ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Slowdive ─ Just For A Day w serwisie ArtRock.pl

Slowdive — Just For A Day

 
wydawnictwo: Creation Records 1991
 
1. "Spanish Air" [6:02]
2. "Celia's Dream" [4:07]
3. "Catch the Breeze" [4:19]
4. "Ballad of Sister Sue" [4:32]
5. "Erik's Song" [4:25]
6. "Waves" [5:49]
7. "Brighter" [3:48]
8. "The Sadman" [4:45]
9. "Primal" [5:31]
 
Całkowity czas: 43:44
skład:
Rachel Goswell - vocals, guitar / Neil Halstead - vocals, guitar, keyboards / Christian Savill – guitar / Nick Chaplin - bass guitar / Simon Scott – drums
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,2
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,5

Łącznie 9, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
24.11.2014
(Recenzent)

Slowdive — Just For A Day

Ostatnia dekada XX wieku przyniosła zmiany. Polityczne, których jednak nie będziemy dziś przywoływać, wystarczy, że takie były. Zmiany społeczne, i to te wynikające z tych wymienionych wyżej, ale także i takie, których dopatrzyliśmy się dopiero po latach, a wtedy prawie nikt ich nie zauważał. No i rzecz jasna świat odmienił się zwłaszcza w zakresie kulturalnym. A zwłaszcza muzycznym, co w sumie nie dziwi, gdyż ta już pod koniec lat osiemdziesiątych zaczynała uciekać przed panoszącą się wszem i wobec elektroniką. Przełom dziesięciolecia i początek owej dekady to urastający dziś do rangi mody blichtr Seattle. Ale nie tylko na szczęście. Przecież wtenczas pojawiły się albumy przełomowe, mające na lata świetle określić pewne brzmienia i harmonie. Niektóre okrzyknięto epokowymi, inne, choć miały nie mniejszy wpływ na ówczesny świat  zniknęły zapomniane w mrokach dziejów.

W 1991 roku zadebiutowała grupa Slowdive. Ktoś zapyta… a kto to jest Slowdive? Wszak to jeden z tzw. zapomnianych zespołów, które obecnie (a właściwie od lat) grywają jedynie w odtwarzaczach grupki entuzjastów i napaleńców, a gdyby się tak skupić, to pewnie dałoby się fanów tego ansambla określić jeszcze bardziej pejoratywnymi zwrotami. I w jakim sensie byłaby to prawda, choć Slowdive to także zespół obdarzający słuchacza uzależnieniem. Swoistą katatonią wywołaną przez śliczną i marzycielską muzyką, którą dziś może i łatwo zdefiniować, ale wówczas jawiła się ona niczym gwiazda wyznaczająca kierunek. Swoisty anioł wielkomiejskiej melancholii.

Zatem członkowie brytyjskiego bandu zadebiutowali albumem Just for A Day i to rzeczywiście jest jeden taki dzień. Jedyny w swoim rodzaju. Dzień zdający się ostatnim tchnieniem radości w szarej poświacie życia. Od pierwszej nuty, do ostatniej wybrzmiewającej na płycie frazy mamy wrażenie obcowania z niebytem. Swoistym misterium sugerującym, że zawieszone w czasie i przestrzeni oczekiwania i pragnienia można zrealizować ale w innym świecie. Pełnym fantazji. Muzyka – na pierwszy rzut ucha gdzieś tam blisko niebezpiecznie tkwiąca obok poczynań brytyjskiej sceny niezależnej z drugiej połowy lat osiemdziesiątych. Ten styl komponowania, te harmonie, ściana dźwięków skrywających wokale… aż człowiek ma wrażenie, że tonie w nadmiarze barw wyczarowywanych przez muzyków.  Ten album to kwintesencja stylu, wzorzec wręcz idealny. Ilekroć słucham melodyjnych wokali kontrapunktowanych zgiełkiem rozhisteryzowanej gitary mam wrażenie, że spadam w dół. W wielki, nieodkryty błękit oceanicznej głębi, dokąd dociera tylko tyle życia, ile sami ze sobą tam zabierzemy. Ta muzyka ma ogromny potencjał. A dziś bierze, że 3 miejsce na liście UK Indie w chwili debiutu nie pociągnęło zespołu w górę. Może sprawiła to medialna ofensywa grunge (wszyscy chcieli stękać i mamrotać do mikrofonu jak Cobain), a może po prostu Just For A Day wyprzedziło swoje czasy za mocno? Bo po latach, na przełomie stulecia i na początku XXI wieku pojawiło się sporo zespołów grających muzykę, której bardzo blisko do debiutu Slowdive.

A oni, cóż… nagrali potem jeszcze dwa genialne albumy i wydawało się do niedawna, że odeszli na półkę pokrytą kurzem, gdzie sięga wzrok napaleńców i dziwaków chłonących piękne dźwięki jak gąbka. Nic bardziej mylnego – grupa reaktywowała się w tym roku, ruszyła w sporą trasę koncertową po USA. A teraz jest już po tej stronie oceanu i miejmy nadzieję, że zawita również do naszego kraju…I to jest naprawdę znakomita wiadomość!

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.