniami, a ciągłym pędem otaczającego świata mieni się niezliczonymi barwami. I dlatego nie doszukamy się tam nut sprokurowanych dla poklasku. Nie wstrząśnie nami kusa sukienka, nieopatrznie odsłonięta pierś, czy inny eventowy przykuwacz uwagi. Nie tędy droga. Zamiast tej poniżającej ułudy mamy bohatera z krwi i kości, co śpiewnym, acz lekko zbolałym głosem wyśpiewuje te swoje testamenty dla współczesności. Oto  jaki jest najnowszy Damien Rice.

To niezwykła sztuka. Milczeć tyle lat, obserwować, jak dorastają rzesze naśladowców i zmienia się otaczająca nas rzeczywistość, ba, pozostawać głuchym na apele i … tłamsić w sobie ową ochotę śpiewania. Bo nie wierzę, że jej nie miał. Że zupełnie stracił zainteresowanie i tylko wzruszał ramionami, gdy padało pytanie o nowe piosenki. Po prostu nie wierzę. Nie mógł; teraz to wiem. Wybrzmiewa ta pewność w każdej nucie otwierającego najnowszy album nagrania. Moje ulubione wyblakłe fantazje… u schyłku tego roku są jak trzęsienie ziemi. Absolutnie szczere, niewspółmiernie prawdziwe i całkowicie natchnione. Najpełniej opisuje chwile z nimi spędzone ckliwe i samotne do bólu The Box, gdzie muzyka balansuje pomiędzy izolacją roztargnionego, samotnego grajka, a monumentalnym, mafijnym wręcz rozmachem rodem z hollywoodzkiej produkcji. Wczujcie się w ten mityczny blichtr rodem z filmów Martina Scorsese a dopadnie was tęsknota niczym pragnienie wody na pustyni. A przecież to tylko jeden z wielu kawałków zawartych na My Favourite Faded Fantasy­. Każde bowiem nagranie z tego krążka ma w sobie takie pokłady emocji. Jest tak dopracowane i bajecznie bogate, jak tylko możemy sobie to wyobrazić. I to właśnie jest w tym albumie najpiękniejsze…

Najnowsze dzieło Damiena Rice’a? Murowany kandydat do płyty roku. Jeśli nie wygra, to wiadomo dlaczego. Wszak komisja wyborcza była do bani…

Marsz do sklepu, bo to pozycja obowiązkowa.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.