ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Lorde ─ Pure Heroine w serwisie ArtRock.pl

Lorde — Pure Heroine

 
wydawnictwo: Universal Music Group 2013
 
1. „Tennis Court” 3:18
2. „400 Lux” 3:54
3. „Royals” 3:10
4. „Ribs” 4:18
5. „Buzzcut Season” 4:06
6. „Team” 3:13
7. „Glory and Gore” 3:30
8. „Still Sane” 3:08
9. „White Teeth Teens” 3:36
10. „A World Alone” 4:54
 
Całkowity czas: 37:07
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,4
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,2
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,2

Łącznie 9, ocena: Album jakich wiele, poprawny.
 
 
Ocena: 6 Dobra, godna uwagi produkcja.
09.09.2014
(Recenzent)

Lorde — Pure Heroine

W minionych dniach bardzo chętnie sięgam po popularne w ostatnich miesiącach „damskie głosy”. Wczoraj miałem przyjemność recenzować ostatnią płytę Lany Del Rey, a dzisiaj słów kilka na temat głośnego, zeszłorocznego debiutu - Lorde.

Młoda Nowozelandka (rocznik 1996!) powaliła muzyczny świat na kolana swoim singlowym „Royals”. Minimalistyczny utwór został pokochany przez fanów, którzy w trakcie wakacyjnego sezonu zalewani byli chłamem i tandetą. Przejmujący, tajemniczy głos artystki został także doceniony przez krytyków. We wrześniu na rynku ukazał się pełny album Pure Heroine, dzięki któremu mogliśmy bliżej zapoznać się z możliwościami Lorde.

Na wstępie warto zaznaczyć, że nie jest to album wyjątkowy, ani wybitny. Większość płyty wypełniają ambientowe, elektroniczne dźwięki – czasem jest ascetycznie, czasem bardziej synthpopowo, ale całość materiału „ciągnie” wyłącznie głos Lorde. Już od pierwszego utworu wiemy, że cała nasza uwaga powinna skupić się na wokalistce – to ona tworzy linię melodyczną, a w tle słyszymy jedynie zautomatyzowany podkład z pojedynczymi efektami. „400 Lux” jest zaaranżowane jeszcze oszczędniej. W tym klimacie docieramy do „Royals”, które zna już chyba cały świat. Naprawdę dobry, przygotowany z wyczuciem utwór, które pociąga swoją tajemniczością i subtelnym aranżem. Żeby nie było tak monotonnie, po chwili otrzymujemy mieszankę synth- i dreampopu w „Ribs”. Nadal na pierwszym planie jest Lorde, ale w tle pojawia się więcej ciekawych dźwięków, a elektroniczny beat nadaje utworowi rytmiki. Najciekawszymi kawałkami na Pure Heroine są dla mnie „Buzzcut Season” wypełniony tanecznym electropopem oraz „Team”, który jest trochę radośniejszy na tle całego albumu i prezentuje nam inne oblicze Lorde, które nie jest wystarczająco wyeksponowane w pozostałych utworach. Podobnie intrygujące jest zamykające album „A World Alone” – bardzo przebojowy numer. Z pozostałych kompozycji warto jeszcze sięgnąć po nieco triphopowy „Glory And Gore”.

Pure Heroine jest albumem dobrym, pełnym muzyki na dobrym poziomie, ale jednocześnie zbyt monotonnym. Nie można oprzeć się wrażeniu, że powstał on w celu dodatkowego promowania głosu Lorde – słyszalna jest wyraźna koncepcja artystyczna producenta, ale całość jest zbyt zachowawcza. Album jest też skandalicznie krótki (niecałe 40 minut). Muzycznie nie dzieje się na nim nic ciekawego, brakuje świeżości. Wydaje się, że możliwości Lorde są na tyle duże, że przy produkowaniu kolejnych dźwięków z jej udziałem warto udać się w nowe rejony muzyczne. Z niecierpliwością czekam na drugi album, bo Pure Heroine jedynie rozbudza, a nie zaspokaja, oczekiwania.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.