ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Thy Catafalque ─ Róka Hasa Rádió w serwisie ArtRock.pl

Thy Catafalque — Róka Hasa Rádió

 
wydawnictwo: Epidemie Records 2009
 
1. Szervetlen [11:22]
2. Molekuláris gépezetek [19:11]
3. Köd utánam [5:31]
4. Űrhajók Makón [4:25]
5. Piroshátú [6:38]
6. Esőlámpás [4:18]
7. Kabócák, bodobácsok [6:30]
8. Őszi varázslók [4:41]
9. Fehér berek [5:34]
 
Całkowity czas: 68:10
skład:
Tamás Kátai – wokale, instrumenty klawiszowe/syntezatory, gitara, programowanie
János Juhász – gitara
Gościnnie:
Attila Bakos – wokale
Ágnes Tóth – wokale
Balázs Hermann – gitara basowa
Zoltán Kónya – gitara
Ádám Tóth – skrzypce
Anita Bíró – skrzypce
Andrea Derdák – wiolonczela
Sándor Deák – klarnet
Viktória Varga - narracje
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,1

Łącznie 4, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
04.02.2013
(Gość)

Thy Catafalque — Róka Hasa Rádió

Ostatnie miesiące oprócz na przykład wsuwania świątecznych potraw i wątpliwej przyjemności chorowania w dniu, w którym akurat (zupełnie przypadkiem) w roku ubiegłym wypadał Sylwester, spędziłem na poszukiwaniu inspiracji do pisania o muzyce. Okazało się, że ponownie z pomocą w tej materii przyszedł pewien długowłosy Węgier, mieszkający obecnie w Edynburgu, którego aparycję sporo osób kojarzy ze znanym z Alcesta Neige. Tamás Kátai i jego Thy Catafalque znów zagościli w moim zeszycie ze szkicami recenzji. Tym razem będzie to tekst o Róka Hasa Rádió, stworzonym jeszcze przy współpracy gitarzysty Jánosa Juhásza, a także sporej liczby gości.

Róka Hasa Rádió to koncept album, więc teksty poszczególnych utworów „kręcą się” wokół jednego tematu: relacje pomiędzy tym, co niewzruszone – będącym w wiecznym pędzie w nieznane kosmosem, a uczestnikami tej szalonej galopady, kruchymi i przemijającymi istotami żywymi – ludźmi. Trudno to stwierdzić jedynie słuchając płyty, gdyż wszystkie liryki są w języku węgierskim. Na szczęście dla zainteresowanych amatorów filozoficzno-kosmicznych rozważań w internecie są dostępne tłumaczenia na angielski.

Płyta rozpoczyna się mocnym, blackmetalowym akcentem. Dwie pierwsze kompozycje to bardzo rozbudowane formy, w których kotłuje się od wpływów rozmaitych gatunków muzycznych. Wszechobecny folk, psychodeliczny (i nie tylko) black metal, industrial, mnóstwo różnych dziwnych i kosmicznych dźwięków. Nie lubię tego określenia, ale tutaj pasuje ono idealnie – te utwory są pełne „smaczków”.  Tak samo jak i cały album. Nad „Molekuláris gépezetek” można by się szczególnie długo rozpisywać, ale najlepiej po prostu posłuchać – naprawdę warto.

Kolejne kompozycje prezentują się już mniej okazale pod względem długości, nie znaczy to jednak, że dalej nic się nie dzieje!  „Köd utánam" to typowa „tamasowa”, bardzo przebojowa piosenka, do której (obok „Molekuláris…” ) dodatkowo został stworzony teledysk. Kosmiczny jak samo Thy Catafalque… ;) Co do „przebojowych piosenek”, to jest ich na Róka Hasa Rádió kilka. Oczywiście nie są to przeboje na miarę komercyjnej stacji radiowej, a tylko nieco lżejsze (z wyjątkiem „Őszi varázslók”, gdzie znów dochodzi do głosu black metal) i melodyjne utwory całkiem niszowego projektu. Słychać tu również zamiłowanie kompozytora do muzyki klasycznej. „Fortepianowe” partie pojawiają się w kilku utworach, np. na początku „Esőlámpás". Jeszcze wyraźniej te wpływy są odczuwalne na jedynym solowym albumie Tamasa, Erika Szobája z 2006 roku. Z kolei wstęp jak i zakończenie Fehér berek kojarzy się autorowi niezmiernie z bardzo charakterystycznym początkiem „Echoes” Pink Floyd, a w Kabócák, bodobácsok  jakby pobrzmiewały jakieś krótkie fragmenty On the Sunday of Life Porcupine Tree.

Na zakończenie muszę wspomnieć o jednej poważnej "wadzie" tej płyty. Trzy lata po jej wydaniu ukazał się album Rengeteg, który jest dla mnie szczytowym osiągnięciem Thy Catafalque. Na Rengeteg wszystko jest „bardziej”. Bardziej melodyjnie we fragmentach melodyjnych, a jeśli ma być ciężko, to też „bardziej”. Pomimo tego, że Róka Hasa Rádió jest koncept albumem, sprawia wrażenie mniej spójnego od swojego następcy z 2011 roku. Jednak wszystkie wcześniejsze moje pochwały nie były słowami rzuconymi na wiatr, więc uważam, że obu albumom należy się miano udanych. Jeśli następne wydawnictwo ma utrzymać poziom poprzednich lub okazać się jeszcze lepszymi, to nie mam nic przeciwko takiej ścieżce rozwoju Thy Catafalque.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.