ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Psyche ─ The Influence w serwisie ArtRock.pl

Psyche — The Influence

 
wydawnictwo: Animalized / SPV 1989
 
1. Psyche Theme [2:46]
2. Haunted [4:09]
3. Misery [4:03]
4. The Dark Pool [4:50]
5. Salvation Stranger [3:52]
6. The Sundial [2:56]
7. Illusion [4:20]
8. Twilight [4:30]
9. The Influence [4:17]
10. Misery's Return [4:58]
11. Haunted (Hill House Mix) [5:49]
12. The Sundial (Hospital Mix) [3:34]
13. Eleanor (Instrumental) [3:40]
 
Całkowity czas: 49:17
skład:
Darrin Huss – vocals, synthesizer, David Kristian – synthesizer
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,1

Łącznie 4, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
11.01.2013
(Recenzent)

Psyche — The Influence

 

The Dark is my delight – tytuł średniowiecznej pieśni anonimowego autora, będącej ozdobą albumu Amaryllis Dieltiens (recenzowanej w naszym serwisie przez niżej podpisanego) nieodparcie od dłuższego czasu kojarzy mi się z muzyką grupy Psyche. Dlaczego? Bo w pięknie muzyki zespołu Darrina Hussa drzemie jakiś nieodparcie kojarzący się z ciemnością sekret. Umartwienie, chłód szpitalnych korytarzy,  świszczący na leśnych ostępach wiatr… słowem wyłażące z mroku piekło naszych obaw ujawnia się w muzyce kanadyjskiego zespołu z niezwykłą wprost siłą. Kanadyjskiego? Jak to? Przecież za oceanem takiej muzyki się nie gra. Ano – się nie gra. Bo bracia Huss, będący ostoją tej grupy, choć pochodzą z Kanady, to swoje muzyczne konotacje zawdzięczają Europie. A ściślej – Niemcom Zachodnim (tak, wiem, dziś już one nie istnieją, ale ten zwrot wiele tłumaczy, prawda?).

Kanadyjsko… niemieckie Psyche zatem wielkiej kariery w świecie nie zrobiło. W Polsce zaś - jak to wielokrotnie z różnymi muzykami bywało (a nawet dalej jest) – stało się zespołem kultowym. Jak Budgie, Clan of Xymox, czy choćby współcześnie … Archive – Psyche miało i ma między Odrą a Bugiem sporo oddanych mu fanów. Może zaważyła na tym siła sugestii osoby, która w latach osiemdziesiątych nas taką muzyką obdzielała, może to magia radia… w sumie dziś nie ma to znaczenia. Lata osiemdziesiąte ubiegłego stulecia były niczym prawdziwy fin de siècle. Tyle, że o dekadę wcześniej. Wówczas wszystko dookoła się waliło, dorastaliśmy w swoistej schizofrenii rzeczywistości, gdzie wszystko i nic nie było możliwe. Tyle się działo i zaraz tkwiliśmy w malignie bezsilności, jak jakieś golemy, którym nawet jeśli chce się ruszyć, to gliniane nogi odmawiają posłuszeństwa.

Taki był wówczas świat, u schyłku podzielonej Europy i tego ducha zatraconej radości oddawała wtenczas muzyka. Również ta, zawarta na The Influence.

Skoro tak, to where do we go from here? zapytam słowami mojego ulubionego poety. Nie wiem. Lojalnie ostrzegam, że czasami lubię pogrążyć się w smutku i rozpaczy. Zdołować się nutami tak bardzo naznaczonymi molową tonacją, jakby ten, który je pisał nie widział sensu dalszego istnienia. Ot, jak choćby katarynkowe The Sundial. Synkopowy rytm, melodia wijąca się niczym zapętlona pozytywka i ten niezwykły śpiew. Brzmiący jak syrenie nawoływanie ku ostatecznej klęsce. Zresztą … tak się to właśnie kończy: nagle i bez wytłumaczenia, jakby podmiot liryczny w końcu utonął.

Ten zespół to prawdziwe dziecko elektronicznych lat osiemdziesiątych. Jest w ich muzyce echo tego wszystkiego, co wtenczas się grało i słuchało. Są enigmatycznie brzmiące klawisze, będące wypadkową stylów New Order i Depeche Mode. Są rytmy skręcone na wzór pierwszych płyt Neila Tennanta i Chrisa Lowe. Nawet klimaty Soft Cell i Roxy Music, ba Ultravox czy Johna Foxxa – tak odległe wydawałoby się nie pozostają bez echa: uważny słuchacz odnajdzie wspomniane nazwy w tym, czy tamtym nagraniu. Celowo zatem nie omawiam wszystkich utworów, bo każdy z nich ma właściwy sobie ładunek nieprawdopodobieństwa. Mizdrzy się do nas światłem neonów Berlina Zachodniego i ma uśmiech, stalowe oczy i twarz cherubinka Davida Bowie. 

Największe wrażenie na albumie robi nagranie tytułowe. Jest jak połączenie tematu z Jamesa Bonda z klimatem The Thing Johna Carpentera. Z nutką porażającego chłodu kosmicznej pustki otaczającej Ripley w statku Nostromo. Po prostu zamarznięte, bezosobowe, tragiczne do bólu piekło, gdzie sam Lucyfer tnie się po nadgarstkach, bo przesadził z prochami. Genialne nagranie.

Album The Influence podsumował lata osiemdziesiąte. Będąc kwintesencją tamtejszego sznytu, swoistym błogosławieństwem postkraftwerktowskiej rzeczywistości pokazał przyszłym pokoleniom jak ma brzmieć muzyka z przełomu wieków. Czy dał jasną wskazówkę? Heh, posłuchajcie sobie Misery’s Return a potem włączcie dowolną płytę … Mobiego czy Muse…

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.