T to tak naprawdę solowy projekt niemieckiego multiinstrumentalisty, wokalisty i producenta, Thomasa Thielena, który zanim poszedł własną muzyczną drogą, dał się poznać z progresywnej formacji Scythe, z którą nagrał na przełomie wieków dwa krążki [Each Other (1999) i Divorced Land (2001)]. Pod pseudonimem T zadebiutował w 2002 roku krążkiem Naive. Potem były jeszcze albumy Voices (2006) i wydany trzy lata temu, nakładem ProgRock Records, Anti-Matter Poetry. Już ten ostatni album pokazał jego odchodzenie od nastrojowego, oszczędnego grania na rzecz rockowej, progresywnej formy. I właściwie taka – progresywna – jest Psychoanorexia, najnowsza propozycja Thielena.
Ponad godzina muzyki i tylko cztery kompozycje, z których trzy są rozbudowanymi, niemalże dwudziestominutowymi suitami. Całość rozpoczyna chyba najlepszy w zestawie The Aftermath Of Silence. Utrzymany w niespiesznej, neoprogresywnej konwencji ma jednorodny i spójny charakter. Sporo w nim udanych melodii, ciepłych klawiszowych teł i zgrabnych gitarowych partii solowych. Wokal Thielena przywołuje muzykę Camela z okresu albumu Rajaz i dodaje utworowi pewnej nostalgii. Wplecione w kompozycję fragmenty o ambientowym posmaku, czynią go bardziej ilustracyjnym.
Klimatem do tego utworu nawiązuje jeszcze najkrótszy w zestawie The Irrelevant Lovesong, z początku ponownie kłaniający się Camelowi – tym razem jednak nie tylko wokalnie, ale i delikatną partią basu, jakby wychodzącą spod palców Colina Bassa. I choć później atakuje słuchacza wyrazista, syntetyczna rytmika, utwór zachowuje swoistą symfoniczną wzniosłość.
Pozostałe dwie kompozycje mają już swoje wady. Z pewnością są zdecydowanie bardziej złożone formalnie i w założeniu Thielena – ambitniejsze. Niestety, sprawiają wrażenie muzycznie przegadanych i w ten sposób nieprzykuwających uwagi słuchacza przez cały czas ich trwania. W rozpoczętym agresywnie Kryptonite Monologues mamy przesterowany wokal i eksperymenty z rytmiką. Poza tym usłyszymy echa dźwięków Yes, Genesis, muzyki klasycznej, filmowej a nawet jazzu. Podobnie jak w – bliźniaczym w muzycznej konstrukcji - nagraniu tytułowym mamy w nim udane fragmenty, które świadczą o sporej erudycji muzycznej Thielena. Nie pozwalają jednak zapomnieć o braku zwartości i tym samym rzucającej się w uszy rozwlekłości.